Ben Brain zachęca do weekendowych wypraw fotograficznych i podpowiada jak się do nich przygotować
Fotografia podróżnicza jest dość trudna do zdefiniowania. Jeśli o mnie chodzi, to jej istotą jest uchwycenie esencji doświadczenia jakiegoś miejsca, które nie jest moim domem. Może znajdować się ono gdziekolwiek – w sąsiedztwie miasta, w którym mieszkam, albo na końcu świata. W przypadku wielu osób doświadczenie związane ze zmianą otoczenia, w jakim zazwyczaj robią zdjęcia, może ożywić ich zmysł widzenia i być owocne pod względem fotograficznym. Tak właśnie dzieje się często w moim przypadku i dlatego tak cieszę się z możliwości podróżowania.
Czy jest lepszy sposób na spędzenie długiego weekendu niż wypad do innego miasta tanimi liniami lotniczymi? Tak właśnie zrobiłem i wybrałem się z krótką wizytą do zachwycającego katalońskiego miasta – słynnej Barcelony leżącej w Hiszpanii. Bogactwo barwnych ludzkich typów, niesamowita architektura, żywe kolory i wspaniała kulturalna atmosfera sprawiają, że miasto to idealnie się nadaje na parodniową twórczą sesję fotograficzną. Doświadczenia związane z jakimś miejscem w przypadku każdej osoby są zupełnie inne. Ja chciałem się skupić na tym, czego sam doświadczyłem. Oczywiście musiałem też obowiązkowo zrobić zdjęcia wspaniałych budowli Gaudiego, ale zdecydowanie to te mniej oczywiste obrazy oddają moje prawdziwe wrażenia: oślepiający blask czerwonych bugenwilli, ryby na targu, promienie słońca przedzierające się przez liście aloesu przypominającego stwora z innego świata, pofalowana mozaika na dnie basenu i mądre, przenikliwe spojrzenie starca.
Podoba mi się sposób, w jaki obrazy te wzajemnie na siebie oddziałują w moim kolażu. Wzmacniają się nawzajem i tworzą obraz mojego doświadczenia, ukazując razem więcej niż oglądane pojedynczo.