"Portret afgańskiej dziewczynki" to dowód na siłę fotografii i wyznacznik stylu Steve'a McCurry'ego. Skondensowane emocje i obrazy, które na zawsze pozostają w pamięci - reporter Magnum przedstawia świat i jego problemy z perspektywy człowieka i poprzez pryzmat ludzkich doświadczeń
Karierę rozpoczął, przekraczając potajemnie pakistańsko-afgańską granicę u progu wojny z ZSRR. Rolki filmu z wyprawy zaszył w ubraniu. Fotografie przyniosły mu Złoty Medal im. Roberta Capy. W kolejnych latach wiele razy odwiedzał Indie, Afganistan, Kubę, Nepal, opowiadając w prostych, malarskich i poruszających kadrach o losie zwykłego człowieka w obliczu ubóstwa i wojny, lecz też o zwykłych radościach życia.
To nie tak. W fotografii chodzi o obserwowanie życia na bieżąco, fotografowanie ludzi takimi, jakimi są. Staram się robić zdjęcia płynącego życia, chwil, w których ludzie nie pozują, zachowują się swobodnie. To są właśnie te chwile nieuwagi. Najlepiej uwieczniać kogoś, gdy jest zrelaksowany, nie zastanawia się nad tym, że właśnie robię mu zdjęcie.
Wiem, że świadomość obecności aparatu sprawia często, że ludzie stają się skrępowani, zaczynają coś odgrywać, tracą swobodę. Jestem zafascynowany ludźmi i ich zachowaniami, lecz myślę, że to ludzka sprawa - wszyscy jesteśmy zainteresowani innymi. Nieupozowane, "prawdziwe" zdjęcie to sposób wyrażenia tego zainteresowania.
To kwestia doświadczenia i czasu, ale też ciekawości i cierpliwości. To mieszanka zawodowej wprawy i odrobiny psychologii. Uczymy się wychwytywać "chwile nieuwagi" w miarę zdobywania doświadczenia.
Uczyłem się rozumieć różnice kulturowe, po prostu podróżując i pracując. Znów muszę podkreślić znaczenie cierpliwości, doświadczenia i praktyki. Do tego jeszcze proste zasady traktowania każdego z szacunkiem, umiejętności szybkiego rozwiązywania nieporozumień i przyznawania się do błędów. Właściwie chyba mógłbym sprowadzić wszystko do empatii, umiejętności postawienia się na czyimś miejscu, i okazywania szacunku. Być czujnym, świadomym i wrażliwym na świat. Ten zestaw powinien zagwarantować bezproblemową pracę.
Pracowałem w Afganistanie, który od lat jest areną wojny, ludzie są szczególnie nieufni i często stronią od kontaktu z przybyszami. Byli chętni do rozmowy i pomocni, kiedy uznawali, że świat powinien poznać ich historię. Dla mnie zdobycie zaufania tych ludzi, podejrzliwych wobec obcokrajowca z aparatem, stanowiło prawdziwe wyzwanie, nie mówiąc o samym fotografowaniu, szczególnie w przypadku kobiet. Czasem było to zupełnie niemożliwe.
Dzieci są ciekawe świata i otwarcie wyrażają swoje emocje - są prostolinijne i ufne. Nie niosą ze sobą takiego bagażu doświadczeń i opinii o świecie, jak dorośli - ich przekonań, lęków, preferencji. Śmieją się i płaczą, kiedy chcą, bez udawania. To rodzaj prawdziwej wolności.
Często fotografuję je z prostego powodu - przedstawiają sobą coś innego niż dorośli, i zachowują się inaczej. Mniej pozują przed obiektywem, mniej przejmują się tym, jak będą wyglądać. Jednocześnie każde z nich należy do swojej grupy, rodziny, społeczności, i są częścią jej historii. Myślę, że opowiadają swoje własne historie, albo swoje wersje - to miniaturowi dorośli, ale o wiele bardziej nieprzewidywalni i zaskakujący. Dzieci mają w sobie o wiele więcej emocji i mniej zahamowań, żeby je wyrażać.
Kiedy wracam w to samo miejsce, szukam i znanych rzeczy, i nowych. Lubię wracać do miejsc, które polubiłem, i do przyjaciół. Zdarza się, że natrafiam na zmiany, i bywam nimi niemile zaskoczony, jednak nauczyłem się akceptować to, że świat się wciąż zmienia i nie mogę go zatrzymać, nawet pomimo rozczarowania faktem, że zobaczyłem coś innego, niż się spodziewałem, coś innego, niż podpowiadało mi moje najlepsze wspomnienie. Lecz niezależnie od potencjalnych rozczarowań, zawsze warto sprawdzać, jak zmienia się świat.
Do Indii, też do Birmy, na Kubę. Poza tym wiele razy byłem w Afganistanie. Kuba fascynuje mnie, ponieważ to nadal wehikuł czasu do lat 50. XX w. Indie są niesamowicie bogatym krajem, w którym ludzie bytują w skrajnie prymitywnych warunkach albo prawie w przyszłości - obok siebie. To świat pełen mniejszych światów: hinduiści, buddyści, chrześcijanie, muzułmanie, sikhowie, bardzo bogaci albo bardzo biedni, żyjący w dżungli albo na pustyni.
Stałem się bardziej tolerancyjnym i wyrozumiałym człowiekiem. Rozumiem i akceptuję różne typy ludzkie. Myślę, że pojąłem, że wspólną cechą nas wszystkich jest bycie człowiekiem, że to wspólny mianownik dla wszystkich niezależnie od warstwy języka i kultury. Człowieczeństwo jest tym samym w dowolnym miejscu na świecie. Wszyscy na pewnym poziomie jesteśmy tacy sami.
Chyba szczególnie się nie zmienił. Po prostu, wędruję sobie i obserwuję, tak samo, jakbym chodził z notesem, gdybym był pisarzem. Obserwuję, podglądam, cieszę się swoim krótkim żywotem na tej planecie. Życie to dla mnie przygoda, i bardzo doceniam fakt, że miałem szansę zobaczyć to, co świat ma do zaoferowania. Wielu ludzi marzy o tym, żeby odwiedzić Chiny czy Afrykę. Jestem świadomy tego, jaki to przywilej.
Dobre zdjęcie to takie, które trudno zapomnieć, i takie, które wzbudza emocjonalną reakcję. To może być miłość albo przeciwnie, nienawiść, ale chodzi o to, żeby spoglądając na obraz, dowiedzieć się czegoś, odkryć coś, doznać olśnienia. Poznać coś nowego lub zmienić perspektywę na znane sprawy. Wiele rzeczy może wywołać taką reakcję, to może być wyjątkowy rytm, harmonia, uchwycenie piękna, czegoś poetyckiego - to wszystko środki, które mają coś poruszyć w widzu.
Kilku fotografów ukształtowało sposób, w jaki patrzę na świat - to Henri Cartier-Bresson, André Kertész, Elliott Erwitt, Walker Evans, Dorothea Lange. Fotografie fascynowały mnie, odkąd pamiętam. Kiedy byłem mały, lubiłem rysować i malować, na pewno byłem ukierunkowany wizualnie. Kochałem też kino i przez długi czas chciałem zostać filmowcem, lecz w czasie studiów odkryłem, że fotografia odpowiada mi bardziej - jest konkretniejsza i bardziej spontaniczna.
Bardzo dużo (śmiech). Nie tylko te najbardziej znane. W 1993 r. w Indiach zrobiłem zdjęcie matce z dzieckiem, która przyglądała mi się przez okno, gdy jechałem taksówką. To kadr, który zapamiętałem, i który moim zdaniem ma dużą moc.
Jak sądzisz, czy fotografia może sprzyjać zmianom na świecie, wpływać na mentalność ludzi? Tak, myślę, że fotografia może wpływać na poszczególnych ludzi i na opinię publiczną. Co prawda, w niewielkim zakresie, ale zawsze to coś. Fotografia to narzędzie dokumentowania historii i pojedynczych zdarzeń w naszym życiu, więc wpływa też na kształtowanie naszej pamięci.
Tak, myślę, że moje zdjęcia mówią coś o tym, jak żyli ludzie w czasach, gdy ja żyłem i pracowałem.
Myślę, że świat fotografii nie zmienił się aż tak bardzo. Zrobienie dobrego zdjęcia to nadal kwestia dobrego oka, wyobraźni i wyczucia fotografa, nie sprzętu.
Przede wszystkim trzeba nastawić się na ciężką pracę. Jestem zdania, że ludzie powinni zajmować się tematami, które ich interesują i dają im spełnienie, ale bez dyscypliny, czasu i wysiłku nie da się osiągnąć niczego. Trzeba zainwestować swój czas i siły. Poza tym - nie tracić ciekawości i starać się opowiadać ciekawe historie.