Inspiracje / Sylwetki mistrzów

Elliott Erwitt - "Wolę, by moje fotografie były śmieszne, niż tragiczne"

Sylwetki mistrzów | 2016-05-01

Choć ma na karku 86 lat, nadal aktywnie fotografuje. Rozmawiamy z żywą legendą Agencji Magnum - fotografem, który do historii przeszedł dzięki zdjęciom prezydentów i... psów!

PROfil

fotograf Elliott Erwitt
Elliott Erwitt
Urodził się w 1928 r. w Paryżu i znany jest bardziej jako autor fotoreportaży, niż ekscentrycznych zdjęć dokumentalnych i reklamowych. W 1953 r. został zaproszony do Magnum Photos przez współzałożyciela tej agencji Roberta Capę, później był również jej prezesem przez trzy kadencje. Oprócz opublikowania wielu książek i wystaw prezentowanych na całym świecie, Elliott wyreżyserował i wyprodukował kilka filmów dokumentalnych, komedii oraz programów telewizyjnych, obecnie jednak skupia się na swojej pierwszej miłości, czyli fotografii.

Elliott Erwitt jest prawdziwą ikoną współczesnej fotografii. Mający obecnie 86 lat artysta był świadkiem wielu najważniejszych wydarzeń: początków agencji Magnum, złotego wieku fotoreportażu w latach 50. i 60., no i, oczywiście, pojawienia się aparatów cyfrowych.

Elliott Erwitt wykorzystuje je do tworzenia zdjęć reklamowych, ale przy realizacji prywatnych projektów pozostaje wierny analogowemu aparatowi Leica. Nigdy jednak nie przywiązywał zbytniej wagi do sprzętu, na jakim pracuje i niechętnie daje się wciągnąć w dyskusję na te tematy.

Nie przeszkadzaj

Elliott jest mistrzem rejestrowania intymnych chwil, czego doskonałym przykładem jest wykonane przez niego w 1953 r. klasyczne ujęcie swojej ówczesnej żony z dzieckiem na łóżku. "Szczery styl tej fotografii był dla mnie czymś naturalnym, jestem wrażliwy na tego typu treści ukryte w scenie" - mówi. "Ważne jest, aby być dyskretnym - nie chcesz przecież zepsuć wyjątkowej sytuacji".

Elliott Erwitt znany jest ze swojego zamiłowania do wykonywania czasem prześmiewczych, nieco dziwacznych i absurdalnych zdjęć. "Życzliwa ironia" to termin często stosowany w odniesieniu do jego prac, a on tak samo chętnie uwiecznia psy, jak i prezydentów USA. Od zawsze zajmuje się fotografią reklamową, a swoje prywatne projekty realizuje w przerwach między zleceniami lub nawet w ich trakcie. Jego prawdopodobnie najbardziej znanym obrazem jest zdjęcie pieska Chihuahua.

Zapytany o swoje zamiłowanie do portretowania psów, Erwitt odpowiada w charakterystyczny dla siebie sposób. "Naprawdę lubię psy: to niezwykle przyjazne zwierzęta. Psy są bardzo podobne do ludzi, tylko mają więcej włosów. Ale nie narzekają i nie proszą Cię o pieniądze lub odbitkę dla siebie".

Chociaż bezsprzecznie należy do panteonu wielkich amerykańskich fotografów, Elliott Erwitt czuje się kosmopolitą. Urodził się w 1928 r. w Paryżu, w rodzinie rosyjskich imigrantów. Dzieciństwo spędził w Mediolanie, a następnie wraz z całą rodziną wyemigrował w 1939 r. przez Francję do USA.

Felix, Gladys i Rover, 1974, fot. Elliott Erwitt
Felix, Gladys i Rover, 1974, fot. Elliott Erwitt
Klasyczne zdjęcie przedstawiające dwa psy i ich właściciela, wykonane w Nowym Jorku. "Psy bardzo mnie inspirują" - wyjaśnia Erwitt
Felix, Gladys i Rover, 1974, fot. Elliott Erwitt
Klasyczne zdjęcie przedstawiające dwa psy i ich właściciela, wykonane w Nowym Jorku. "Psy bardzo mnie inspirują" - wyjaśnia Erwitt

Jako nastolatek mieszkał w Hollywood, gdzie zainteresował się fotografią i pracował w laboratorium fotograficznym, potem zaś zaczął eksperymentować z fotografią, studiując w Los Angeles City College. W 1948 r. przeniósł się do Nowego Jorku i pracował jako pomoc w klasach filmowych w New School for Social Research.

Sławnych ludzi fotografuje się tak samo, jak tych nieznanych. Ale gwiazdy częściej uczestniczą w takich sesjach, więc są zdecydowanie mniej zestresowane.

Był to dla młodego Elliotta moment kluczowy: miał tam bowiem szczęście spotkać dwie bardzo znaczące w historii fotografii postaci - Roy'a Strykera, byłego szefa Farm Security Administration, oraz legendarnego założyciel agencji Magnum, Roberta Capę. "Capa był dla mnie bardzo miły" - wspomina Elliott. "Pomógł mi potem dołączyć do zespołu Magnum - agencji, którą powołał do życia". Elliott Erwitt wstąpił w jej szeregi w 1953 r. po demobilizacji armii amerykańskiej.

Pracował jako niezależny fotograf dla pism Collier's, Look, Life, Holiday i innych wiodących tytułów w złotych latach magazynów ilustrowanych. W przełomowym momencie zimnej wojny, wykonał wiele znanych fotografii polityków, w tym Che Guevary i Richarda Nixona dotykającego palcem klapy marynarki Nikity Chruszczowa.

Fort Dix, 1951, fot. Elliott Erwitt
Fort Dix, 1951, fot. Elliott Erwitt
Zdjęcie powstałe w bazie armii USA w New Jersey, zrobione w czasie, gdy armia zaczęła szkolić razem czarnych i białych żołnierzy
Fort Dix, 1951, fot. Elliott Erwitt
Zdjęcie powstałe w bazie armii USA w New Jersey w czasie, gdy armia zaczęła szkolić razem czarnych i białych żołnierzy

Blisko i daleko

Realizując zlecenia o charakterze dziennikarskim i reklamowym, Elliot odbył wiele podróży, podczas których w przerwach w pracy komercyjnej wykonywał swoje dyskretne, niepozowane zdjęcia uliczne. "Cieszę się, że mogę nadal tworzyć zdjęcia dla branży reklamowej, ponieważ mam kilka byłych żon i dzieci, którym muszę pomagać".

Psy są bardzo podobne do ludzi, tylko mają więcej włosów. Ale nie narzekają i nie proszą Cię o pieniądze.

Jeśli chodzi o technikę fotografowania, to Elliott znany jest ze swojej umiejętności błyskawicznego robienia zdjęć. O procesie fotografowania mówi, że "jest to po prostu układanie wszystkich elementów w prostokątnej ramce". Słynna jest historia o tym, jak pojawił się on na uroczystości inauguracji pierwszej kadencji prezydentury Obamy, zrobił jedną fotografię i wyszedł. Żadnych zdjęć próbnych, żadnej lampy błyskowej, żadnego biegania w poszukiwaniu lepszego miejsca...

Elliott twierdzi, że uwiecznia wszystko to, co przyciągnie jego wzrok. "Nie zabieram ze sobą aparatu, by robić nim zdjęcia; myślę, że jest on dla mnie tym, czym dla dziecka ulubiona maskotka, dająca mu poczucie bezpieczeństwa" - wyjaśnia na swojej stronie internetowej. "Mały aparat można zawsze mieć pod ręką. Zazwyczaj jest bowiem tak, że kiedy akurat nie masz go przy sobie, to, jak na złość, dostrzegasz świetną okazję do wykonania zdjęcia..."

Inwestytura Lyndona Johnsona, 1965, fot. Elliott Erwitt
Inwestytura Lyndona Johnsona, 1965, fot. Elliott Erwitt
Zdjęcie zrealizowane podczas zaprzysiężenia Johnsona w Waszyngtonie
Inwestytura Lyndona Johnsona, 1965, fot. Elliott Erwitt
Zdjęcie zrealizowane podczas zaprzysiężenia Johnsona w Waszyngtonie

Elliott Erwitt przekonuje, że wcale nie stara się robić zabawnych zdjęć. "Nie wstaję rano z myślą, że sfotografuję dziś coś śmiesznego lub kontrowersyjnego. Jeśli jednak ludzie uważają, że moje zdjęcia są zabawne, to jestem zadowolony, kiedy słyszę takie komentarze. Wolę, by moje fotografie były śmieszne, niż tragiczne. Jeżeli kogoś bawią moje obrazy, to mnie wypada się z tego powodu tylko cieszyć". Kiedy przychodzi mu wybierać pomiędzy fotografowaniem w kolorze lub w czarni i bieli, Elliott wyjaśnia, że jego decyzja zależy zazwyczaj od charakteru zadania, ale realizując swoje osobiste projekty, nadal woli odcienie szarości.

Oprócz prezydentów, sfotografował również kilka naprawdę znanych gwiazd, od Arnolda Schwarzeneggera po Marilyn Monroe. Czy kiedykolwiek czuł się przez nich onieśmielony? "Ani trochę. Sławnych ludzi fotografuje się tak samo, jak tych nieznanych. Ale gwiazdy częściej uczestniczą w takich sesjach, więc są zdecydowanie mniej zestresowane. Poza tym zdjęcia gwiazd lepiej się sprzedają".


Kalifornia, 1955, fot. Elliott Erwitt
To zdjęcie jest jedną z najbardziej znanych fotografii Elliotta - taki intymny "decydujący moment"
Kalifornia, 1955, fot. Elliott Erwitt
To zdjęcie jest jedną z najbardziej znanych fotografii Elliotta - taki intymny "decydujący moment"

Osioł, czyli alter ego

Wcześniej wspomnieliśmy już o tym, że Elliott Erwitt lubi sobie żartować, co wyraża się m.in. stworzeniem przez niego fotograficznego alter ego, André S Solidora; nie przez przypadek jego inicjały układają się w angielskie słowo "ASS", które w potocznym tłumaczeniu oznacza osła lub tyłek. André to postać mająca uosabiać pretensjonalnego artystę, pochodzącego z jednej z francuskich kolonii na Karaibach, który również sprzedaje swoje prace za pośrednictwem Magnum Photos, w tym takie klasyczne już obrazy, jak Naga fotografka, Ochroniarze i łoś, Głowa z arbuza, czy Cygara Cohiba i Paląca ryba.

"Stworzyłem André dla zabawy" - wyjaśnia Elliott. "Został on wykreowany specjalnie na potrzeby fotografii artystycznej i krytyków sztuki". Jako André opublikował książkę The Art of André S Solidor (2009), a jego prace wystawione zostały w 2011 r. w galerii Paual Smitha w Londynie.

Rozmawiając z Elliottem, bardzo trudno jest uwierzyć, że po drugiej stronie słuchawki telefonu znajduje się facet mający niemal 86 lat. Jak ocenia swoją karierę? "Jestem z niej bardzo zadowolony. Obecnie chcę jednak zająć się czymś łatwiejszym i skupić się na książkach oraz wystawach" - mówi. "Teraz odbywa się wystawa moich prac w Paryżu, przygotowuję serię albumów Regarding Women z moimi zdjęciami kobiet, ale równocześnie robię sesję zdjęciową dla producenta szkockiej whisky Macallan, z której fotografie mają wzbogacić ich kolekcję Masters of Photography. Nie widzę powodu, bym miał przejść na emeryturę".

Empire State Building, 1955, fot. Elliott Erwitt, Plac Czerwony, 1957
Plac Czerwony, 1957, fot. Elliott Erwitt (z lewej)
Fotografia wykonana w czasach zimnej wojny, podczas parady odbywającej się w byłym Związku Radzieckim w 40. rocznicę wybuchu Rewolucji Październikowej
Empire State Building, 1955, fot. Elliott Erwitt (z prawej)
To zdjęcie spowitej mgłą ikony Nowego Jorku stanowi dowód silnego związku, jaki łączy Elliotta z tym miastem
Plac Czerwony, 1957, fot. Elliott Erwitt (z prawej)
Fotografia wykonana w czasach zimnej wojny, podczas parady odbywającej się w byłym Związku Radzieckim w 40. rocznicę wybuchu Rewolucji Październikowej
Empire State Building, 1955, fot. Elliott Erwitt (z lewej)
To zdjęcie spowitej mgłą ikony Nowego Jorku stanowi dowód silnego związku, jaki łączy Elliotta z tym miastem

Elliott Erwitt radzi, jak stać się lepszym fotografem

  • Rozglądaj się
    "Oglądaj prace innych ludzi, ale nie tylko zdjęcia - analizuj też obrazy, rysunki i filmy".
  • Cartier-Bresson to mistrz
    "Jeśli chcesz nauczyć się lepszego komponowania zdjęć, to przyglądaj się dziełom mistrzów. Henri Cartier-Bresson jest najlepszym wzorem do naśladowania w zakresie układania elementów w kadrze".
  • Nie chodź na skróty
    "Nie ma możliwości, by tworzyć oryginalne obrazy naśladując czyjś sposób pracy. Ty sam musisz wypracować własny styl".
  • Traktuj to jako hobby
    "Najlepiej jest traktować fotografię jako hobby, a jeśli uda Ci się przekształcić je w zawód, to bardzo dobrze. Jeżeli nastawisz się, że od razu zrobisz oszałamiającą karierę fotografa, to może Ci się to nie udać, ponieważ w dzisiejszych czasach jest to wyjątkowo trudne".
Yorkshire Terrier, 1986, fot. Elliott Erwitt
Zdjęcie wykonane w Ballycotton, w Irlandii. "Psów nie trzeba przekupywać i nie przejmują się one swoim wyglądem, tak jak modelki" - tak skomentował to zdjęcie Erwitt w swojej książce zatytułowanej Woof
Udostępnij: Facebook Google Wykop Twitter Pinterest

Powiązane artykuły

Wydawca: AVT Korporacja Sp. z o.o. www.avt.pl