Nie tak wyobrażałem sobie spottera. A już na pewno nie w garniturze i za kierownicą terenowego samochodu. Jednak by być spotterem i mieć za co fotografować samoloty na lotniskach całego świata, trzeba zarabiać
PROfil |
Wojciech Kmiecik Pochodzi z Krakowa, od dwudziestu lat uwiecznia latające maszyny. Jako menedżer haruje na co dzień w branży kosmetycznej, by potem rozkoszować się przyjemnością pstrykania zdjęć samolotom na Bliskim Wschodzie czy w dalekich Stanach. |
W Polsce jest kilka tysięcy spotterów. Im większe lotnisko, tym większa grupa spotterska. Mają coś wspólnego z paparazzi. Przesiadują godzinami przed ogrodzeniem lotniska i czekają na lądujące czy startujące samoloty. "Mamy szczęście, lotnisko w Krakowie Balicach to świetne miejsce do fotografowania", cieszy się Kmiecik. "Samoloty mogą nam przelatywać bezpośrednio nad głową. Ogromne są to maszyny, kilkanaście, kilkadziesiąt nawet ton. Taki powietrzny kolos robi niesamowite wrażenie".
Są ludzie, którzy tylko obserwują samoloty. Inni zapisują ich rejestracje, oglądając maszyny przez lornetkę i jest trzecia grupa, która fotografuje. Niektórzy wyłapują samoloty na wysokościach przelotowych, tj. ok. 10 km nad ziemią. Do tego potrzebny jest bardzo długi obiektyw. Trzeba też umiejętnie dopasować przesłonę. Najlepsi, ze sprzętem za dziesiątki tysięcy złotych, rozpoznają przewoźnika, typ maszyny, a nawet numer rejestracyjny.
Rasowy spotter nie robi zdjęć seriami, nie pstryka bez opamiętania z myślą - "przecież coś się wybierze". Być może takie są początki tej pasji, ale potem już jako zawodowiec czeka do samego końca na ten najlepszy moment. Zwykle polują na samoloty grupami. Z góry najlepiej ich widać. Pilot, Sławomir Majcher z dwudziestoletnim stażem za sterami, spotyka spotterów niemal codziennie: "Przy dobrej pogodzie przez cały dzień ktoś tam stoi przy płocie i robi zdjęcia. Widać ich dość wyraźnie".
Najlepsze fotografie trafiają do spotterskich portali, tam są publikowane i surowo oceniane. Wybitne zdjęcia są rankingowane i tutaj zaczyna się wymierny sukces tego fotografowania. Mieć swoje zdjęcie w "topie" na Jetphotos.net to jest coś. Już sama kwalifikacja jest wyróżnieniem. Screenerzy decydują, czy zdjęcie jest na tyle dobre, żeby je opublikować, a następnie licznik oglądalności zaczyna się rozkręcać. Najlepsi osiągają nawet kilka tysięcy kliknięć. Kmiecik sprawdza swoje zdjęcia w każdej wolnej chwili. Jest na drugim miejscu, jeśli policzyć opublikowane fotografie. Na portalu są fotki kilkunastu tysięcy spotterów z całego świata.
Spotterską mekką jest plaża i tuż przy niej lotnisko w St. Maarten w Stanach Zjednoczonych. Tam samoloty są na wyciągnięcie ręki, lądują kilkanaście, a czasem nawet kilka metrów nad głową. W Europie też nie brakuje ekscytujących miejsc. Wojciech Kmiecik z Krakowa był w całej Europie, z wyjątkiem Białorusi. Oglądał wszystkie duże lotniska. "Byłem w takich krajach jak Albania czy Portugalia, także naprawdę daleko. Byłem w USA, na Bliskim Wschodzie w Turcji, gdzie podejście do spottingu jest dość specyficzne". Tam same lotniska wyglądają trochę jak więzienie, ponieważ są ogrodzone wysokim płotem. Co kawałek są też wieże strzelnicze z żołnierzami, którzy stoją i pilnują terenu portu.
Problemy z policją czy ochroną lotniska są przypisane do spottingu. Najbardziej kłopotliwi są stróże prawa w USA i we Włoszech. Służby ochrony są szczególnie aktywne, gdy przylatuje samolot z delegacją państwową, np. z Barackiem Obamą. Wtedy mundurowi są wyjątkowo uczuleni na obcokrajowców z aparatami. Samoloty izraelskie też są pod specjalnym nadzorem. "Zdarza się, że lądujemy na komisariacie i rozmawiamy z miejscową policją", relacjonuje Kmiecik. "W Szwajcarii dostałem nakaz opuszczenia kraju w ciągu 24 godzin. Tylko dlatego, że fotografowałem samolot z Izraela. Nie posłuchałem, zostałem w Szwajcarii dłużej. Uznałem, że nie ma się czym przejmować".
Ochrona lotniska często przeszukuje spotterom plecaki, chcą zobaczyć, co mają w środku, ponadto kontroluje dokumenty i skrupulatnie sprawdza, czy pobyt jest legalny. Pierwsze pytanie, jakie się pojawia - co tutaj robimy?
W Nowym Jorku na lotnisku Newark policjanci zwykle proszą spotterów o skasowanie zdjęć. Najśmieszniejsze jest to, że można odzyskać wszystkie fotki. Są specjalne programy, które potrafią odczytać utracone dane z kart pamięci.
Są też kraje, gdzie spotting jest bardzo popularny. Niemcy i Holendrzy są przyjaźnie nastawieni do fotografów krzątających się wokół lotnisk. By mieć ich na oku i najlepiej w jednym miejscu, mają swoje tak zwane "górki", między innymi w Monachium i we Frankfurcie. "To są wygrodzone miejsca, lekko podniesione, gdzie spotterzy mogą spokojnie robić zdjęcia w takim najbardziej interesującym miejscu", dodaje pilot Sławomir Majcher. "Mnie to cieszy, bo zdarzyło mi się takich zdjęć kilka znaleźć, gdzie sam siebie rozpoznałem".
Piloci potrafią się zrewanżować. Majcher dodaje: "W trakcie kołowania jest sporo rzeczy do zrobienia w samolocie. W związku z tym nie zawsze jest czas, żeby przyglądać się temu, co robią spotterzy. Czasem, jak jest chwila wolnego, kapitanowie podczas kołowania otwierają szybę i machają. Ja też czasem macham. Ewentualnie można im zamigać światłami, ale nic poza tym".
W torbie fotografa |
Wojciech Kmiecik od dłuższego czasu fotografuje aparatami Canon EOS z matrycami APS-C. Najważniejszy jest jednak obiektyw. Korzysta przede wszystkim z Canona EF 100– 400 mm f/4,5–5,6 L IS USM. |
Najbardziej poszukiwane są tak zwane perełki. Samoloty malowane przy okazji różnych imprez, np. mistrzostw świata w piłce nożnej. Każde specjalne malowanie robi ogromne wrażenie. Nawet w Polsce LOT pomalował embraera w >>Damę z łasiczką<<. "Pierwszy raz okleiliśmy embraera 145 serduszkami", wspomina Majcher. "Ponad sześć lat temu lataliśmy dla Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Też pojawiły się zdjęcia samolotu z serduszkiem, bo to było nowe i nietypowe".
Drogi sprzęt do robienia zdjęć to jedno, ale ważne są też skanery, czyli niewielkie urządzenia służące do podsłuchiwania rozmów między pilotami a wieżą. Dzięki temu jest czas na przygotowania przed zbliżającym się samolotem. Spotterzy tylko odsłuchują rozmowy na linii pilot-wieża, nie publikują ich dalej, co zresztą jest prawnie zabronione. Czasem nawet pracownicy lotnisk dają znać znajomym spotterom o jakiejś nadlatującej atrakcji. "Współpracujemy z lotniskiem w Krakowie, które jest coraz lepiej do nas nastawione", zdradza Kmiecik.
Kmiecik nie myśli o tym, żeby zostać pilotem. Uważa, że jeśli czymś zajmowałby się na co dzień, to już nie sprawiałoby mu to takiej radości. Jednak zdarza się, że spotter spełnia marzenia i zasiada za sterami samolotu. "Znam przypadki, że ktoś był spotterem i został pilotem", dodaje Kmiecik. "Znam kilku pilotów, którzy są spotterami. Robią jedne z najlepszych fotek. W czasie lotu z jednego samolotu robią zdjęcia drugiemu. To jest niepowtarzalna sceneria".
Urlop to świetna okazja, by poznać nieodkryte jeszcze lotniska. Okazuje się, że łatwo połączyć jedno z drugim. Wakacje na Karaibach? "Oczywiście plaża jest mile widziana, ale tam też są lotniska", śmieje się krakowski spotter, "i w dodatku świetne miejsca do robienia zdjęć. Jak choćby wspomniane St. Maarten" .