Inspiracje / Wywiad

"317 dni do Marsa" - Indie w obiektywie Macieja Jeziorka

Wywiad | Joanna Kinowska | 2016-01-13

To mała bitwa ze stereotypami na temat Indii - mówi o swojej najnowszej książce dokumentalista agencji Napo Images Maciej Jeziorek

PROfil

fotograf Maciej Jeziorek
Maciej Jeziorek
Dokumentalista rocznik 73., urodzony w Warszawie. Współzałożyciel i członek agencji Napo Images. Członek ZPAF i Press Club Polska. Stypendysta Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego (2012). Realizował własne projekty fotograficzne i zlecenia w Polsce, Indiach, Rosji, Rumunii, Bułgarii, Turcji, Niemczech, Belgii i na Ukrainie. Organizuje i prowadzi warsztaty fotograficzne w Polsce i w Indiach.
 Był wielokrotnie nagradzany na konkursach fotografii prasowej.
www.maciejjeziorek.com

Pojechać do Indii i zrobić z tego książkę to, przepraszam, ale brzmi dość banalnie...

Banał czyha wszędzie. Skrywa się za stereotypami. Żywi się poczuciem, że już wszystko wiem, umiem i widziałem. To pułapka dla zawodowego fotografa. Uciekając przed nią w 2008 r., spakowałem sprzęt i pojechałem do Indii.

Po dziesięciu latach pracy w gazetach i agencjach, przy newsie oraz klasycznym reportażu, chciałem wyrwać głowę z Polski, spojrzeć z boku na to, co robię. Trochę niechcący padło na ten kraj, bo język angielski, bo niedrogo itp. Dziś, po siedmiu wyjazdach i spędzonych tam kilkunastu miesiącach, kończę swoją małą opowieść o tej podróży.

Skąd wziął się pomysł na projekt?

W Delhi, 5 listopada 2013 r. znalazłem katalizator. Klucz do tego, w jaki sposób chciałbym opowiedzieć o spotkaniu z tym krajem. Tego dnia wystartowała indyjska misja Mangalyaan. Jej celem była orbita Marsa. Równolegle z tym wydarzeniem podjąłem kluczową decyzję, że skończę projekt autorską książką. Tytuł został roboczo zaczerpnięty z Hindustan Times - "300 dni do Marsa". Indyjski statek kosmiczny leciał właśnie około trzystu dni.

Ostateczna liczba "317" pojawiła się już w Polsce i jest nawiązaniem do pierwszej morskiej podróży z Europy do Indii, którą dowodził Vasco da Gamma.

Zaczyna się misja na Marsa, następuje wielkie olśnienie, że oto jest punkt startu i końca Twojego projektu. Ale o czym właściwie nam opowiadasz?

Zrozumiałem, że Mars to wytrych do tego, co myślę o tym kraju. Częste stwierdzenie wśród turystów, zwłaszcza z naszego kręgu kulturowego, jest takie, że czują się tam jak na obcej planecie. Rzeczywiście, jest pewien problem z odnalezieniem się w tak, na pierwszy rzut oka, szalonym i zaskakującym miejscu. Zdezorientowanie dopada wszystkich.

fotograf Maciej Jeziorek, zdjęcie z książki "317 dni do Marsa"
fot. Maciej Jeziorek, z książki "317 dni do Marsa"
fot. Maciej Jeziorek, z książki "317 dni do Marsa"

Celem książki jest, po pierwsze, przekazanie tego wrażenia. To wizualna opowieść o braku kontekstów i tworzeniu nowych, niekoniecznie prawdziwych. Jest w niej też mała bitwa ze stereotypami na temat tego kraju.

Starałem się, żeby książka była wielopoziomowa. Da się ją oglądać bardzo płynnie, da się ją przekartkować. Jeżeli ktoś jednak będzie chciał się zatrzymać, to zacznie się zabawa.

Z Kasią Kubicką, projektantką, pracowaliśmy nad tym, by użyte elementy nawiązywały do czegoś, zarazem nie były bezpośrednio czytelne i użyteczne. Osiągnęliśmy coś pomiędzy dodatkiem do przewodnika "Lonely Planet" po Nowym Delhi a księgą tajemnic.

fotograf Maciej Jeziorek, książka "317 dni do Marsa"
fot. Maciej Jeziorek, z książki "317 dni do Marsa"
fot. Maciej Jeziorek, z książki "317 dni do Marsa"

Zapraszasz Czytelnika do zabawy?

Oczywiście. Jeśli Czytelnik chce się pobawić i, na przykład, czytał ten sam numer Scientific American co ja, to zauważy w książce cytat z historii nauki. A jeśli lubi grać w Dixit, to znajdzie jeszcze więcej. Jest tam sporo tropów. Układanek wizualnych i znaczeniowych.

Dodatkowo ustawiłem edycję tak, żeby ten album momentami irytował, tak jak irytować potrafią Indie. Nie ma tam chwili odpoczynku. Starałem się też, aby nie był to projekt powierzchownie egzotyczny. Taka nieśmiertelna indyjska triada - sadhu, słoń, turban. Między innymi dlatego zdecydowałem się na fotografowanie przez trzy miesiące, tylko w Nowym Delhi.

fotograf Maciej Jeziorek, zdjęcie z Indii "317 dni do Marsa"
fot. Maciej Jeziorek, z książki "317 dni do Marsa"
fot. Maciej Jeziorek, z książki "317 dni do Marsa"

Pojechałeś tam trochę przez przypadek, i zupełnym przypadkiem znalazłeś się w tej totalnie przefotografowanej mekce fotografów?

Decyzja o Indiach była przypadkowa, ale już później wykorzystywałem ten wyjazd jak najlepiej. Jechałem pracować nad swoim sposobem obrazowania. Lubię wyzwania i lubię robić sobie duże, możliwie jak największe, rozeznanie. Oglądać rzeczy, które inni zrobili. Zrozumieć, dlaczego i po co. Wykonano tam bardzo dużo zdjęć i zarazem bardzo mało.

Co to znaczy?

Jest mało projektów o dzisiejszych, moim zdaniem, autentycznych Indiach. Są za to miliony fotografii powstających w sytuacji, nazwijmy ją - mam 3 tygodnie i chciałbym być McCurry'm. Jesteś tam, masz nagle do ogarnięcia rzeczywistość odmienną i intensywną. Jesteś w środku rozległego, olbrzymiego kraju.

Jesteś otoczony przez bogatą, niezrozumiałą i wielowarstwową kulturę. Na dodatek naoglądałeś się kiedyś albumów o Oriencie. Teraz najważniejsze. Brakuje ci czasu i metody. Łatwo wpadasz wtedy w wydeptane ścieżki. Te same kolory, światłocienie, tematy i turbany uwiecznione dawno temu przez McCurry'ego, Gruyaerta, Webba czy Pinkhassova.

fotograf Maciej Jeziorek, wywiad, zdjęcie "317 dni do Marsa"
fot. Maciej Jeziorek, z książki "317 dni do Marsa"
fot. Maciej Jeziorek, z książki "317 dni do Marsa"

Jedziesz na jedno i drugie święto, widzisz to, co oni fotografowali, i myślisz sobie - jakie to proste, pstryk i już mam coś takiego!

Tylko że zza uśmiechniętych sadhu może wyjść wspomniany Pan Banał i Pani Cepelia. Gdy pracuję w takich miejscach, gdzie zależy mi na własnym projekcie - myślę najpierw nad techniką. To jest kadr, kolor, przestrzeń, w jakiej fotografuję, dystans wobec tego, co fotografuję. Tak było też w Indiach.

Na przykład, przez pierwszy miesiąc zastanawiałem się, dlaczego kolor, który mi wychodzi - nie jest tym kolorem, który widzę na zewnątrz, a na pewno nie jest kolorem zdjęć kiedyś obejrzanych. Potem ćwiczyłem odpowiednie poruszanie się w przestrzeni i budowanie kadrów wieloplanowych.

W międzyczasie dziennikarsko szukałem tematów do moich zdjęć. To drugi etap. Z czym mam do czynienia i co chciałbym opowiedzieć? Jak i co opowiedzieli już inni? Półroczny pierwszy wyjazd to było odkrywanie Indii między innymi poprzez prace moich niegdysiejszych mistrzów. Szybko jednak trzeba było to wszystko wywrócić i pracować nad swoim sposobem patrzenia.

Maciej Jeziorek, książka "317 dni do Marsa"
fot. Maciej Jeziorek, z książki "317 dni do Marsa"
fot. Maciej Jeziorek, z książki "317 dni do Marsa"

Czyli pojechałeś tam, żeby się wyzbyć przyzwyczajeń?

Wchodząc w pewną przestrzeń, temat - jest się naładowanym informacjami i emocjami. Wchodzisz jako osoba, która przyszła rejestrować, ma cel. Jest takim radarem. Niestety, zazwyczaj na starych zakresach. Trzeba więc złapać za potencjometry i ostro nimi pokręcić.

Może nawet zrobić kilka razy spięcie i reset. Ten radar po pewnym czasie zacznie się dostrajać. Jeżeli to potrwa odpowiednio długo, przesiąknie na nowo kraj, kultura, ludzie. Pojawią się świeże wrażenia. Wtedy nie pozostaje nic innego, jak tylko robić zdjęcia. Bardziej bezpośrednie. Bardziej swoje. Może nawet bardziej prawdziwe.

Dziękuję za rozmowę.

fot. Maciej Jeziorek, z książki "317 dni do Marsa"
fot. Maciej Jeziorek, z książki "317 dni do Marsa"
Delhi - Marzec 2014 Mężczyźni obchodzący Holi w Starym Delhi
Delhi - z książki "317 days to Mars" Listopad 2013
Udostępnij: Facebook Google Wykop Twitter Pinterest

Powiązane artykuły

Wydawca: AVT Korporacja Sp. z o.o. www.avt.pl