Nils Jorgensen specjalizujący się w fotografii ulicznej, opowiada o tym, jak ważne są instynkt, intuicja i dobra znajomość własnego aparatu
W rzeczywistości, robienie wspaniałych zdjęć to po części kwestia szczęścia, ale na to szczęście można sobie zasłużyć". Nils Jorgensen słynie z tych słów (które przypisywane są znanemu fotografowi Martinowi Parrowi), doskonale oddają one jego spontaniczny i zarazem przemyślany styl pracy. W Wielkiej Brytanii Nils jest uważany za ekscentrycznego i twórczego mistrza fotografii ulicznej, jednak na co dzień pracuje jako fotoreporter.
"Nie utrzymuję się z fotografowania życia ulicy i nawet nie byłbym w stanie na niej zarobić", wyjaśnia. "Zależy mi na możliwości fotografowania wedle własnych pomysłów, a praca fotoreportera pozwala mi finansować ten zły nawyk, będący moją małą obsesją".
Jak wyjaśnia Nils, wiele spośród osób, które wywarły wpływ na jego pierwsze prace: Elliott Erwitt, Cartier-Bresson, André Kertész, byłoby dziś zaliczonych do kategorii fotografów specjalizujących się w fotografii ulicznej. Ogromny wpływ na niego miał także ojciec. "Bardzo lubił zajmować się amatorsko fotografią i dzięki niemu sam zacząłem się nią interesować. Pochłaniał ogromne ilości książek i czasopism fotograficznych, uczył mnie posługiwania się wieloma z jego aparatów, wyjaśniając wszystko na temat ekspozycji i ogniskowych. Podczas szkolnej przerwy na lunch włóczyłem się po mieście i uwieczniałem co tylko się da, bez żadnego planu - to był początek mojej przygody z fotografią uliczną".
Po ukończeniu szkoły, Nils Jorgensen podjął naukę w West Surrey College of Art and Design, lecz po pewnym czasie porzucił studia. "Mimo wszystko wiele się wówczas nauczyłem. Zajęcia w ciemni i biblioteka były fantastyczne, wypożyczałem tyle książek fotograficznych, ile tylko mogłem. Kupiłem też książkę "Exploring Photography" Bryna Campbella, która jest najlepszą pozycją, jaką kiedykolwiek napisano na ten temat".
Przełomem w karierze Nilsa był moment, gdy wszedł do biura Associated Press w Londynie i namówił legendarnego Horsta Faasa, aby zatrudnił go jako fotoreportera do relacjonowania wydarzeń w Afryce Wschodniej.
W torbie fotografa |
"Jeżeli chodzi o sprzęt do fotografii ulicznej, cenię sobie przede wszystkim prostotę. Korzystam jedynie z Nikona D700, wyposażonego w obiektyw 24-120 mm f/4. Moim zdaniem, ten zestaw ma wszystko, czego potrzeba mi do pracy". |
Zdaniem Nilsa, by pozwolić sobie na spontaniczność w działaniu, należy dobrze znać swój aparat. "Fotografowanie życia ulicy jest pierwszą rzeczą, jaką można zrobić z nowym aparatem. Musisz jednak w pełni opanować i zrozumieć aspekty techniczne. Zacznij więc od przeczytania instrukcji obsługi, poznaj zasady ekspozycji, aby móc się posługiwać aparatem błyskawicznie i intuicyjnie. Nie ma sensu czekać cały rok na jedno ujęcie, jeśli w kluczowym momencie masz źle ustawiony aparat!
Uważaj też, by nie zepsuć wszystkiego na etapie obróbki. Udało mi się kiedyś zniszczyć osiem rolek kliszy za jednym zamachem, w Photoshopie też można sporo namieszać".
Kolejnym wyzwaniem jest oczywiście kompozycja. Oto, w jaki sposób Nils Jorgensen sobie z tym radzi: "Podążam za swoimi odczuciami. Mogę wykonać kilka, a nawet kilkadziesiąt różnych ujęć danej sceny, jednak staram się myśleć również o właściwym wyczuciu chwili. Kompozycja powinna odpowiadać rzeczywistości. Wszystko bowiem jest w ruchu do momentu, aż zrobisz zdjęcie i wszystko zatrzymasz, w żaden inny sposób nie jesteś w stanie tego kontrolować (właśnie to jest dla mnie najwspanialsze, w przeciwnym razie zostałbym fotografem studyjnym!). Jedyną rzeczą, jaką możesz zrobić, to wykonać zdjęcie w odpowiednim momencie, komponując je w sposób, który wydaje Ci się właściwy.
Fotografia uliczna jest dziedziną niezwykle fascynującą i interesującą, lecz niektórym brakuje śmiałości do fotografowania obcych - lub obawiają się posądzenia o naruszenie czyjejś prywatności. Czy Nils przejmuje się takimi rzeczami? "Moim sposobem na przezwyciężenie wszelkich obaw jest pełne angażowanie się w swoją pracę", wyjaśnia. "Jednocześnie staram się nie pozostawać obojętny. Od czasu do czasu ktoś prosi mnie o wyjaśnienia, wiele razy byłem też zatrzymywany i przeszukiwany przez policję. Przede wszystkim musisz więc znać swoje prawa. Gdy pewnego razu powiedziano mi, że nie mam prawa fotografować kogokolwiek bez jego zgody w miejscu publicznym, uprzejmie to zakwestionowałem. Ostatecznie mogłem spokojnie kontynuować swoją pracę".
Choć Nils od zawsze uznawał fotografię uliczną za trudną dziedzinę, nowoczesne aparaty znacznie ułatwiają pracę. "Korzystając z cyfrowej technologii, mogę fotografować przy wysokich czułościach, dochodzących nawet do ISO 3200, i nadal uzyskiwać dobre wyniki. Mam też możliwość obejrzeć efekt swojej pracy oraz od razu drukowania własnych zdjęć.
"Mówi się o cudownym wieczornym świetle idealnym dla fotografii, lecz nigdy nie udało mi się na takie trafić w męskiej toalecie na Leicester Square! I całe szczęście - zdecydowanie bardziej odpowiada mi oświetlenie fluorescencyjne. Aparaty cyfrowe potrafią je pięknie uchwycić".
Foto
|
Udane street photo
|
Nils Jorgensen stara się korzystać z Photoshopa w taki sam sposób, jak w przypadku tradycyjnych technik ciemniowych. "Niemal wszystkie swoje poprawki robię w programie Adobe Camera Raw. Lubię fotografować w formacie RAW, ponieważ trudno jest przewidzieć, z jakim rodzajem światła będzie się mieć do czynienia. Jeśli balans kolorów nie jest idealny, mogę go skorygować za pomocą suwaka temperatury, jak również zmodyfikować nasycenie kolorów. W razie złego ustawienia ekspozycji lub kontrastu, te parametry także mogę dopasować za pomocą suwaków Ekspozycja, Jasność i Kontrast".
Czy zatem zdaniem Nilsa fotografia uliczna wróciła ponownie do łask? Czy historia zatoczyła koło od czasów, gdy stawiał swoje pierwsze kroki w tej dziedzinie? "Wydawnictwo Thames & Hudson wydało niedawno nową książkę, zatytułowaną "Nowe oblicze fotografii ulicznej" (ang. Street Photography Now), więc z pewnością zaczęto traktować tą dziedzinę bardziej poważnie. Jeżeli chodzi o mnie, czasami zadaję sobie pytanie, po co ja się tym nadal zajmuję, jednak myślę, że jest to po prostu rodzaj małej obsesji..."