Tygodnik TIME wybrał Agencyjnego Fotografa Roku 2014. Bulet Kilic został doceniony za zdjęcia z granicy turecko-syryjskiej i Ukrainy
Zastanawialiście się kiedyś nad tym, kto wykonuje zdjęcia z pierwszych stron gazet? Komu zawdzięczamy to, że w zaledwie chwilę po wydarzeniu możemy oglądać kadry zapisane bezpośrednio na miejscu? Według TIME, często zapominamy o autorach tych fotografii; koncentrujemy się wyłącznie na agencjach, do których przynależą reporterzy. "Fotografowie agencyjni pracują w cieniu. Nie każdy zna ich nazwiska - każdy za to kojarzy Agence France-Presse, Associated Press, Getty Images czy Reutersa", czytamy na łamach TIME. "Dlatego też od pięciu lat staramy się skierować Waszą uwagę na tych, którzy niejednokrotnie ryzykują dla nas własnym życiem".
W tegorocznej edycji konkursu na Agencyjnego Fotografa Roku największą uwagę redakcji przykuł Bulent Kilic, 35-letni Turek, który współpracuje z AFP (Agence France-Presse) od 2003 roku. W przeciągu ostatnich miesięcy dostarczał regularny, najwyższej klasy materiał z Turcji i Ukrainy; wartościowe okazały się również jego kadry z października, kiedy to był świadkiem powietrznego ataku na bojowników ISIS nieopodal syryjskiego Kobani.
Przenieśmy się jednak na chwilę do Tunceli we wschodniej Turcji, gdzie Bulent przyszedł na świat, i skąd – prawdopodobnie – wzięła się u niego potrzeba dokumentowania lokalnych kryzysów. Rejon, który zamieszkiwała rodzina Kiliców, był zdominowany przez kurdyjskich alawitów. Wciąż wisiało nad nim też wspomnienie masakry w Dersim z okresu międzywojennego, kiedy to państwo tureckie postanowiło definitywnie rozprawić się z mniejszościami narodowymi – a jeśli dołożyć do tego jeszcze ówczesne działania kurdyjskich rebeliantów, nietrudno dziwić się ojcu reportera, który zdecydował się przenieść całą rodzinę do Istambułu. "To był kompletnie inny świat", wspomina Bulent.
Dzięki zmianie miejsca zamieszkania Kilicowi udało się odebrać wykształcenie z zakresu dziennikarstwa i fotografii. Zaraz po ukończeniu studiów rozpoczął pracę dla dziennika Evrensel, gdzie nie tylko robił zdjęcia, ale również je wywoływał i drukował; to zaprowadziło go w końcu do francuskiej AFP.
Początkowo w Agence France-Presse zajmował się dosłownie wszystkim - uwieczniał wydarzenia sportowe, modowe, bywał na wojnach i wiecach politycznych. Pracował głównie na terenie Turcji. "Wtedy najważniejsze rzeczy działy się poza granicami mojego kraju, ale nie narzekałem. Zaletą płynącą z fotografowania sportu jest możliwość wyrobienia refleksu - szybciej przetwarzasz to, co widzisz", tłumaczy. Wszystko zmieniło się w roku 2011, gdy kierownictwo agencji postanowiło Bulenta wysłać do północnej Syrii. "Kiedy doświadczyłem ostrzału artyleryjskiego w Idlib, zdałem sobie sprawę z jednego - w ogóle nie byłem na to gotowy", wspomina Kilic. "To naprawdę jak ruletka. Albo w Ciebie taki pocisk trafi, albo nie".
Bulent do Syrii podróżował już siedmiokrotnie. Za każdym razem był lepiej przygotowany, ale wcale nie oznacza to, że czuł się bezpieczniej. "Sytuacja w tym kraju jest żywcem wyjęta z Mad Maksa. Nie ma praw, nie ma zasad:, zaznacza.
Z początkiem roku sporo czasu spędził również za barykadami w Kijowie. Fotografował nie tylko działania zbrojne; koncentrował się ponadto na wykonaniu portretów protestujących. "Niekiedy wystarczy pokazać czyjąś twarz, by cała historia stała się jasna. Nie trzeba nic dodawać", podkreśla.
Jego kolejnymi, istotnymi kadrami, były te wykonane po katastrofie górniczej w Somie. Zdjęcia przedstawiające skutki eksplozji, wskutek której zginęło ponad 300 osób, obiegły cały świat. "Dostałem się na miejsce przed innymi fotografami - i pewnie dzięki temu zdobyłem jeden z najbardziej istotnych obrazów, jakie kiedykolwiek wykonałem", wspomina.
W nadchodzącym roku Kilic nie zamierza przestać pracować. "Tak wygląda moje życie", mówi. "Zdecydowałem się na nie wiele lat temu, kiedy po raz pierwszy widziałem zdjęcia Juriego Kozyrewa, Jamesa Nachtweya, Josefa Koudelki czy Roberta Capy. To ludzie, którzy są moją największą inspiracją".
Fotografie Bulenta Kilica znajdziecie przede wszystkim w gazetach – jeśli jednak jesteście zainteresowani jego kompletną twórczością, zajrzyjcie do serwisu Lightstalkers, gdzie Turek regularnie dodaje nowe zdjęcia.