Zdjęcie uchodźców Warrena Richardsona najlepszą fotografią prasową konkursu Word Press Photo 2016
W nocy, 28 kwietnia 2015 roku, mężczyzna trzymający na rękach swoje dziecko był tylko jednym z dwustu uchodźców w obozie przy granicy pomiędzy serbskim Horgošem i węgierskim Röszke. Był jednocześnie jednym z niewielu, którym udało się przedostać, zanim władze Węgier ukończyły budowę ogrodzenia zabezpieczającego.
"Przez pięć dni koczowałem z uchodźcami przy granicy", wyjaśnia Richardson, obecnie na stałe mieszkający w Budapeszcie. "Widziałem 20 tys. ludzi z Syrii, Iraku, Afganistanu, Afryki, Bangladeszu, Iranu czy Nepalu. Mężczyźni, kobiety, dzieci. Chorzy. Osoby z amputowanymi kończynami", czytamy w opisie reportażu. "Wszyscy z historiami o tym, skąd pochodzą i o tym, dokąd chcą się udać".
Ale jedna z grup, której towarzyszył Warren Richardson, wywarła na nim szczególne wrażenie. Urodzony w 1968 roku reporter wierzy w niespotykane na co dzień przysłowie, kierujące poniekąd jego fotograficzną działalnością - "nie odziedziczyliśmy ziemi po naszych ojcach, ale pożyczyliśmy ją od naszych dzieci". Motto wyznacza humanitarny kierunek jego działań; realizował dotychczas cykle poświęcone m.in. narkomanom, bezdomnym czy wojnie w Laosie.
Dlatego, kiedy w pewnym momencie natknął się na dziesięciu syryjskich inżynierów, postanowił uwiecznić ich działania.
"W całej grupie, łącznie, było nas tam dwie setki. Kiedy się przemieszczaliśmy, robiliśmy to wzdłuż linii drzew, wzdłuż ogrodzenia. Inżynierowie za punkt honoru uznali zanalizowanie tej konstrukcji i znalezienie jej słabych punktów", opisuje. "Bezustannie bawiliśmy się z policją w kotka i myszkę. Kiedy już zrobiłem to zdjęcie, byłem skrajnie wyczerpany", dodaje fotograf, podkreślając, że technicznie kadr też nie był łatwy do wykonania. "O trzeciej w nocy nie można używać flesza. Błyskając, przyciągnąłbym uwagę patrolujących teren policjantów, zdradzając naszą pozycję, więc korzystałem jedynie z blasku Księżyca".
Wspomniani inżynierowie co i rusz wykonywali kolejną dziurę w ogrodzeniu, umożliwiając swoim pobratymców przejście na stronę węgierską. Najpierw - kobiety z dziećmi. Potem ojcowie. Potem - osoby starsze. "Kiedy tylko na miejscu zjawiały się służby, usiłowały łatać wyrwy w płocie", wspomina Richardson, dodając: "Wytrwale jednak robiono dziury w innych miejscach. Policjanci chętnie używali odstraszającego gazu pieprzowego, więc po pięciu godzinach zespół inżynierów był już kompletnie załzawiony".
O zdjęciach Warrena - i jednocześnie swoim wyborze - wypowiadał się Francis Kohn, przewodniczący tegorocznego jury. "Od początku wiedzieliśmy, że ten kadr będzie istotny. Siła jego przekazu tkwi w prostocie formy i symboliźmie drutu kolczastego", uzasadnia. "Według nas oddaje wszystko to, co wizualnie jesteśmy w stanie pokazać w kwestii uchodźców. To zdjęcie, które już teraz można określać mianem klasycznego". Zdanie Kohna podziela Huang Wen, dyrektor chińskiej agencji prasowej. "Napięcie jest tu wręcz namacalne, podczas gdy sam kadr pozostał subtelny. Pokazuje emocje, prawdziwe uczucia ojca, który po prostu chce przenieść swoje dziecko do lepszego świata".
W tegorocznym World Press Photo oceniano zgłoszenia nadesłane przez 5775 fotografów ze 128 krajów. Łącznie, jury przeglądało 82951 zdjęć. Nagrody przyznano 41 osobom z takich państw, jak Australia, Austria, Brazylia, Kanada, Chiny, Francja, Niemcy, Iran, Włochy, Japonia, Meksyk, Portugalia, Rosja, Słowenia, RPA, Hiszpania, Szwecja, Szwajcaria, Syria, Turcja i Stany Zjednoczone.
Za uzyskanie tytułu World Press Photo of the Year, Warren Richardson otrzyma 10 tys. EUR w gotówce, a także aparat Canon EOS-1D X Mark II z obiektywem. Przyznawano również nagrody za pierwsze, drugie i trzecie miejsca w każdej z kategorii. Wystawy World Press Photo otworzy premierowy pokaz w Amsterdamie, który odbędzie się 16 kwietnia bieżącego roku. Stamtąd, fotografie pojadą do przeszło 100 miast w 45 krajach, w tym też do Polski.