Ostatni rok fiskalny nie był dla Nikona łaskawy. Coraz mniej cyfrówek trafia do nabywców, cena akcji jest najniższa od trzech lat, a sama firma zmuszona jest przeprowadzić reorganizację bieżącej struktury korporacyjnej
Na miniony rok fiskalny Nikon szacował zysk rzędu 50 mld jenów (ok. 1,5 mld złotych), w efekcie inkasując kwotę o 3,2 mld niższą. Sam zysk wzrósł tylko nieznacznie w porównaniu z analogicznym okresem ubiegłego roku, bo o 6 punktów procentowych. Problemem jest natomiast spadek sprzedaży o całe 9 procent i niska cena pojedynczej akcji.
Szczegółowe zapiski znajdziecie na drugiej stronie tego dokumentu, gdzie Nikon obwieszcza również powołanie nowych dyrektorów i kierowników. Jednocześnie, planowana jest zmiana roli innych, wysoko postawionych pracowników korporacji, a także dalsze zespalanie działów obrazowania i instrumentów precyzyjnych. Firma chce też rozszerzać swoje wpływy na rynku medycznym.
Większość z nas jako genezę problemu działu obrazowania wskaże zapewne globalnie spadającą sprzedaż aparatów kompaktowych. Wypieranie ich przez smartfony jest już wszechobecne - a Nikon, mimo kilku nieśmiałych prób, w dalszym ciągu zdaje się nie mieć pomysłu na odnalezienie się w nowych realiach. To w końcu segment zupełnie inny, niż sprzęt dla fotografów zawodowych.
Niełatwą sytuację Nikon ma też na rynku bezlusterkowców. Zresztą - żaden producent nie może pochwalić się szczególną intratnością. Aparaty ILC nabywców znajdują najczęściej w Azji (zwłaszcza w Japonii), wciąż borykając się z niskim zaufaniem klientów europejskich i amerykańskich.
Nikon, rzecz jasna, pewne kroki podjął. W większości ich produktów pojawia się teraz moduł Wi-Fi, ułatwiający dzielenie się zdjęciami w serwisach społecznościowych. Debiutują ponadto modele kieszonkowe, ale z większymi matrycami, zostawiające smartfony daleko w tyle pod względem jakości obrazu. Okazuje się jednak, że w chwili obecnej to nie wystarcza - poprawa sytuacji szacowana jest dopiero na drugą połowę bieżącego roku.