Warto mieć taką fotografię. Warto się uśmiechać do siebie, wiedząc, że jest się tak cudownie od niej uzależnionym. Tak mocno, że aż od wszelkich uzależnień wolnym
Pada deszcz, a ja siedzę na plaży. Pod namiotem, który zbiera krople słodkiej wody. Cudowne 5 dni fotografii i słońca dobiega końca. Jak wakacje, które zawsze zbyt szybko się kończą. Ale jestem pełen uśmiechu, nabrałem umiejętności łapania wiatru w żagle zawsze tam, gdzie mam chwile aby sięgnąć po aparat, czy to lipiec, sierpień lub jesienny październik. To rodząca się wolność wyboru obiektywu, sprzętu, filmu czy pleneru, na który chce się wybrać. Na spokojnie i bez przymusu wracam dziś do fotografii sprzed lat, gdy z miłością obłędną biegałem z pierwszą moją cyfrową lustrzanką.
Dziś, po latach znów to mam, za sprawą aparatu w komórce, który daje mi radość swobodnego pstrykania. Bez żadnego napięcia, bez potrzeby kontroli, z czystą radością i świeżością nuworysza zmieszaną z doświadczeniem fotograficznego wygi. I tak jest pięknie, bo gdy chcę zrobić coś bardziej wewnętrznego, schowanego i niewypowiedzianego, wtedy sięgam po moje 12 klatek, celebrując ich powolność i nieoczywistość. Gdyby niepewności było mi za mało, zapominam światłomierza i naświetlam "na oko". Radość z takiej klatki jest później podwójna.
Jak zawsze, ze swoją fotografią podróżuję wraz z emocjami. Staram się, aby były czyste. Jak te moje kadry, proste i jednoznaczne, choć tak trudne jednocześnie. Fotografuję moją bliską, tak jak lubię, od zawsze. To pakt o miłości, dwutakt bicia serca. gdy dwie komory pompują tą samą krew do źródła. Lubię pogubić się w tej dwuznaczności, kiedy ja fotografuję Ją, a zdjęcia są jej, gdy ona fotografuje mnie, a zdjęcia są moje. Później uroczo przekomarzamy się nad istotą swojego ego, kto, kiedy, gdzie i kogo? Na szczęście oboje mamy dystans do siebie. Ona i ja. Ja i moja Fotografia.
To zabawne, kiedy mniej o niej myślę, to wówczas jest dla mnie czulsza. Gdy jej pożądam, skrywa się, a ja się gubię, szukając jej prostoty. Kiedy droczę się ze sobą, że jej nie potrzebuję, urokiem swoim mnie znów ujmuje. Tak już od wielu lat sobie tańczymy. Wszystko, co dobre w moim życiu, z nią jest związane. Warto mieć taką fotografię. Warto się uśmiechać do siebie, wiedząc, że jest się tak cudownie od niej uzależnionym. Tak mocno, że aż od wszelkich uzależnień wolnym. Bo w niewoli wolności jest istotą spełnienia. Pasja fotograficzna, reporterska, portretowa, krajobrazowa czy aktowa to tylko pochodne jednego głodnego zewu, aby nabazgrać coś na ścianie jaskini życia, w której żyjemy.
Niebo się przeciera, słone fale mniej są groźne. Światło piękne. Świat jest tutaj...