To ona stoi za najlepszymi polskimi publikacjami fotograficznymi ostatnich lat. Projektuje albumy, które wygrywają wszystko. To spod jej ręki wyszły "Karczeby" Adama Pańczuka, które uznano właśnie za najlepszą książkę roku, w prestiżowym konkursie Pictures of The Year!
PROfil |
Ania NałęckaGrafik, art director, projektant książek (jako Tapir Book Design), na stałe współpracująca ze Sputnik Photos (www.sputnikphotos.com). Studiowała Grafikę Warsztatową i Projektową na Akademii Sztuk Pięknych w Katowicach i Akademie Sztuk Pięknych w Helsinkach w Finlandii. Pracowała jako Senior Art Director i Head of Design w G7 i Lowe GGK Warszawa. Prowadziła gościnne wykłady w Łódzkiej Szkole Filmowej (PWSFTviT), na Fotofestiwalu w Łodzi, Programie Mentorski Sputnik Photos, Akademii Fotografii, Warszawskiej Szkole Fotografii. Razem z Rafałem Milachem była kuratorem wystawy Sputnik Photos Stand By, a ze Sputnik Photos Photo-eye for Best Books of 2012 (wybór książek roku według Sputnik Photos, USA) oraz The Curated Bookshelf w Foam Museum, (Amsterdam, Holandia). Więcej na www.nalecka.com |
To przeświadczenie, które panuje w środowisku fotografów, ale nie czuję się monopolistą. Myślę, że jest cała masa osób, która poprostu woli inne podejście w projektowaniu książek. Miałam niesamowite szczęście, bo gdy zaczęłam się tym zajmować pojawili się też chętni do wydawania tego typu publikacji fotografowie. Poza tym ja jestem dziewczyną fotografa (Rafała Milacha - przyp. red.) i częścią tego fotograficznego świata. Bardzo często jesteśmy zapraszani jako duet i prawie wszystkie książki robimy razem. Chociaż oczywiście zdarza się, że pracuję solo z innymi fotografami.
Ci, którzy chcą uporządkować projekt i zastanowić się nie tylko nad fotografiami, ale też przemyśleć teksty, porozmawiać o formie, w jaką treść będzie zamknięta, o relacji obraz - tekst. O książce jako całości.
Studiowałam grafikę warsztatową i użytkową - połączone kierunki. Tato jest informatykiem, więc komputery zawsze były w domu. No i ciągnęło mnie do liter. Dodawałam te litery do projektów od początku. Później wyjechałam na wymianę z programu Socrates i wylądowałam w Helsinkach na grafice warsztatowej, chociaż dokumenty składałam na projektowanie książek do Londynu. Wtedy się nie udało.
Nie, wtedy druk był jeszcze drogi, a w Polsce nie było rynku na tego typu publikacje. Chociaż już wtedy myślałam o książkach, ale bardzo szeroko. Liczyło się nie tylko liternictwo czy typografia, ale także myślenie o książce jak o strukturze. To się przekłada na moje współczesne podejście. Dla mnie ważna jest harmonia projektu. To co mnie fascynuje w projektowaniu książek to treść, którą w swych zdjęciach przynosi autor i próba przełożenia tego na medium, jakim jest książka.
Pierwsza, którą w ogóle zaprojektowałam, to "Love book" Sławka Rumiaka. Po niej miałam przerwę w pracy nad projektami tego typu. Pracowałam w agencji reklamowej, co też było ciekawym doświadczeniem.
Nadawać formę w odpowiedzi na "komunikaty", które dostawałam. Do tej pory używam narzędzi, które poznałam w agencji.
Praca nad materiałem może być podobna, ale ta z klientem jest zdecydowanie inna. Ja pracuję bardzo intuicyjnie. Pewna dziewczyna po spotkaniu, na którym opowiadałam o swoich projektach, powiedziała mi, że to co robię, to praca psychologa. To poruszanie się po obszarach mało konkretnych. Musisz zrozumieć, o czym jest projekt, ale też kim jest autor. Projekt nie może być oderwany od osoby. Nawet jeśli autor ma być "ukryty", to książka musi być spójna z tym, kim jest on sam.
Ja nie wiem wszystkiego od razu i też często nie wiem, jak ugryźć temat. Na pierwszym spotkaniu z autorem rzucam jakieś pomysły, ale od razu sugeruję, byśmy się do nich nie przyzwyczajali. Czekam na moment, w którym wszystkie elementy tej układanki tak się poskładają, że dla obydwu stron wersja finalna projektu będzie jasna. To musi być oczywiste dla autora i dla mnie. Wracając do pytania. Pomysły, które pojawiają się w trakcie moich spotkań z autorami fotografii nie powstałyby bez udziału któregoś z nas. Nie rozgraniczam ich jako "mój pomysł" i "twój pomysł". Znowu wracamy do słowa: intuicja. Autor zanim przyjdzie do mnie myśli nad projektem, analizuje go także z innymi ludźmi. Zatem to jest już przez niego przemyślane. Teraz trzeba to wszystko złożyć w całość.
Tak, i są tego różne przyczyny. Staram się nie wypowiadać na temat samych fotografii. Autorzy nie oczekują ode mnie krytyki, nie przychodzą do fotoedytora. Raz odmówiłam ze względu na własne przekonania. To były dobre zdjęcia, ale nad książką pracuję się minimum dwa miesiące, a przeważnie pół roku do roku i nie chciałam pracować z materiałem, który budził mój niepokój. Jeśli w trakcie pracy podświadomie będę starała się unikać tematu lub poszczególnych fotografii, to znaczy, że nie wykonam swojej pracy dobrze. Nie mogę do tego dopuścić.
Innym razem ktoś mi opowiedział, o czym jest jego materiał i zapowiadało się to bardzo ciekawie. Gdy zobaczyłam zdjęcia okazało się, że nie było w nich deklarowanych treści. Wiedziałam, że będę musiała przykryć niedostatki formą, doklejać coś, odwracać uwagę. W tym wypadku także odmówiłam. Jeśli podejmuje się projektu, muszę widzieć i czuć deklarowaną treść.
Wiem o co chodzi. Forma nie może przerastać treści. Gdyby tak rzeczywiście było to znaczy, że popełniłam błąd. Tym, jak książka wygląda, możemy poprowadzić odbiorcę przez jej treść. Pokazać mu, jak czytać fotografie i całą historię, którą niesie. Staram się używać środków, które pomogłyby zrozumieć projekt, bez konieczności dawania tekstu wprowadzającego. Odbiorca na pierwszy rzut oka musi wiedzieć, o co w tej książce chodzi.
Cieszą mnie ukryte rzeczy. Lubię myśleć o tych ukrytych smaczkach i ludziach, którzy ich dotykają, myśleć, że ich poszukają i pójdą trochę dalej interpretacyjne. Krzysztof Pijarski powiedział, że prowadzimy z Rafałem odbiorców opłotkami. Uciekamy od tradycyjnej drogi z punktu A do punktu B. Według mnie projektowanie publikacji, na której okładce jest zdjęcie, przykrywające swoją ciężkością pozostałe i do tego tytuł, który tłumaczy nam projekt całkowicie, to strata czasu. I dla projektanta, i odbiorcy. Ja chce go zaangażować. Może widziałeś te obrazy, ale popatrz na drogę, którą ja ci proponuję.
Może ktoś z boku tak myśli. Mnie tam nie ma i nie może być. To, co ja daję, to konstrukcja czy wskazanie drogi do interpretacji fotografii za pomocą projektu.
Nikt nie lubi słuchać krytyki, ale jeśli wiem, że coś było niedopracowane i ktoś oglądając mój projekt to wyłapie, to mnie to cieszy. To znaczy, że projekt został zrozumiany. Tam był lekki fałsz i ktoś to wyczuł. To jest jak ze słuchaniem melodii. Krytyki bez uzasadnienia lub tylko ze stwierdzeniem własnej opinii raczej nie słucham, bo z tym nie da się dyskutować. Ona może przynieść pozytywne skutki tylko wtedy, gdy wynika z niej rozmowa. Poza tym wszystko już było w projektowaniu i ta świadomość jest bardzo uwalniająca.
Muszę przyznać, że w Polsce jest bardzo dobry poziom projektowania graficznego. Pojawia się mnóstwo ciekawych publikacji i oczywiście obserwuję to, co się dzieje, ale nie ma takiej jednej osoby, ideału do czerpania z niego pomysłów. Z dobrych przykładów mogę wskazać książkę "Ghetto" Adama Broomberga i Olivera Chanarina. Mocna konstrukcja, prosta forma i wyjątkowa publikacja. To chyba jedyna książka, gdzie prócz autora zdjęć na okładce wymienione jest też imię i nazwisko grafika. Wielkie dzieło.
Mogę powiedzieć, że wykonałam naprawdę dobrą robotę wtedy, gdy w projekcie nie jest widoczna moja obecność.
Książki zaprojektowane przez Anię Nałęcką zostały nagrodzone i wyróżnione m.i.n na: 69 POYi The Best Photography Book Award (first prize, USA 2011) ParisPhoto / Aperture Foundation Photobook Award (USA/Francja 2012 i 2013), Miesiąc Fotografii w Bratisławie (Słowacja, 2012), The New York Photofestival (first prize, USA 2011), Photography Book Now (USA 2009 grand prize i 2011 first prize), Art Books Wanted International Award (Republika Czeska 2013) and Publikacja Roku, Fotofestiwal w Łodzi (dwie pierwsze nagrody, Polska 2013).
Pośród projektowanych przez nią książek znajdują się: 7 Pokoi, Czarne morze betonu, W samochodzie z R (Rafał Milach), IS(not), At the Border, Stand BY, Miejsce Odległe (Sputnik Photos), Brutal (Michal Luczak), American Dream (Agnieszka Rayss), The Love Book (Slawomir Rumiak), Karczeby (Adam Panczuk), Promising Waters (Mila Teshaieva) i Nieodwracalne (Agnieszka i Maciek Nabrdalik).