Na przykładzie dwóch ujęć Scott Kelby podpowiada, jak efektownie oświetlić Pannę Młodą przy pomocy jednej lampy błyskowej
Wykonując portret ślubny najlepiej jest nie komplikować zbytnio całego zadania, ponieważ pozwala to obniżyć poziom stresu – zarówno u Ciebie, jak i Panny Młodej. Posługując się jednym fleszem, można skupić się na emocjach i ekspresji. Ten piękny, mały kościół miał krótki korytarz. Na jego końcu znajdowały się intensywnie czerwone drzwi, które – moim zdaniem – pięknie kontrastowały z białą suknią i różowawym bukietem naszej panny młodej. Źródło światła stanowiła jedna głowica błyskowa zasilana z przenośnego akumulatora, ale można było równie dobrze użyć flesza z gorącą stopką.
Wykorzystaliśmy zestaw Elinchrom Ranger Quadra, składający się z lekkiego zasilacza i małej głowicy. Jest to jeden z moich podróżnych sprzętów do oświetlania w terenie – daje dużo jaśniejsze światło, niż lampa błyskowa mocowana na aparacie, a jego wbudowany bezprzewodowy wyzwalacz pozwala mi kontrolować siłę błysku z poziomu aparatu.
Zależało mi na tym, by móc swobodnie zmieniać wysokość, z jakiej fotografuję, przyjmując między ławkami pozycję siedzącą lub stojącą, w zależności od tego, czy będę chciał zarejestrować ciasny kadr, czy też szersze ujęcie ukazujące całą postać (ujęcie z ławki zapewniło uzyskanie niższej perspektywy). Używałem zoomu 70–200 mm f/2,8. Wolę fotografować przy dłuższej ogniskowej (jeśli tylko mogę, to do 200 mm), aby uzyskać efekt zagęszczenia perspektywy, zapewniający portretowanej osobie korzystniejszy wygląd.
Billy schował się w pobliskiej futrynie, dzięki czemu mógł trzymać softbox w takiej pozycji, by nie wchodził mi w kadr. Jeśli spojrzysz na zdjęcie wykonane za kulisami, zobaczysz mnie siedzącego w ławce całkiem daleko od naszej panny młodej – w ten sposób mogłem uchwycić jej całą postać. Do takich sesji używam zazwyczaj monopodu zamiast statywu oświetleniowego, bowiem łatwiej jest go przemieszczać i manipulować lampą. Jednak ponieważ zaczęliśmy robić zdjęcia z fleszem zamocowanym na trójnogu, złapaliśmy go w ręce i ustawiliśmy w pożądany sposób.
Lampę umieściliśmy pod kątem mniej więcej 45° względem panny młodej, podnieśliśmy nieco powyżej jej głowy i skierowaliśmy w dół. Tym, czym zajmowaliśmy się przez większość czasu, było zapobieganie odbijaniu się światła. W zależności od tego, jak ukierunkowywaliśmy światło, mogliśmy zobaczyć większą lub mniejszą rzucaną przez nie jasną plamę na czerwonych drzwiach, więc staraliśmy się po centymetrze obracać softbox w każdą stronę, dopóki jej nie usunęliśmy. Tak, pewnie dałoby się ją łatwo wyretuszować w Photoshopie, ale nienawidzę konieczności poprawiania w postprodukcji czegoś, co można od razu dobrze zarejestrować na planie.
Kiedy już zrobiłem ujęcie ukazujące całą sylwetkę, postanowiłem zarejestrować fotografię przedstawiającą pannę młodą oświetloną od tyłu. Pozostawiłem ją stojącą w tym samym miejscu, podczas gdy Billy przeniósł głowicę z softboksem na drugi koniec korytarza. Poza tym wszystko inne było takie samo – 45-stopniowy kąt i światło świecące z góry na dół. Zwiększyłem jeszcze tylko siłę błysku. Nie chciałem uzyskać jedynie podświetlonego konturu wokół ramion, lecz zależało mi na tym, by światło rozlało się także na boki.
Jedyne, co musiałem zrobić w zakresie doboru parametrów ekspozycji, to spróbować użycia różnych czasów otwarcia migawki, aż znalazłem taki, który pozwolił mi połączyć nieco obecnego w korytarzu światła zastanego ze światłem mojej głowicy błyskowej. W tym przypadku, po wypróbowaniu czasów z przedziału od 1/200 s do 1/30 s, okazało się, że 1/80 s pozwala osiągnąć pożądany efekt. Czułość matrycy była ustawiona na ISO 100, zaś przysłona f/5 zapewniła mi lekko nieostre tło. Siłę błysku zredukowałem do mniej niż jednej czwartej mocy lampy.
Światło przyjmuje kolor tego, na co pada, więc gdy białe światło odbiło się od czerwonych drzwi, stało się czerwone. Kiedy zobaczyłem kolorowe zdjęcie podświetlonej panny młodej, okazało się ono bardzo czerwone z powodu światła odbitego od drzwi, więc od razu stwierdziłem, że najlepiej będzie je skonwertować do odcieni szarości. Tej sztuczki nauczyłem się od Brada Moore’a, który często fotografuje na koncertach. Gdy oświetlenie jest złe lub na wokalistkę albo gitarzystę pada upiorne zielone światło, to wie on, że należy przekształcić obraz do postaci czarno-białej, by problem z kolorem zniknął.