"The Dark Heart of Europe", reportaż Giovanni Troilo, został zdyskwalifikowany na tegorocznym World Press Photo
Zaczęło się od burmistrza Charleroi, Paula Magnette, który pod koniec lutego oskarżał fotoreportera o celowe przedstawianie belgijskiego miasta w złym świetle. Giovanni Trollo miał bowiem naginać rzeczywistość poprzez ustawianie scen w "The Dark Heart of Europe" - cyklu, który zdobył I miejsce w kategorii Contemporary Issues.
Pierwszą fotografią, która - według burmistrza - nie ma wiele wspólnego ze stanem faktycznym, jest kadr widoczny powyżej. Owszem, w Charleroi istnieją miejsca okupowane przez pary szukające zbliżeń, natomiast tutaj mamy do czynienia z kuzynem fotografa, który miał rzekomo pozować do zdjęć. "Pan Troilo pokazał członka swojej rodziny, ale samo zdjęcie nie zostało ustawione", przeczytamy na stronach World Press Photo. "Kuzyn Giovanniego zgodził się wziąć udział w reportażu; przystał na bycie śledzonym przez dziennikarza, na obserwację. Nie ma tu natomiast mowy o >>grze aktorskiej<<, bo mężczyzna tak czy inaczej planował uprawiać seks w samochodzie".
Organizatorzy słynnego festiwalu reporterskiego Visa Pour L'Image zapowiedzieli jednak wczoraj, że w tym roku - w formie protestu - nie będą prezentować kadrów z holenderskiego konkursu. Oświadczenie było zresztą dość brutalne: "Nie chcemy reprezentować fotografów, którzy dzwonią do swoich kuzynów, prosząc o spółkowanie w samochodzie", pisał na Facebooku Jean François Leroy, szef Visa Pour L’Image. W mniemaniu Francuzów, największą kwestią sporną pozostaje wykorzystanie umieszczonej w aucie lampy błyskowej, co ma dawać jednoznaczne podstawy do określenia fotografii jako planowanej. "W aucie był mały flesz, ja znajdowałem się ok. 15 metrów od nich. Od czasu do czasu zwalniałem migawkę", przeczytamy oświadczenie Włocha na stronach World Press Photo. Sama organizacja, natomiast, twierdzi, że tego rodzaju wspomaganie się światłem błyskowym jest akceptowalne, o ile pomyślimy o kadrze jako "fotografii dokumentalnej" lub "portrecie".
Burmistrz Charleroi, tymczasem, wskazuje na kolejne zdjęcie - portret otyłego mężczyzny zamkniętego we własnym mieszkaniu, mającego obawiać się rzekomych zagrożeń czyhających za drzwiami.
"Dramatyczne oświetlenie sceny i opis kadru sugeruje, że ten człowiek usiłuje w jakiś sposób uciec przed niebezpiecznym życiem dzielnicy", tłumaczy Paul Magnette. "W rzeczywistości jest to jednak Phillipe Genion, osobowość doskonale znana w Charleroi ze względu na swoje zamiłowanie do… pozowania topless. Mieszka w dość spokojnej okolicy, w domu, który funkcjonuje również jako winiarnia".
W związku z zaistniałą sytuacją, Magnette wysłał do World Press Photo list z żądaniem odebrania nagrody fotografowi. "To przekłamanie stanu faktycznego i dyskryminacja naszego miasta. Trudno tę pracę nazwać reportażem", argumentował. "Charleroi nie jest czarnym sercem Europy. Nie znajdziecie tu mieszkańców, którzy byliby w stanie rozpoznać miasto po cyklu zdjęć p. Troilo".
Pozowanie, zdaniem Magnette, miało również miejsce na zdjęciu kobiety zamkniętej w klatce w lokalnym szpitalu psychiatrycznym. Sam Troilo przyznał, że kadr faktycznie był odgrywany.
Według The New York Times, jednym z problemów okazały się podpisy, które World Press Photo skróciło na własną rękę bazując na bardziej rozbudowanym materiale, nadesłanym wraz ze zgłoszeniem cyklu Giovanniego. 1 marca jury WPP zdecydowało, że włoski fotograf zasłużył na I miejsce w konkursie. Opublikowano też oryginalne podpisy włoskiego reportera.
W czym zatem tkwi problem? Wczoraj wieczorem World Press Photo napisało kolejne oświadczenie, tym razem decydując się na odebranie nagrody Włochowi. Pojawiły się bowiem nowe zarzuty - już nie wysunięte przez burmistrza Charleroi, a fotoreportera Bruno Stevensa. Twierdzi on, że jedno ze zdjęć Troilo zostało wykonane w mieście oddalonym od Charleroi o przeszło 50 kilometrów.
World Press Photo prześledziło zarzuty Stevensa - i faktycznie, jeden z kadrów zarejestrowano w Molenbeek, nieopodal Brukseli. Troilo potwierdził, że mógł w tym przypadku "źle zinterpretować" lokalizację. Na fotografii przedstawiono Vadima Vosteresa, jednego z belgijskich artystów. "Byłem rozkojarzony i popełniłem błąd w opisie zdjęcia. Nie mogę temu zaprzeczyć", dodaje autor. "Niczego jednak nie chciałem ukryć".
"O ile wcześniej nie mieliśmy jednoznacznych dowodów na złamanie zasad, tak w tej chwili nie możemy tego powiedzieć", kontruje Lars Boering, dyrektor World Press Photo. Powołuje się na zapis regulaminu, gdzie ustawianie kadru definiowane jest jako "coś, co nie wydarzyłoby się bez udziału fotografa", dodając: "Chcieliśmy być stuprocentowo pewni. To przecież wyjątkowo trudny proces - musimy ufać fotografom i ich zawodowej etyce. Przeprowadzamy przeróżne kontrole, sprawdzamy rzetelność informacji, ale bez zaufania ten konkurs nie mógłby istnieć. Obecnie, natomiast, przekroczono pewną granicę w sposób jednoznaczny".
Wielu ekspertów uważa jednak, że zasady konkursowe i etyczne złamano już wcześniej. Greg Marinovich, zdobywca nagrody Pulitzera, mówił na łamach The New York Times: "Jeśli fotograf w pewnym sensie wpływa na samą organizację fotografii, to można to nazwać portretem. W fotoreportażu nie ma miejsca na takie zabiegi. Zdjęcia powinny być zdyskwalifikowane".
W wyniku odebrania nagrody Giovanniemu Troilo, I miejsce w kategorii Contemporary Issues przypadło Giulio Di Sturco, autorowi cyklu "Chollywood".