Jeden z najwybitniejszych fotografów, dokumentujący mroźną Północ Ragnar "Rax" Axelsson dzieli się swoimi spostrzeżeniami i udziela wskazówek
PROfil |
Ragnar Axelsson Znany również jako Rax, Ragnar Axelsson urodził się na Islandii w 1958 roku i kształcił się na fotografa studyjnego wykonującego portrety. Mając zaledwie 18 lat, został etatowym fotografem jednej z najpoczytniejszych islandzkich gazet "Morgunblaðið" i od tego czasu kontynuuje swoją życiową misję, polegającą na uwiecznianiu życia ludzi i ukazywaniu przyrody Północy. Od wczesnych lat 80. podróżuje po całej Arktyce dokumentując życie Eskimosów zamieszkujących i polujących na terenach północnej Kanady i Grenlandii, hodowców i rybaków z rejonu Północnego Atlantyku i rdzennych mieszkańców północnej Skandynawii i Syberii. Jego fotoreportaże były publikowane w magazynach: Time, Life, Stern, Geographical i Newsweek, a także prezentowane na wystawach organizowanych na całym świecie. Rax wydał również trzy albumy: Faces of the North (2004), Last Days of the Arctic (2010) i Behind the Mountains (2013). www.rax.is |
Zacząłem robić zdjęcia już jako dziecko, gdy miałem około 10 lat. Latem mieszkaliśmy na farmie i tam zacząłem fotografować krajobrazy, zwierzęta i ludzi pracujących w gospodarstwie. Potem uczyłem się przez dwa lata, praktykując w studiu portretowym na Islandii, ale nie ukończyłem nauki, ponieważ mój mistrz zmuszony był zamknąć atelier. Praca w gazecie "Morgunblaðið" okazała się jednak najlepszą szkołą, o jakiej mógłby marzyć początkujący adept fotografii. Później odbyłem kilka kursów u słynnej Mary Ellen Mark.
Chcąc zrealizować wszystkie moje pomysły, powinienem zdecydować się na stanowczy krok i zostać fotografem niezależnym, ale tutaj, na Islandii, nie jest to możliwe, ponieważ rynek jest zbyt mały. Fotografia dokumentalna nie jest u nas wspierana, rozumiana i nie cieszy się takim uznaniem jak w innych krajach. Kiedy zacząłeś realizować swoje własne projekty? Dość wcześnie. Dużo czasu spędziłem na realizacji moich fotoreportaży. Były to moje własne projekty, zdjęcia robiłem naprawdę długo i ostatecznie stworzyłem z nich album. Opublikowane w nim fotografie powstawały na przestrzeni 25 lat niejako przy okazji zdjęć, które wykonywałem dla gazety.
Dobre pytanie. Zadawałem je sobie wiele razy na początku, zastanawiając się, dlaczego tak bardzo się torturuję! Przypuszczam, że byłem zafascynowany pierwszymi odkrywcami Arktyki i ich heroiczną postawą. Ważne stało się dla mnie udokumentowanie życia w Arktyce, ponieważ bardzo szybko się ono zmienia. Już w niedługim czasie możemy mieć do czynienia z zupełnie nową Arktyką.
Arktyka jest jak magnes, który nie pozwala mi się od niej oderwać na dłużej. Jest w tym miejscu coś magicznego. Lubię fotografować, gdy jest mróz, i pokazywać, jak radzą sobie z nim mieszkający tu ludzie. Pomimo tego, chciałbym zrobić jednak nieco więcej zdjęć w ciepłych krajach i udokumentować zachodzące zmiany klimatyczne.
Młode pokolenie chce już żyć inaczej. Egzystencja myśliwych w tak małej społeczności jest bardzo trudna. Zdaję sobie sprawę, że tytuł albumu jest nieco dramatyczny, ale chciałem, by ludzie zatrzymali się na chwilę i zastanowili nad tym. Arktyka szybko się zmienia i to samo dotyczy sposobu życia jej mieszkańców. Myśliwi i polowania, jakie znamy z przeszłości, mogą zniknąć już w ciągu najbliższych lat. Również pokrywa lodowa skuwająca wody Oceanu Arktycznego staje się coraz cieńsza, co nie pozostaje bez wpływu na życie myśliwych.
Wychowałem się na niej. Mój ojciec miał ciemnię i moje pierwsze wspomnienie związane są z magią, jaką było powolne pojawianie się obrazu na odbitce zanurzonej w wywoływaczu. Kiedy byłem małym chłopcem, kolekcjonowałem czasopisma, takie jak Life, Stern i Leica Photography, w których publikowane były wspaniałe fotografie. Obraz w odcieniach szarości ma dużo większą siłę wyrazu. Dzisiejsze magazyny i gazety są w mniejszym lub większym stopniu zdominowane przez fotografię kolorową. Ale dobre, czarno-białe zdjęcie pozostawia więcej miejsca dla wyobraźni. Młodzi fotografowie mogliby się wiele nauczyć, pracując w ciemni i wykorzystując stosowane w niej techniki podczas przetwarzania swoich cyfrowych obrazów. Ja edytuję swoje cyfrowe pliki w taki sam sposób, jak wywoływałbym czarno-białe zdjęcia w ciemni, nadając im specyficzny dla moich prac wygląd poprzez miejscowe przyciemnianie i rozjaśnianie obrazu.
W przypadku cyfrowych plików zawsze jest coś do zrobienia, trzeba np. podnieść kontrast albo miejscowo przyciemnić lub rozjaśnić obraz. Nie rozumiem kontrowersji, jakie w niektórych kręgach wywołuje temat edycji cyfrowych zdjęć. Zanim nastała era fotografii cyfrowej, różne kolorowe błony filmowe pozwalały rejestrować kolory na wiele sposobów, a fotografowie stosowali filtry, które przyciemniały niebo lub zmieniały temperaturę barwową światła. I nikomu to nie przeszkadzało. Trzeba jednak przy tym pamiętać, że zmienianie obrazu – poprzez dodawanie lub usuwanie z niego elementów – jest w pracy dokumentalisty absolutnie niedozwolone.
Nie kładźcie się spać! Noce są długie, a światło jest wówczas zdecydowanie najlepsze.
Zdobyłem wiele nagród, myślę, że ok. 30. Doceniam to, ale nie na nich najbardziej mi zależy. Największą satysfakcją jest to, kiedy ludzie żywo reagują na moje fotografie.