Anastasia Taylor-Lind, portretując ukraińską opozycję, wzbogaciła konwencjonalny reportaż o coś nowego. Nad kominkiem średnioformatowego aparatu zamocowała iPhone'a...
Fotoreporterka związana z agencją VII dokumentowała większość ostatnich wydarzeń na Ukrainie. Część swoich portretów wykonała w zaimprowizowanym studio, urządzonym na przystanku autobusowym. Udało jej się podwiesić czarne płótno pomiędzy dwoma ścianami i zapraszać tam swoich modeli.
To jednak, jak się okazuje, tylko część jej działalności. Z pomocą kolegi zmontowała specjalne ramię podtrzymujące jej smartfon, który umieściła nad kominkiem średnioformatowego, analogowego aparatu marki Bronica. W ten sposób - z racji na duży obszar widoczny w wizjerze - udało się zarejestrować i obraz, i dźwięk, który Taylor-Lind widziała w momencie zwalniania spustu migawki.
"Pytałam sama siebie o to, jak mogłabym odbiorców moich fotografii zabrać tam, gdzie sama jestem. Zastanawiałam się jak wzbogacić konwencjonalny reportaż o coś nowego - w ten sposób powstały "prawdziwe zdjęcia", które dla mnie są nowym rodzajem oddawania rzeczywistości", tłumaczy reporterka.
Wszystkie fotografie i filmy powstały przed najtrudniejszym okresem starć, wskutek którego życie straciło blisko sto osób, a kilkukrotnie więcej odniosło ciężkie obrażenia fizyczne.
Anastasia udziela się m.in. na Instagramie, gdzie znajdziecie więcej "żywych portretów". Warto też zajrzeć do jej portfolio oraz przeczytać ten wywiad z National Geographic, w którym Taylor-Lind opowiada o wydarzeniach na Ukrainie.