Ten wielokrotnie nagradzany fotograf, w centrum swoich zainteresowań postawił kobiece ciało. Za sprawą zdjęć z Afryki znów jest o nim głośno!
Uciekam od jednej rzeczywistości do drugiej. Oczywiście, każda rzeczywistość, nawet ta rajska, ma swoje problemy, które dotykają też nas w jakimś stopniu. Ale tak, to miejsce dobre na odpoczynek, choć latam tam raczej z potrzeby serca.
Te wyjazdy to był dla mnie zawsze problem, bo ja bardzo kocham to, co robię i nie potrafię żyć bez fotografii, a długo nie mogłem znaleźć na wyspie tematu dla siebie. Szkopuł w tym, że nie jestem fotografem przyrody, nie jestem fotografem pejzażu, zawsze interesował mnie człowiek. Tam jest kultura muzułmańska, a więc na pierwszy rzut oka mniej przyjazna dla fotografa.
Ta dusza, okazuje się, też jest na sprzedaż, tylko pytanie - czy to, co jest na sprzedaż, nas podnieca? Czy nadal nas to interesuje, gdy musimy za to płacić? Czy to, za co płacimy nadal jest autentyczne, czy nie. Jest tak, że reportaż jest bardziej szczery, gdy tę fotografię trzeba trochę skraść.... a ja mam z tym problem, bo uważam, że nie powinniśmy okradać ludzi z ich intymności. Z drugiej strony, robiąc to, dajemy im w jakimś sensie nieśmiertelność, bo ten obraz gdzieś zostanie. Zmagałem się z tym dylematem, aż pewnego dnia spotkałem lokalnego fotografa, który przejrzał moje portfolio i powiedział: "Wiesz co? Tu nigdy nie zobaczysz takich zdjęć, bo tu nie ma modelek". I to był punkt zwrotny w mojej fotografii na wyspie. Potraktowałem to jak wyzwanie.
Trochę tak, przede wszystkim trzeba się uzbroić w cierpliwość. Jest takie powiedzenie, że "My mamy zegarki, a oni mają czas" i coś w tym jest. Wielekroć próbowałem umawiać się z dziewczynami na zdjęcia i tłumaczyłem: najlepsze światło jest o 6:30 rano, ale już o 9:30 się kończy, później jest znów o 17, ale tylko do 18:30. Zanzibar leży niemal na równiku i słońce gaśnie nagle, jak wyłączona żarówka. Mówią "tak, Tomas, rozumiemy, Tomas" i przyjeżdżają... po zmroku. I nie widzą problemu, bo przecież jutro też jest dzień. Obiecują, że, owszem, będą miały zrobione paznokcie, ładnie się uczeszą i zabiorą ubrania od znajomego projektanta. Lecz później okazuje się, że projektanta nie było, beauty-shop był zamknięty, a o włosach zapomniały. No, ale przecież jutro też jest dzień, nie ma problemu. Jedna sesja zajęła mi dobry tydzień.
Tak, często słyszę ten zarzut, że przecież Zanzibar to eksplozja kolorów, że niebo tam jest bardziej błękitne, zielone głowy palm zwieszone nad turkusowym oceanem, biała jak śnieg plaża, a ja znów przywożę czarno-białe zdjęcia. Brak kolorów mnie uspokaja i mogę skupić się na temacie. Wolę opowiadać historię, zaś barwy rozpraszają, odciągają uwagę.
Te "modelki" nie są obyte z europejską modą, nie pozują na co dzień. To zwykłe dziewczyny ze Stone Town, wychowane w socjalistycznych blokach. Chciałem pokazać, że piękno i myślenie o pięknie jest czymś uniwersalnym, że to piękno wpływa na nasz sposób myślenia o nim samym, a nie my kreujemy piękno jako takie. Celowo przestawiam podmiot w tej wypowiedzi, bo wierzę w ogólną, platońską ideę piękna.
W torbie fotografa |
„Projekt African beauty w całości wykonałem bezlusterkowcem Olympus OM-D E-M1. Najbardziej lubię pracować z jasnymi, kompaktowymi stałkami Olympus Zuiko 12 mm f/2 ED, 45 mm f/1,8 oraz 75 mm f/1,8”. |
Albo wytłumaczę to inaczej. Sokrates mówił, że człowiek, gdy się rodzi, wszystko już wie i wszystko jest w nim zapisane. Tylko nasza dusza, na skutek szoku spotkania z materią - zapomina. I chodzi o to, by tę wiedzę o sobie i świecie wydobywać. Mamy obowiązek być lepsi, mądrzejsi, wrażliwsi. I w ten sposób zbliżać się do ideału. I tak samo jest z pięknem. Myślę, że istnieje pewna idea piękna, piękno samo w sobie. Okazało się, że te modelki, które pochodzą przecież z innego dla nas świata - politycznego, religijnego, mentalnego - piękno rozumieją podobnie jak my. Podobają nam się te same ujęcia, pozycje, światło, choć wyrośliśmy w innym doświadczeniu.
To wynikło właśnie z mojego Koniec końców udało się i przywiozłeś świetne zdjęcia. To, co może dziwić, to zamiłowania do podróży. Można naprawdę znienawidzić robienie zdjęć, gdy pakując się po raz kolejny, myślisz - ile toreb musisz zabrać, ile obiektywów, jakie body, ładowarki itd. Przychodzi moment, że czujesz się zmęczony całym tym ciężarem na ramieniu i po prostu nie chce Ci się wyciągać z torby aparatu. Poza Tym - jak sam wspomniałeś - Afryka jest trudna do fotografowania, a taki duży, rzucający się w oczy aparat nie ułatwia zadania. Ludzie już wiedzą, że jesteś profesjonalistą, że prawdopodobnie użyjesz tych zdjęć, może je sprzedasz. Przestajesz być anonimowy w tłumie. Na mały aparat patrzy się przychylniej, jest bardziej przyjazny.
Tak, to duże zaskoczenie. Jakość z tak małego aparatu jest naprawdę profesjonalna. Gdy wziąłem go pierwszy raz do ręki, uśmiechnąłem się pobłażliwe, ale okazuje się, że duże wydruki na muzealnych papierach wyglądają doskonale. Nie widzę różnicy między wydrukami z OM-D i pełnej klatki, gdzie standardem jest ponad 20 milionów pikseli.
Ludzie zapomnieli, że kiedyś mieliśmy 6 Mp i też robiło się bilbordy. To w ogóle zabawne, bo pamiętam to marudzenie, jak przesiadaliśmy się wszyscy z aparatów średnioformatowych na mały obrazek. Ile było związanych z tym wątpliwości. Dzisiaj 35 mm to jest ta duża matryca i standard do naśladowania. Jutro pewnie i to się zmieni. Technika poszła do przodu i nie ma się jej co opierać. Oprócz tego, mój OM-D jest po prostu ładny i chyba właśnie ta estetyka wykonania najbardziej mnie chwyciła ze serce.
Obiektywy są zminiaturyzowane, ale optycznie znakomite. Nie lubię mówić o technice, ale jestem tej technice wdzięczny, że mi zdjęła ciężar z pleców. I to dosłownie. O tym się często nie mówi, ale trzeba pamiętać, że my, fotografowie, jesteśmy niewolnikami nie tylko naszej pasji, ale i naszych aparatów. Mówię o tych wszystkich sytuacjach, gdy wychodząc wieczorem na miasto, nie biorę aparatu. Gdy go zostawię w hotelu, pod namiotem, w pensjonacie, ciągle martwię się, że mi go buchną. A takiego bezlusterkowca spokojnie można schować do kieszeni.
Już się odważyłem! Zrobiłem dwie sesje i mam w planach kolejne! Klienta nie interesuje, czym robię i jak, oczekuje rezultatów.