Inspiracje / Wywiad

Maciek Nabrdalik - najważniejszy jest kontakt z ludźmi

Wywiad | Magdalena Rudzka | 2013-10-17

Przy okazji premiery książki "The Irreversible", z portretami byłych więźniów obozów koncentracyjnych, przypominamy wywiad z jednym z najlepszych polskich dokumentalistów

PROfil

fotograf Maciek Nabrdalik

Maciek Nabrdalik

  • Absolwent Politechniki Warszawskiej. W 2001 roku zaczął pracować w Stanach, gdzie fotografował dla lokalnych gazet i asystował przy sesjach fotograficznych dla magazynów mody.
  • W latach 2003-2007 pracował jako fotograf Super Expressu. W roku 2007 nagrodzony za zdjęcie Roku Grand Press Photo.
  • Wielokrotny uczestnik warsztatów i seminariów Agencji VII, w 2011 roku został jej pełnoprawnym członkiem.
  • Jego zdjęcia były prezentowane m.in. na wystawach w Stanach Zjednoczonych, Meksyku, Włoszech, Francji, Czechach i Polsce.
  • Pracował w Azji, USA i w wielu krajach Europy Zachodniej, ale najbardziej interesują go przemiany socjologiczne w Europie Wschodniej. Prowadzi zajęcia z fotografii dokumentalnej oraz liczne warsztaty. Juror konkursu Grand Press Photo 2012.
  • Wielokrotnie nagradzany w polskich i międzynarodowych konkursach fotografii prasowej, m.in. The Best of Photojournalism (2010, 2011, 2012), Pictures of the Year International (2011), Grand Press Photo (2006, 2007, 2010, 2011), BZWBK Press Foto (2008, 2011, 2012).

Maciek Nabrdalik to znakomity, wielokrotnie nagradzany dokumentalista, i pierwszy Polak przyjęty do prestiżowej amerykańskiej Agencji VII. Udowadnia, że w tym zawodzie liczy się nie tylko dobre oko, ale również wrażliwość i umiejętność zjednywania sobie ludzi.

Dlaczego właściwie wybrałeś reportaż?

Tak naprawdę to jedyny rodzaj fotografii, który mnie interesuje. Kiedy zaczynałem swoją zawodową przygodę z fotografią w USA, a potem w Polsce, miałem okazję dotknąć wielu gatunków fotografii. Asystowałem wziętym fotografom mody przy sesjach dla światowych magazynów, później fotografowałem wydarzenia.

Odkąd pamiętam byłem zafascynowany Agencją VII. To był główny powód. Tematy, które podejmuję, zwykle mnie osobiście bardzo interesują. Potrzebuję czasu, by je zgłębić, ten rodzaj fotografii mi na to pozwala.

Pracowałeś jeszcze w polskim dzienniku.

Tak, w Super Expressie. Po powrocie z USA w ogóle nie myślałem, że fotografia może być moim zawodem. Nic nie wiedziałem o rynku prasowym. Super Express przydarzył mi się właściwie przypadkiem. Chociaż na początku traktowałem to tylko jako przygodę, a publikacja w gazecie mnie po prostu cieszyła, po pierwszych tygodniach zrozumiałem, że to może być mój sposób na życie.

Mimo, że profil gazety nie był szczytem moich marzeń, to widziałem go jako produkt skierowany do określonego odbiorcy i - przynajmniej wtedy - bardzo profesjonalnie przygotowywany. Byli tam też fotografowie, od których wiele się mogłem nauczyć. Praca w dzienniku dawała to ekscytujące poczucie, że jest się w centrum wydarzeń. Dla fotografa nie różniła się specjalnie od pracy w innych gazetach, fotoreporterzy i tak spotykali się przy tych samych tematach. To, że moje zdjęcia były potem szparowane, zestawiane z innymi, wtedy mnie nie interesowało.

Tak naprawdę chciałam Cię zapytać o rzecz, o której się mało mówi w kontekście reportażu. Jest to gatunek najbardziej wymagający pod względem kontaktu z ludźmi, czasami bardzo obciążający psychicznie, jeśli się realizuje jakieś wyjątkowo trudne tematy. Wybierasz tematy, w które niełatwo wejść. Kiedy jakieś zdjęcie robi na mnie duże wrażenie, często zastanawiam się, jak fotograf znalazł się w środku danej sytuacji. Jaki Ty masz na to sposób?

Kontakty z ludźmi to dla mnie najważniejsza i najciekawsza część mojej pracy. Raczej staram się wniknąć w grupę, która mnie interesuje, niż się jej tylko przyglądać. To dla mnie naturalne działanie.

Trochę czasu zajęło mi uświadomienie sobie, że tak naprawdę to, jakie robimy zdjęcia zależy od tego, kim jesteśmy, gdzie się urodziliśmy, kto nas wychował, co przeżyliśmy, co czytamy i co oglądamy.

Niektórzy, realizując materiał o nowym kraju, przejeżdżają go wzdłuż i wszerz - ja bym się raczej zatrzymał u jednej rodziny. Przy wielu tematach często pracuję z żoną, która pisze teksty do moich zdjęć, wtedy zawsze jest łatwiej. Myślę, że jeśli jest się szczerze zainteresowanym życiem poznawanych ludzi, to oni to podświadomie wyczuwają.

W Czarnobylu pod sklepem spożywczym poznałem Aleksieja, który od tamtego momentu towarzyszył mi na każdym kroku. Okazało się, że był grabarzem. Znał wszystkich ludzi w pobliskich wsiach. W tym popa i szefa milicji. Dzięki niemu uzyskałem dostęp do miejsc i zdarzeń, których nie dałoby się ani "załatwić", ani zaplanować. Tylko reportaż daje mi szansę na takie doświadczania.

zdjęcie z Czarnobyla Maciek Nabrdalik reportaż
"Chernobyl's Outskirts", Nyna Vasylyevna Kurynoy informuje przez telefon rodzinę o śmierci jej teściowej - Ulyany Prokopovnej (96 lat), najstarszej mieszkanki Straholesia, wsi położonej na granicy zamkniętej strefy Czarnobyla, 28.09.2010 fot. Maciek Narbdalik

Mógłbyś opowiedzieć trochę o programie VII Mentor? To chyba dzięki niemu zacząłeś współpracę z Agencją VII? Twoim mentorem był Antonin Kratochvil.

Jasne. Był i nadal jest - takim prawdziwym, nie w sensie formalnym. Gdy w 2007 roku zdobyłem nagrodę za "Zdjęcie Roku" (w konkursie Grand Press Photo, przyp. MR), postanowiłem zainwestować w siebie. Całą sumę przeznaczyłem na warsztaty z Antoninem. Zawsze byłem pod wielkim wrażeniem jego zdjęć, śledziłem z uwagą wszystko, co robił.

fot. Maciek Narbdalik
Mówi się o końcu dokumentu, końcu reportażu, cenach w Internecie. Wśród kolegów z mojego pokolenia, widzę jednak duży optymizm, który podzielam. Prawie każdy pracuje nad własnym albumem, a projekty realizuje dzięki rozmaitym grantom.

Podczas warsztatów byłem trochę zdziwiony, bo właściwie nie komentował moich zdjęć. Czułem za to, że się jakoś zbliżyliśmy. Być może dzięki temu, że obaj jesteśmy ze Wschodniej Europy. Na koniec dał mi jedną radę: żebym odszedł z gazety.

Byłem tak podekscytowany tym tygodniem, że nie chciałem tego nawet racjonalnie rozważać. I choć po zdobyciu nagrody miałem bardzo komfortową zawodowo sytuację - fotografowałem to, co chciałem, dobrze zarabiałem - odszedłem z pracy dzień po powrocie. Przez kolejne miesiące realizowałem tylko swoje projekty.

Najnowszy projekt "The Irreversible" ("Nieodwracalne") tworzą czterdzieści dwa portrety byłych więźniów niemieckich obozów koncentracyjnych, fot. Maciek Narbdalik

Pewnego dnia zadzwonił Antonin i zaprosił mnie do programu VII Mentor, który właśnie ruszał. Nie zastanawiałem się ani przez chwilę. Program trwał 2 lata. Pewnie wielu ludzi wyobraża to sobie jako coś w rodzaju dwuletnich warsztatów z bezpośrednią opieką, sugerowaniem tematów, omawianiem i edycją zdjęć.

Przez pierwsze miesiące nie mogłem się doczekać jakiegoś potwierdzenia, że to, co robię jest OK, próbowałem pokazywać mu nowe zdjęcia. Antonin widział to zupełnie inaczej. Rozmawialiśmy o wszystkim - życiu osobistym, związkach, sprawach współczesnych, polityce, filmach. Gdy próbowałem skierować jego uwagę na zdjęcia, mówił, że ma do mnie zaufanie.

kąpanie się zimą w jeziorze - zdjęcie Maciek Nabrdalik
"Winter Bathing", Janusz Strach, który od ośmiu lat samotnie kąpie się zimą w jeziorze, Marcinek w Okopach Nowych, 01.19.2009, fot. Maciek Nabrdalik

Trochę czasu zajęło mi uświadomienie sobie, że tak naprawdę to, jakie robimy zdjęcia zależy od tego, kim jesteśmy, gdzie się urodziliśmy, kto nas wychował, co przeżyliśmy, co czytamy, co oglądamy. Poznanie go było tak naprawdę dużo ważniejsze, niż rozmowy o zdjęciach, a sam fakt bycia w tym programie sprawiał, że sam podwyższyłem sobie poprzeczkę.

Dziś jesteśmy bliskimi przyjaciółmi. Wiem, że każdy z fotografów VII ma inne podejście do swoich podopiecznych.

"Polish Catholicism" Pogrzeb Matki Bożej, Kalwaria Pacławska, 13.08.2011, fot. Maciek Nabrdalik

A co według Ciebie dzieje się teraz w światowym reportażu?

Rozmawia się na te same tematy. Wielu moich starszych kolegów wspomina czasy, kiedy magazyny wysyłały fotografów na dwutygodniowe zlecenia klasą business. Najczęściej dwóch równolegle w inne miejsca, by mieć wybór przy składaniu magazynu.

Niektórzy, realizując materiał o nowym kraju, przejeżdżają go wzdłuż i wszerz - ja bym się raczej zatrzymał u jednej rodziny. Myślę, że jeśli jest się szczerze zainteresowanym życiem poznawanych ludzi, to oni to podświadomie wyczuwają.

Teraz najczęściej są to 2-3 dni, a fotografów coraz częściej dobiera się według ich położenia geograficznego, by koszty podróży były jak najmniejsze. Magazynów, które wysyłają fotografów na całe miesiące, jak np. "National Geographic", już prawie nie ma.

Słyszy się opinie o końcu dokumentu, końcu reportażu, cenach w Internecie - chociaż tu akurat, inaczej niż w Polsce - ceny różnią się nieznacznie od tych za publikację w wydaniach papierowych. Wśród kolegów z mojego pokolenia, widzę jednak duży optymizm, który podzielam. Prawie każdy pracuje nad własnym albumem, a projekty realizuje dzięki rozmaitym grantom.

"Transphere" Jedna z uczestniczek konkursu piękności transseksualistów, który odbył się w Warszawie 2 czerwca 2012 roku, fot. Maciek Nabrdalik

Czym fotografujesz i dlaczego?

To jest najtrudniejsze pytanie. Oczywiście wiem, czym fotografuję, ale to jest dla mnie zupełnie nieistotne. Lubię czasem eksperymentować z formą, ostatnio fotografowałem aparatem, który ma 60 lat, Polaroid Land Camera model 180.

Czasem robię zdjęcia Holgą, telefonem, Leicą albo Mamiyą 7. Pracuję też Canonem 5D Mk II, najchętniej z obiektywem 28 mm. Maksymalnie 35 mm. Z technicznego punktu widzenia, najważniejsze dla mnie jest to, by znać swój aparat i "swoją" ogniskową jak własną rękę i oko. Myślenie o sprzęcie w czasie robienia zdjęć nie może ograniczać. Nie zmieniam obiektywów ani aparatów w czasie pracy.

zdjęcie czarno-białe Maciek Nabrdalik - klisza
"Echoes of Chernobyl", Sala teatralna w szkole nr 1 w Prypeci, w zamkniętej strefie Czarnobyla, 15.10.2009 fot. Maciek Narbdalik

Zdjęcia czarno-białe są mi bliższe. Ponadto dużo moich projektów jest rozciągniętych w czasie, zdjęcia powstają w różnych warunkach, i tak jest też mi łatwiej zachować ich spójność wizualną. Poza tym wychowałem się na takich zdjęciach - mój dziadek był fotografem amatorem, ale zachowywał się raczej jak profesjonalista - aparat miał zawsze przy sobie. Uwielbiam skanować jego filmy.

fot. Maciek Nabrdalik

Dziękuję za rozmowę.

Udostępnij: Facebook Google Wykop Twitter Pinterest

Powiązane artykuły

Wydawca: AVT Korporacja Sp. z o.o. www.avt.pl