Lekkość, swoboda, płynność i mobilność. Z fotografią jest jak z życiem, jest dobra, jeśli bawisz się z nią jak dziecko
Z pozoru truizm, pachnący mądrościami spod znaku Coelho, ale czasem sił już brak, aby stroić w piórka rzeczy, procesy, zdarzenia, które same nasuwają się na swój sposób oczywiste. Niektórzy z Was niepewnie jeszcze stąpają po tej dziedzinie. Jesteście zupełnie różni od pokolenia Waszych ojców, zamkniętych w ciemniach oraz niemalże inni od pierwszej fali autokreatorów, jaka wylała się wraz z rewolucją internetowo-cyfrową pierwszej połowy lat 2000. Dzisiaj fotografowanie nie jest już czynnością aktywności twórczej stricte, w dużej mierze jest to zjawisko sprzężone z komunikowaniem socjokulturowym, takim trochę rozpaczliwym nadążaniem za synchronicznym machaniem ręką w kosmos, zatopioną w tłumie miliarda użytkowników smartfonów. Jeszcze 2 lata temu, wielkie nazwiska uważały za passe bycie na portalu społecznościowym, dziś – nie dość, że muszą nadrabiać zaległości i przepraszać za swoją pychę i zawziętość – dodatkowo przyspieszają, wyprzedzając komunikaty od konkurencji, referując swoje życie i projekty poprzez sprzężenie z Instagramem.
Po kilku latach, gdy dochodzimy już do pewnego sensownie kształtującego się obrazu współczesnych nowych mediów, widzimy, że na czele peletonu stoją najbardziej zdeterminowani biegacze, z konkretnym przepisem na sukces, starannie sprofilowanym fanpejdżem, gdzie w kilku słoikach stoją na półkach ładne obrazki opisane czułym słowem, szczyptą poezji lub bardzo egzotyczną lokacją. Ten obraz ma sens, ale zaczyna się on rozmywać, gdy przyłożymy go do tak zwanej rzeczywistości, która – jak ciało dla tancerza – powinna być narzędziem ruchu, a nie przeszkodą w pokonywaniu odległości. I tutaj rodzi się dramat, choć nazwanie tego dramatem może wydać się przesadzone. To dopiero odległe echa nadchodzących wydarzeń, gdy nasze realne życie, jego sprzężenie z rzeczywistością, szczęściem osobistym, związkami i relacjami z najbliższymi, zaczyna rozjeżdżać się z kreowanym wizerunkiem, oferowanym na sprzedaż w Internecie. Obserwuję ten proces wśród swoich znajomych, dla których napęczniałe fanpejdże stają się wyznacznikiem ich życiowej sytuacji. Niekiedy dramatycznie rozmywając się z rzeczywistością.
Wędrując wśród znajomych po sylwestrowo-noworocznej plaży, przyglądałem się temu procesowi, gdzie wszyscy fotografowali się nawzajem wszystkim, czym tylko dało się sfotografować, puentując ten proces umieszczaniem efektów na swoich profilach. Wyścig o świat, miejsce, przestrzeń, zazdrość i zauważenie dokonywał się w sekundzie bez udziału świadomości. Ktoś gdzieś mądrze zauważył, że w dzisiejszych czasach przestaliśmy już przeżywać rzeczywistość, obrazujemy ją technikami fotograficznymi, nie pamiętając nic z chwili, w której dokonywaliśmy momentu rejestracji. Tym różnimy się od naszych poprzedników, że oni nie zdawali relacji ze swojego życia, oczekiwań z nim związanych poprzez techniki cyfrowego obrazowania. Dzienniki, sztambuchy, zapisy na marginesach kart czytanej książki były własnością ich autorów. Co jest dzisiaj własnością fotografa, gdy nie jest on w stanie powstrzymać się przed rejestrowaniem obrazów ze swojego otoczenia i kompulsywnego umieszczania ich na Instagramie? Oczywiście ten defetyzm jest specjalnie przesadzony, dotyczy tej grupy fotografującej wyłącznie do celów marketingowo-społecznościowych. Istnieje również kategoria, jak sądzę w dużej liczbie reprezentowana wśród Czytelników DCP, która zachowuje sporą dawkę świadomości podczas wyboru tematu, sprzętu, miejsca i celu rejestracji obrazu fotograficznego. I nieważne, czy używacie do tego celu smartfona czy kamery otworkowej, ważne, abyście mieli świadomość, że jakość Waszego życia to jest dzisiaj umiejętność dyscypliny świadomego wyboru, zarówno przy decyzji o naciśnięciu spustu jakiejkolwiek migawki, jak też spustu spłuczki, zmywającej wszelkie śmieci z Waszego życia fotograficzno-emocjonalnego. Mniej znaczy więcej, a więc dużo czytajcie i rozmawiajcie, pozwalając fotografii dojrzeć w sobie. Sięgając po aparat, zarejestrujecie wówczas więcej prawdy, niż przelotny fantom zdarzenia, jakie pojawiło się przed Waszymi oczami. Wszyscy będziemy wówczas sobie bardziej wdzięczni. Być wdzięcznym i przestać się wdzięczyć, to cel i filozofia cała.