Inspiracje / Wywiad

Martin Middlebrook - "Fotograf wojenny to nie zawód dla rodziców"

Wywiad | 2017-09-10

Choć kształtowała go fotografia przyrodnicza i reklamowa, poświęcił się fotoreportażowi wojennemu. Martin Middlebrook opowiada o swojej drodze zawodowej, jaką do tej pory przebył!

PROfil

Martin Middlebrook
Fotoreporter. Martin uczył się fotografii przyrodniczej, później został fotografem reklamowym, a następnie fotoreporterem.

Fotografie Martina z cyklu "Afganistan" były prezentowane na corocznej wystawie Foto8 Summer Show i zostały uhonorowane dwoma wyróżnieniami w konkursie International Photography Awards. Ponadto Martin w 2013 roku wygrał konkurs fotograficzny "The Other Hundred".

Jego najnowsze prace to zdjęcia artystyczne ukazujące plemiona doliny Omo w Etiopii. www.martinmiddlebrook.com

Kiedy zacząłeś fotografować?

W wieku 13 lat, miałem wtedy aparat analogowy Yashica. Fotografowałem w czasach szkolnych, a następnie kształciłem się na ilustratora w akademii sztuk pięknych. Wtedy zdałem sobie sprawę, że malarstwo pochłania zbyt dużo czasu, a jednocześnie przynosi zbyt mało pieniędzy, więc zająłem się projektowaniem graficznym. Pracuję w tej branży już od 10 lat.

Ostatecznie to jednak fotografia okazała się moją największą pasją, więc zacząłem pracować na etat jako fotograf reklamowy. Wykonywałem zdjęcia dla agencji PR-owych i reklamowych, ale od czasu do czasu fotografowałem także śluby. Kiedyś w zimny i wilgotny poranek wysłano mnie do Newcastle, gdzie musiałem zarejestrować kilka ujęć reportażowych z jakiejś firmowej imprezy. To dało mi impuls do zostania fotoreporterem.

To właśnie wtedy postanowiłeś zająć się fotoreportażem?

W 2003 roku, dzięki znajomościom, zostałem zaproszony do Afganistanu, gdzie ostatecznie wykonałem zdjęcia na potrzeby konferencji dla inwestorów zorganizowanej przez Program Rozwoju Narodów Zjednoczonych. Po tym, jak na to terytorium wkroczyły wojska koalicji, spędziłem tam jeszcze dwa tygodnie i wtedy zrozumiałem, że to jest właśnie praca, której mogę się poświęcić. Wierzyłem, że dzięki fotografii będę mógł zmieniać świat.

To był dla mnie trudny czas, ponieważ miałem także prywatne zobowiązania: byłem żonaty i miałem małe dzieci, a kiedy tylko mogłem, wyjeżdżałem z domu. Gdy w raporcie rządowym ukazały się moje fotografie przedstawiające problem głodu w Etiopii, w pomoc poszkodowanym zaangażowano środki rzędu 20 milionów funtów. Tak, czułem, że moje zdjęcia mogą coś zmienić.


Kabul, Afganistan, czerwiec 2009 "Za każdym razem, kiedy nad głowami przelatuje wojskowy helikopter, dzieci przestają się bawić - to niemal odruch bezwarunkowy. Nieco powyżej maszyny, z jej prawej strony, znajdują się dwa kamienie (ledwie dostrzegalne) rzucone w jej kierunku przez dzieci", fot. Martin Middlebrook.
Kabul, Afganistan, czerwiec 2009 "Za każdym razem, kiedy nad głowami przelatuje wojskowy helikopter, dzieci przestają się bawić - to niemal odruch bezwarunkowy. Nieco powyżej maszyny, z jej prawej strony, znajdują się dwa kamienie (ledwie dostrzegalne) rzucone w jej kierunku przez dzieci", fot. Martin Middlebrook.

Jak minął Ci rok pobytu w Afganistanie?

Przeprowadziłem się tam w 2011 roku. Moje fotografie zaczęły być naprawdę doceniane, a w międzyczasie rozwiodłem się, więc postanowiłem całkowicie poświęcić się pracy, na której tak bardzo mi zależało. Żyłem z afgańskimi rodzinami, miałem do czynienia z politykami i przebywałem w jednostkach wojskowych, więc zacząłem naprawdę rozumieć tamtejsze realia.

Starałem się, aby moje zdjęcia pokazywały problemy mieszkańców, ale szybko zdałem sobie sprawę, że różne grupy interesów manipulują informacjami podawanymi przez media, więc szybko pozbyłem się złudzeń. Przełom nastąpił w 2012 roku, kiedy fotografowałem bombardowanie w Kabulu. Było wiele ofiar śmiertelnych, a niektórzy ludzie z tłumu zaczęli prosić fotografów o pomoc. Wydawało się to początkiem zmiany - fotoreporterzy przestali być postrzegani jako bezduszni dziennikarze.


Kabul, Afganistan, grudzień 2011 "Aszura - święto muzułmańskich szyitów. Kilka minut po tym, jak zarejestrowałem to ujęcie, zamachowiec-samobójca wysadził się, zabijając 60 osób", fot. Martin Middlebrook.
Kabul, Afganistan, grudzień 2011 "Aszura - święto muzułmańskich szyitów. Kilka minut po tym, jak zarejestrowałem to ujęcie, zamachowiec-samobójca wysadził się, zabijając 60 osób", fot. Martin Middlebrook.

Niektórzy znajomi z branży pojechali następnie do Syrii, chcąc dokumentować początek konfliktu zbrojnego. Ja tymczasem zrezygnowałem z tego wyjazdu ze względu na swoje dzieci, które mocno stresowały się podczas mojego pobytu w Afganistanie. Nie mogłem pozwolić, aby jeszcze raz przez to przechodziły. To nie jest zawód dla rodziców.

W tym czasie miałem wątpliwości, czy moja praca rzeczywiście może coś zmienić. Poznałem zbyt wielu ważnych polityków, żeby wciąż naiwnie wierzyć w to, że moja działalność może przyczynić się do poprawy sytuacji w tych krajach. To był dość smutny moment.


Kabul, Afganistan, marzec 2012 "Targ zwierząt hodowlanych w południowo-zachodnim Kabulu. Pasterze z Helmandu próbują sprzedać owce właścicielom lokalnych restauracji. To zdjęcie jest doskonałym przykładem metody komponowania kadru, którą często stosowałem, wzorując się na fotografiach Roberta Batemana", fot. Martin Middlebrook.
Kabul, Afganistan, marzec 2012 "Targ zwierząt hodowlanych w południowo-zachodnim Kabulu. Pasterze z Helmandu próbują sprzedać owce właścicielom lokalnych restauracji. To zdjęcie jest doskonałym przykładem metody komponowania kadru, którą często stosowałem, wzorując się na fotografiach Roberta Batemana", fot. Martin Middlebrook.

Czyli Twoja praca może wywołać jakieś pozytywne efekty?

Nie wydaje mi się, że moje dotychczasowe poświęcenie ma teraz jakiekolwiek znaczenie, ale mam nadzieję, że w przyszłości moje zdjęcia rzucą nieco inne światło na sytuację w tym regionie. Dlatego mój projekt fotograficzny nazwałem "Afghanistan from the Other Side".

Konflikt jest wielowymiarowy, ja ukazałem go z subiektywnego punktu widzenia. Mogłem zrealizować go na swój sposób również dlatego, że częściowo sfinansowałem go z własnej kieszeni. Oznacza to, że mogę przedstawić na zdjęciach historię widzianą moimi oczami i nie muszę starać się zdobywać moimi zdjęciami pierwszych stron gazet, by zarobić na życie.


Obóz Bastion, Afganistan, październik 2011 "W tym czasie Bastion był wielkości Reading, tętniącego życiem miasta na pustyni. Kiedy wojska koalicji wycofywały się z Helmandu, miasto zostało zaatakowane i przejęte przez Talibów", fot. Martin Middlebrook.
Obóz Bastion, Afganistan, październik 2011 "W tym czasie Bastion był wielkości Reading, tętniącego życiem miasta na pustyni. Kiedy wojska koalicji wycofywały się z Helmandu, miasto zostało zaatakowane i przejęte przez Talibów", fot. Martin Middlebrook.

Jak rozwijał się Twój styl?

Kiedy zaczynałem, silny wpływ wywarły na mnie fotografie Wernera Bischofa i Dona McCullina. Ale moją główną pasją była artystyczna fotografia przyrodnicza, więc wzorowałem się na obrazach Fransa Lantinga i innych fotografów przyrody. To inny sposób patrzenia na świat.

Niedawno ponownie edytowałem swoje zdjęcia z Afganistanu i zauważyłem, że mój sposób komponowania kadrów często nawiązuje do stylu Roberta Batemana, kanadyjskiego artysty, który w dzieciństwie był moim idolem. Mam na myśli ogromne, rozległe krajobrazy, z tematem zdjęcia ukrytym gdzieś w pobliżu narożnika fotografii...

W ciągu ostatnich kilku lat zdałem sobie sprawę, że to temat powinien określać mój styl. Jeżeli jednak jest to niestosowne, to autor nie powinien poprzez temat ujawniać swojego systemu wartości. Zatem przestałem wzorować się na pracach innych fotografów, żeby uniknąć sytuacji, w której czyjeś podejście do tematu będzie zbyt mocno wpływać na mój własny styl.


Obóz Bastion, Afganistan, październik 2011 "Spędziłem trzy tygodnie, stacjonując w Bastionie. Byłem zaszczycony tym, że tam jestem - mimo że podczas wojny starałem się być bezstronny. Kiedy nad tym obszarem rozszalała się burza piaskowa, byłem akurat w wieży kontrolera lotów", fot. Martin Middlebrook.
Obóz Bastion, Afganistan, październik 2011 "Spędziłem trzy tygodnie, stacjonując w Bastionie. Byłem zaszczycony tym, że tam jestem - mimo że podczas wojny starałem się być bezstronny. Kiedy nad tym obszarem rozszalała się burza piaskowa, byłem akurat w wieży kontrolera lotów", fot. Martin Middlebrook.

W torbie fotografa

"Fotografuję Canonem 5D Mark II. Moje ulubione obiektywy to 24-70 mm, 70-200 mm i tania >>pięćdziesiątka<< f/1,4. W Etiopii ludność plemienną portretowałem na tle czarnej zasłony zawieszonej pod drzewem. Wykonywałem ujęcia aparatem z obiektywem 70-200 mm. Zależało mi, żeby te obrazy były proste i pełne godności, a jednocześnie miały wyrazisty styl dopasowany do reszty portfolio".

Możesz podać jakiś przykład tego, w jaki sposób dopasowujesz swój styl fotografowania do tematu?

W Afganistanie często musiałem brać pod uwagę jasnobrązowy, błotnisty teren - zazwyczaj nie pozwalał mi on stworzyć żadnej struktury kompozycyjnej ani zbudować dynamiki sceny. Kiedy było to konieczne, wykonywałem obrazy monochromatyczne.

W Bombaju na przykład było już zupełnie inaczej. To tętniące życiem, kolorowe miejsce. Zwiększałem nasycenie barw i fotografowałem w inny sposób, uzyskując obrazy o innej energii i innym tempie akcji.


Kabul, Afganistan, maj 2009 "Odmawianie jest bardzo trudne, ale często nie ma innego wyjścia. Kilka razy dałem parę groszy, ale później pozostawał mi po tym tylko gorzki niesmak. Kiedyś w Kabulu ofiarowałem pieniądze kobiecie z dzieckiem. Po chwili pojawili się dwaj narkomani, którzy, grożąc jej, odebrali to, co ode mnie dostała. Koniec końców za moje pieniądze ci mężczyźni kupili sobie narkotyki", fot. Martin Middlebrook.
Kabul, Afganistan, maj 2009 "Odmawianie jest bardzo trudne, ale często nie ma innego wyjścia. Kilka razy dałem parę groszy, ale później pozostawał mi po tym tylko gorzki niesmak. Kiedyś w Kabulu ofiarowałem pieniądze kobiecie z dzieckiem. Po chwili pojawili się dwaj narkomani, którzy, grożąc jej, odebrali to, co ode mnie dostała. Koniec końców za moje pieniądze ci mężczyźni kupili sobie narkotyki", fot. Martin Middlebrook.

Jak radzić sobie z ludźmi, którzy nie chcą, aby ktoś wykonywał im zdjęcia?

Oprócz tego, że używam aparatu dość instynktownie - w związku z czym pomiędzy mną a tematem rzadko kiedy pojawia się bariera - to mam jeszcze jedną ważną umiejętność: szybko nawiązuję kontakty z ludźmi, przeciągając ich na swoją stronę. Absolutnie nie zmuszam ich do pozowania. Nie mam do tego prawa. Oczywiście podczas komponowania szerokich kadrów krajobrazowych nie jesteś w stanie zapytać o zdanie wszystkich osób, które znajdą się na zdjęciu, ale w przypadku portretowania jednej osoby lepiej poprosić o zgodę. Jeżeli odmówi, to zrezygnuj z robienia fotografii.


Bamian, Afganistan, czerwiec 2010 "Fotografowałem te uczennice w ramach projektu zleconego mi przez International Conference w Kabulu", fot. Martin Middlebrook.
Bamian, Afganistan, czerwiec 2010 "Fotografowałem te uczennice w ramach projektu zleconego mi przez International Conference w Kabulu", fot. Martin Middlebrook.

Opowiedz nam o swoim ostatnim projekcie zrealizowanym w Etiopii.

Pracując dla telewizji Arte TV, relacjonowałem kryzys migracyjny w Nepalu. Postanowiłem wykorzystać niektóre z moich umiejętności, ale w nieco bardziej komercyjny, artystyczny sposób. Ten wyjazd miał nieco cyniczny charakter, ponieważ ten rodzaj zdjęć jest bardziej dochodowy.

Fotografia się zmieniła, a tam nie jest łatwo. Znam kolegów, których nazwiska są rozpoznawalne, a którzy naprawdę się tam męczą. Ludzie tacy jak James Nachtwey, Steve McCurry, Don McCullin czy Salgado są jak The Beatles (z całym szacunkiem): byli tam od początku i nadal tam będą, ale dla każdego z nich przypada coraz mniejszy kawałek tortu.


Kabul, Afganistan, listopad 2011 "Mimo miliardów dolarów pomocy, z których ogromna większość przepada w otchłani korupcji, życie w tym regionie to przeważnie katorga", fot. Martin Middlebrook.
Kabul, Afganistan, listopad 2011 "Mimo miliardów dolarów pomocy, z których ogromna większość przepada w otchłani korupcji, życie w tym regionie to przeważnie katorga", fot. Martin Middlebrook.

Fotografowanie ludności plemiennej nigdy nie było łatwe.

Dzięki aparatom cyfrowym wykonywanie wielu rodzajów zdjęć stało się proste, ale ja chciałem udowodnić, że można wydrukować półtorametrowy obraz, który będzie dobry z technicznego punktu widzenia, a co więcej, chciałem zaprezentować umiejętności, które zdobyłem w różnych wymagających miejscach świata: praca w skomplikowanych społecznościach, w trudnych warunkach itp. Cieszę się, że mogłem wprowadzić ten aspekt do swojej twórczości.

Plemię Mursi, Dolina Omo, Etiopia, listopad 2014 "Wyzwaniem przy fotografowaniu na tle dużej, czarnej zasłony uszytej w pracowni krawieckiej w Jinka było uzyskanie odpowiednio dużego obszaru czerni w kadrze, jak również zrównoważenie jasności tematu i tła", fot. Martin Middlebrook.
Plemię Mursi, Dolina Omo, Etiopia, listopad 2014 "Jeden z moich ostatnich artystycznych portretów wykonanych w Etiopii. Byłem w tym kraju jeszcze dwa razy po 2000 roku, ale nigdy nie dotarłem do doliny rzeki Omo. Od tego czasu staram się tam wrócić, żeby wykonać jeszcze kilka takich portretów", fot. Martin Middlebrook.
Plemię Mursi, Dolina Omo, Etiopia, listopad 2014 "W Dolinie Omo mieszka 14 odrębnych plemion, każde z nich wyróżnia się indywidualną kulturą i językiem. Udało mi się sfotografować przedstawicieli pięciu z nich", fot. Martin Middlebrook.
Udostępnij: Facebook Google Wykop Twitter Pinterest

Powiązane artykuły

Wydawca: AVT Korporacja Sp. z o.o. www.avt.pl