Czy w fotografii mody da się jeszcze powiedzieć coś nowego? Na pewno można, tak jak hiszpański fotograf Txema Yeste, zaproponować świeże podejście do znanych z przeszłości stylizacji i nadać im zabójczo ostry szlif
PROfil |
Txema Yeste
|
Hiszpańscy fotografowie mody mają w sobie coś, co sprawia, że sesje ich autorstwa niebywale cieszą oko. To nie tylko zasługa perfekcyjnej techniki - dużo glamour, obrazoburczego humoru, talent do opowiadania przewrotnych historii - są znakami rozpoznawczymi fotografów z kraju Picassa i Dalego.
Kiedyś gościliśmy na łamach DCP Eugenio Recuenco, który tak bardzo nie lubił baśni, że postanowił dopisać do nich swoje własne puenty. Jego krajan, Txema Yeste, może się pochwalić nie mniej imponującą wyobraźnią. Talent i odwaga zaprowadziły go daleko - pracował przy kampaniach dla Diesla i Mango, publikował w "Vogue", "V" i "Harper's Bazaar".
Po ukończeniu studiów w Birmingham, pochodzący z Barcelony fotograf podjął pracę w "The Independent", gdzie odpowiadał za zdjęcia reportażowe do niedzielnego wydania gazety. Szybko okazało się, że ta droga mu nie odpowiada.
W rozmowie z DCP tłumaczy: "Wybrałem modę, ponieważ pozwala mi realizować moje własne koncepty. Uwielbiam dokument, ale rzeczywistość nie pozostawia miejsca na kreację, a ja kipiałem pomysłami".
W dzisiejszych pracach na pierwszy rzut oka nie widać śladu Txemy-reportera, ale sam fotograf przyznaje, że to doświadczenie mocno na niego wpłynęło. "Być może to dzięki temu, że pracowałem jako fotoreporter, inaczej traktuję modelki - myślę o nich jako o postaciach. Interesuje mnie ich sposób poruszania się, gesty, to, co mówią - nawet jeśli na zdjęciach nie możemy ich usłyszeć. Szacunek dla indywidualnej osobowości jest rzeczą, która ma dla mnie wielkie znaczenie, dlatego zawsze staram się przekazać to na zdjęciu. Tak właśnie rozumiem piękno".
Przygodę ze światem mody Txema Yeste rozpoczął z rozmachem. Na bohaterkę jednej z jego pierwszych sesji, "La Viuda", wybrał upiorną topielicę. "Praca nad tą sesją była bardzo trudna", wspomina Txema.
"Fotografowałem modelkę analogowym aparatem podwodnym. Dziewczyna miała długą, ciężką suknię, więc sesja dla niej również była bardzo wymagająca. Przy każdym ujęciu musiałem pływać tak szybko, jak ona i gonić ją tak długo, aż udało mi się złapać właściwą ostrość". Wysiłek się opłacił: śmiała ekspresja i nieoczekiwane pomysły stały się wizytówką Hiszpana.
To, co najbardziej podoba mi się u Txemy, to sposób, w jaki umiejętnie nawiązuje do historii fotografii i niczym Tarantino w kinie, wypróbowuje coraz to nowe kostiumy i konwencje. Musi kochać lata siedemdziesiąte - w sesjach Txemy często pojawiają się nawiązania do epoki.
Ostre jak brzytwa wampy, jakby wzięte z okładek płyt Roxy Music, piękne olbrzymki w czerni i bieli, jakby w hołdzie dla Helmuta Newtona, poniewierające się gdzieś damskie nogi, które znamy ze zdjęć Guya Bourdina, miękko rysowane ujęcia popularne w epoce ABBY i disco. Odrobił też lekcję kina - "filmowa" narracja jest często obecna w jego pomysłach. Chętnie zresztą przyznaje się do kreatywnego podbierania dobrych wzorów.
"Jim Jarmusch powiedział kiedyś, że nie ma na świecie nic oryginalnego. Mówił: kradnij wszystko to, co Cię może zainspirować, co uruchamia Twoją wyobraźnię - nowe filmy, stare filmy, muzykę, obrazy, przypadkowe rozmowy, budynki, mosty, znaki drogowe (...) autentyczność jest bezcenna, ale oryginalność nie istnieje", wspomina Txema. "Dlatego sam inspiruję się wszystkim, co sam odczuwam. Gdy masz wyostrzone zmysły, żaden pomysł Ci nie ucieknie". A sprzęt? "Lekki aparat, krótki obiektyw - to lubię najbardziej", śmieje się Txema.
Wiadomo, że fotografia mody to efektowna, ale jednocześnie szalenie wymagająca dziedzina, która zmaga się z klęską urodzaju. Łatwo tu o doskonałe technicznie zdjęcia, które mimo to szybko giną w tłumie innych, podobnie znakomitych, ale przezroczystych ze względu na brak wystarczająco oryginalnego konceptu. Jaką receptę proponuje na to fotograf, któremu oryginalności zdecydowanie nie brakuje?
"Konkurencja to dobra rzecz. Sprawia, że ciągle szukasz czegoś nowego", podkreśla Txema Yeste. "Za każdym razem, kiedy pracuję nad zdjęciem, zadaję sobie pytanie: czy masz coś nowego do zaproponowania? Odpowiedź musi zawsze brzmieć: tak".