Jody Ake wykorzystuje przeszło 150-letni proces kolodionowy do tworzenia niepowtarzalnych portretów. Zobaczcie jak powstają te pełne wyrazu ujęcia!
Amerykański fotograf Jody Ake wyspecjalizował się w przedstawianiu ludzkich twarzy - cały czas bazując na technice z połowy XIX wieku. Metodę mokrego kolodionu Ake wykorzystuje jako jeden z niewielu współczesnych fotografów komercyjnych. O cały proces dba własnoręcznie, początkowo czyszcząc i polerując szklaną płytę, a później pokrywając ją warstwą szybkoschnącego kolodionu z jodkiem potasu. Kluczem jest równomierne rozprowadzenie materiału i, następnie, zanurzenie kliszy w azotanie srebra, wytwarzającego w reakcji światłoczuły jodek srebra. Istotnym jest ponadto, by płyta przez cały czas pozostawała mokra - również wtedy, gdy umieszczana jest w kasecie.
Ake pracuje na różnych formatach, najczęściej wybierając płytki 8x10, 11x14 lub 4x5 cala. Używane przez niego kasety wykonane są nie z drewna, jak to kiedyś bywało, a z nowoczesnej mieszanki tworzywa ABS i aluminium. "Mogę dzięki temu pracować z większą precyzją. Kasety są lżejsze, cechują się również lepszą światłoszczelnością", tłumaczy.
Fotografie, które widzicie w artykule, nie zostały przeniesione na papier. To wciąż wielkoformatowe materiały wyjściowe, tyle, że położone na czarnym aksamicie. Specyfiką techniki kolodionowej jest uzyskanie negatywu wówczas, gdy dysponujemy właśnie tego rodzaju ciemnym materiałem - jeśli spojrzelibyśmy na te dzieła umiejscowione na tle jasnym, oglądalibyśmy obraz pozytywowy.
"Mokra płyta", jak mawia się niekiedy o opisywanej technice, w swojej epoce skutecznie wyparła starszą dagerotypię i kalotypię. Rozwiązanie okazało się na tyle wygodne i popularne, że stosowali je nawet ówcześni fotoreporterzy, dokumentujący amerykańską wojnę secesyjną. Obecnie kolodion stanowi przede wszystkim ciekawostkę dla fanów wielkiego formatu. Cały proces jest nie tylko trudny do opanowania, ale przede wszystkim dość drogi, zwłaszcza w zestawieniu z klasyczną, 35-milimetrową fotografią. Cóż - nie od dziś wiemy, że koszty lubią wzrastać proporcjonalnie do rozmiarów kadru. Ale patrząc na efekty, chyba warto podjąć wyzwanie...
Ake uzyskał odpowiednik tytułu licencjata na College of Santa F. Edukację rozwijał w Portland - gdy już skończył z fotograficznym szkolnictwem wyższym, przeprowadził się do Nowego Jorku i rozpoczął działalność na własną rękę. Na koncie ma jeden album "Likeness". Na biężąco prowadzi działalność w studiu - jego bogate, kolodionowe portfolio znajdziecie w tym miejscu.