Czas odmierza zdjęciami, a każdy dzień ma własną twarz. Sławomir Jędrzejewski od przeszło pięciu lat prowadzi własny projekt – codziennie fotografuje jedną, przypadkowo napotkaną osobę
Pomysł był reakcją na jesienną chandrę i potrzebę zrobienia czegoś odmiennego, zastanawiałem się, czy mogę zrobić coś od początku do końca, coś własnego i zupełnie nowego, na nikim i na niczym się nie wzorując.
Trochę tak! (śmiech). Nawet wychodząc bez aparatu, uważnie przyglądam się przechodniom i wyobrażam sobie, jak wyglądaliby na zdjęciu… Ale nie zawsze sugeruję się wyglądem, zdjęcie zrobię każdemu, kto wyda mi się interesujący i wyrazi na to zgodę.
Nie do końca, to nie takie proste. Zwykle pytanie formułuję w dużo szerszy sposób, na jednym wydechu opowiadam, w jakim celu robię te zdjęcia, tłumaczę, że nie mam złych intencji, że nie chcę pieniędzy itd.
O, niejednokrotnie! Nie mówię tu o młodszych osobach, bo one raczej chętnie się zgadzają. Ale Ci już trochę starsi są bardzo podejrzliwi, boją się, że wylądują w tym strasznym Internecie, albo po prostu, że niekorzystnie wyjdą na zdjęciu.
Zgadza się, ale mi chodzi bardziej o czysty portret, to, kim kto jest pozostawiam wyobraźni odbiorcy. Byłoby to też trudniejsze do zrealizowania. Ja cieszę się już na samą możliwość wykonania zdjecia, na które mam przyzwolenie. I tak muszę walczyć z dużą dozą nieufności i rezerwy, myślę, że gdybym chciał jeszcze zgłębiać życiorys, skutecznie odstraszyłbym niektórych bohaterów.
W torbie fotografa |
"Większość moich zdjęć wykonanych jest Canonem EOS 5D. Do drugiej połowy 2011 roku była to pierwsza "piątka", potem Mark II, a obecnie Mark III. Jeśli chodzi o obiektywy, na początku był to Canon 85 mm ze światłem f/1,8, obecnie ze światłem f/1,2. Sięgałem też po 50 mm f/1,4, ale teraz przesiadłem się na szerszą Sigmę 35 mm f/1,4". |
Oczywiście są osoby, które same się chętnie dzielą wspomnieniami, ale to przeważnie osoby w starszym wieku, które wyraźnie się cieszą, że ktoś się nimi zainteresował… Myślę, że gdybym sam znalazł się w podobnej sytuacji, to zdjęciom bym przyklasnął, ale od zwierzeń też bym się wykręcił. Każdy ma czasem ciężki dzień, natłok obowiązków i spraw.
Czasem tak, szczególnie zimą. Krótkie, szare, mroźne dni nie zachęcają do spacerów z aparatem, a poza tym w zagadywanych ludziach też jest zdecydowanie mniej chęci i mniej optymizmu. Natomiast czy mógłbym odpuścić? Zdecydowanie nie!
Chodzi dokładnie o to, o czym powiedziałeś – zapewnienie spójności, jednorodności palecie portretów. Z kolei mała głębia ostrości nie jest zasadą, ale rzeczywiście króluje w moich zdjęciach, jest efektem fascynacji rozmyciem, ta plastyka intrygowała mnie jeszcze zanim dostałem swój pierwszy aparat. Ponadto w przypadku portretu, taki zabieg wycięcia z tła bardzo skutecznie skupia uwagę osoby oglądającej zdjęcie w całości na sfotografowanej osobie. Tło nie przeszkadza w odbiorze.
To trafne spostrzeżenie! Także w moim przypadku… Na początku też robiłem zdjęcia mleczykom dopalonym lampą błyskową, jeśli przypadkiem wyskoczyła. Ale wraz z pewnym progresem i kolejnymi zdjęciami zmieniały się tematy, przyszedł także czas na coś własnego i własny projekt.
1560 (stan na 2 stycznia 2015 r. przyp. red.).
Oby nigdy! Choć nikt nie żyje wiecznie, chyba pomyślę nad spadkobiercą, może będzie jakiś chętny!