O początkach kariery, viralowych sukcesach, łączeniu w fotografii różnych mediów oraz kondycji branży reklamowej z Janem Kriwolem rozmawia Julia Kaczorowska
PROfil |
Jan Kriwol Fotograf reklamowy Rocznik 80. Urodził się i mieszka w Warszawie. Zaczynał od fotografii akcji i sportów deskowych, z czasem zwrócił się w stronę komercji. Jego prace cechuje ironia, poczucie humoru i dystans do codzienności, często wykorzystuje iluzję i łączy różnie media. Laureat nagrody KTR w kategorii Fotografia. Pracował dla takich marek jak Prosto, Kieser Training, AXN, Red Bull, Canon, Sihlcity, Play, Obi, Biblioteka Narodowa, Nike, Pajak Sport. Więcej na: www.kriwol.com |
Cześć! Bardzo lubię wymyślać. Staram się pokazywać świat, który mnie otacza, inaczej niż wszyscy go odbierają. Lubię realizować pomysły, które wcześniej nie były realizowane za pomocą zdjęć oraz po prostu wyjeżdżać w miejsca, do których prawdopodobnie bym nie dotarł, gdyby nie chęć lub potrzeba ich sfotografowania.
Tak, rzeczywiście to dzięki deskorolce zająłem się na poważnie fotografią, w okresie kiedy miałem dosyć poważną kontuzję kolana i nie mogłem jeździć, a chciałem być wciąż blisko skateboardingu. Fotografując skateboarding, nauczyłem się kadrowania i pracy ze światłem. Ale z czasem zacząłem czuć, że wciąż robię to samo i że to nie moja fotografia ewoluuje, tylko triki, które pokazuję na zdjęciach. Kiedyś wpadł w moje ręce album „Luerzer’s Archive 200 Best Ad Photographers”, który pokazał mi zupełnie inne podejście do fotografii. Wręcz oniemiałem. Od razu wiedziałem, że chcę zająć się fotografią komercyjną, choć sam kierunek wykrystalizował się trochę później. Wtedy zmieniłem styl pracy, zacząłem robić zdecydowanie więcej portretów i nierzeczywistych, reżyserowanych zdjęć sytuacyjnych, które wciąż najbardziej lubię robić. Dosyć szybko odezwały się do mnie dwie warszawskie agencje fotograficzne z propozycjami współpracy i nagle marzenie się urzeczywistniło.
Tak, pamiętam. To był prawdziwy skok na głęboką wodę, kampania dla jednego z telekomów. To była praktycznie moja pierwsza sesja w studiu, byłem kompletnie zielony w temacie światła sztucznego. Na szczęście dobrze wiedziałem, jaki efekt chcę osiągnąć i to się udało. Sesja jednak trwała blisko 20 godzin.
„Human After All” to typowy przykład połączenia fotografii i CGI. Ja jestem autorem zdjęć, a Markos zajął się stworzeniem w 3D układu krwionośnego w ludzkich pozach. Serię wymyśliłem ładnych kilka lat temu, ale znalezienie odpowiedniego artysty 3D oraz sama realizacja były naprawdę czasochłonne. Dziś na co dzień pracuję w ten sposób, łącząc zdjęcia z grafiką w 3D. Zarówno gdy to ja jestem autorem całego zdjęcia przestrzeni, w którą wstawia się elementy 3D, jak i odwrotnie, kiedy to wyrenderowany jest cały obrazek, a ja muszę dofotografować ludzi, którzy mają się w nim znaleźć. Tak było w przypadku ostatniej kampanii firmy PROSTO.