Marek Miś zaczynał w latach 80. ubiegłego wieku, ale dopiero po pojawieniu się technologii cyfrowych mógł rozwinąć skrzydła w mikrofotografii
Mieszka w Suwałkach i fotografuje od przeszło 30 lat. Marek Miś pierwsze zdjęcia tego typu, jeszcze czarno-białe, wykonywał w latach 80. "Były one jednak słabej jakości. Braki sprzętowe, materiałowe, ale i finansowe położyły kres tej działalności", mówi. Dopiero technologia cyfrowa pozwoliła mu powrócić do mikrofotografii. Jak sam podkreśla, poświęcił się wówczas tej dziedzinie bez reszty.
"Nie zrezygnowałem z innych gatunków fotografii. Dalej wykonuję makrofotografię czy pejzaże, ale uwiecznianie niewidocznych, zupełnie innych światów jest jednak najważniejsze", zaznacza i dodaje: "Moje zainteresowanie tematem narodziło się przypadkowo. Gdzieś w wieku 13 czy 14 lat znalazłem w szafie ojca starą książkę, 'Łowcy mikrobów'. Trafiłem tam na historię pewnego holenderskiego badacza-samouka, co, z kolei, stało się dla mnie inspiracją do własnych eksploracji".
Mowa o Antonim van Leeuvenhoeku, przedsiębiorcy i przyrodniku, którego często określa się mianem ojca mikrobiologii. "Podobnie jak on budowałem własne mikroskopy i za ich pomocą zgłębiałem tajniki mikrokosmosu", mówi Marek Miś. Zaobserwowane światy przerysowywał na kartkach papieru. Niedługo później ołówek zastąpił aparat fotograficzny - radziecka Smiena 8M. Na pierwszych zdjęciach uwiecznił krew żaby. Niedostatki sprzętowe wymusiły jednak na Marku przesiadkę na makrofotografię, którą realizował Pentaksem ME Super. Zdobył oryginalny mieszek, dwa obiektywy i zajął się tym na poważnie.
Do zdjęć mikro wrócił dopiero w 2009 roku. "Kupiłem Pentaksa K10. Nie musiałem już wydawać pieniędzy na drogie diapozyty. Konsekwentnie doskonaliłem warsztat i zgłaszałem prace na konkursy, takie jak Nikon Small World czy Olympus BioScapes. W obydwu udało się zdobyć wyróżnienia jeszcze w tym samym roku, w którym powróciłem do ukochanej dziedziny", podkreśla.
Warto przy tym zaznaczyć, że wymienione wyżej konkursy są dość specyficzne. W większości przypadków biorą w nich udział naukowcy zatrudnieni na renomowanych uczelniachcałego świata. Ludzie dysponujący sprzętem, o jakim przeciętny zjadacz chleba może tylko pomarzyć. "Dlatego właśnie poczułem jeszcze większą motywację. Trzy lata później zdobyłem 6. miejsce w konkursie Nikona. Jak do tej pory jest to moje największe osiągnięcie", tłumaczy Marek.
Nie jest jednak łatwo generować obrazy zarówno dobre technicznie, jak i atrakcyjne od strony artystycznej. Jak tłumaczy autor, sprzęt potrzebny do tego typu zdjęć składa się z aparatu, mikroskopu oraz "czegoś, przy pomocy czego można aparat z tym mikroskopem połączyć". Konstrukcja Marka prezentuje się następująco:
Najważniejsze są obiektywy mikroskopu. To przede wszystkim od ich jakości zależy jakość zdjęć. "Najlepszymi szkłami są tzw. planapochromaty. Tego rodzaju obiektywy zapewniają ostry obraz na całej powierzchni kadru i najwyższy stopień korekcji różnych wad optycznych", uzasadnia Marek i zaraz dodaje: "Mikrofotografia, niestety, jest bardzo technicznym rodzajem fotografii. Śmiem twierdzić, że tutaj, bardziej niż w jakiejkolwiek innej dziedzinie fotografii, o ostatecznej jakości zdjęcia decyduje sprzęt. Co z tego, że zrobimy ładne zdjęcie od strony wizualnej, jeśli będzie nieostre i pełne aberracji?"
Da się jednak mikrofotografować "po kosztach". Amatorzy kupują tanie szkła na eBayu, ale, w opinii Marka, wszyscy wcześniej czy później zaopatrują się w planapochromaty. O ile, rzecz jasna, zostaną dostatecznie wciągnięci przez mikrokosmos.
A jak wygląda sam proces wykonania zdjęcia? Migawkę zwalniamy za pomocą wężyka lub pilota, pamiętając o wstępnym podniesieniu lustra. Wszystko to ma na celu zminimalizowanie drgań, które w tego rodzaju fotografii dają się szczególnie we znaki. Bardzo istotne jest również właściwe oświetlenie. "Stosowane są tu różne techniki oświetleniowe - jasne pole, ciemne pole, polaryzacja, oświetlenie skośne, oświetlenie Rheinberga oraz łączenie poszczególnych", opisuje autor. "W większości przypadków stosuję też fotografię wieloujęciową, polegającą na uzyskaniu zdjęć o zwiększonym zakresie ostrości. Pomaga mi w tym program Helicon Focus".
Obraz z mikroskopu to, na ogół, obraz o słabym kontraście. Marek do edycji zdjęć używa amatorskiego Photoshop Elements 10, w którym pracuje głównie nad poziomami i wyostrzaniem zawartości kadru. Czasem obraz kadruje. Jak tłumaczy, za pomocą mikroskopu nie zawsze da się odpowiednio kadrować już na etapie wykonywania zdjęcia, jak w przypadku obiektywów fotograficznych ze zmienną ogniskową. Zmiana powiększeń odbywa się skokowo. Motyw główny raz może okazać się za mały, innym razem zbyt duży. "Nigdy natomiast nie zmieniam kolorystyki zdjęcia. Nie robię fotomontaży", zaznacza.
Pytany o mikrofotograficzne marzenie, Marek Miś skromnie mówi o kolejnych wyróżnieniach i nagrodach w konkursach. "Chciałbym też kiedyś skompletować dodatkowe, specjalistyczne (i drogie, niestety) wyposażenie do mojego mikroskopu. Mógłbym wtedy fotografować w DIC, czyli w różniczkowym kontraście interferencyjnym, a także we fluorescencji i kontraście fazowym. Tylko tego mi jeszcze brakuje!".
Marek Miś to jeden z najbardziej doświadczonych artystów mikrofotograficznych w naszym kraju. Był kilkunastokrotnie wyróżniany konkursach poświęconych tej dziedzinie fotografii, jest też autorem książki "Blisko, coraz bliżej. Od fotografii zbliżeniowej do mikrofotografii" (wydanej nakładem wydawnictwa Helion). Więcej jego zdjęć znajdziecie w portoflio oraz na Facebooku.