Rozgniewane, czy smutne dziecięce buzie nie są dla niej tematem tabu. O tym jak dotrzeć do małych modeli, by zamienić sesję w plac zabaw, podpowiada specjalistka od fotografii dziecięcej, Alexandra Klever
PROfil |
Alexandra Klever
|
Kocham pracę z ludźmi, niezależnie od wieku. Jednak od samego początku miałam najlepszy kontakt z dziećmi, musiały rzucić na mnie jakieś zaklęcie. Są pełne entuzjazmu, autentyczne, skłonne do zabawy.
Staram się pracować z "nieprofesjonalnymi" dziećmi. Uważam, że dzieci powinny mieć tylko jedno zajęcie: bycie dziećmi (śmiech). Ale to również prawda, że jest mnóstwo agencji castingowych, które traktują małych modeli z szacunkiem i rozsądkiem. Z tymi agencjami staram się współpracować, z reguły polegam wtedy na kompozytach. Kiedy planuję fotografować małe dzieci, zazwyczaj proszę agencje, żeby zorganizowały coś w stylu "ulicznego castingu", ponieważ bardzo małe dzieci zazwyczaj nie są reprezentowane. Zdarza się, że kontaktujemy się z klinikami położniczymi, organizatorami kursów pływackich dla niemowląt. Najczęściej później urządzany jest casting na żywo. Mogę wtedy sprawdzić, jak dziecko czuje się przed obiektywem, porównać fryzury czy stan uzębienia (śmiech).
Rodzice rzadko proszą mnie o portrety. Myślę, że zdają sobie sprawę z różnicy między spontanicznym zdjęciem a tym zrobionym przeze mnie, w moim własnym stylu. Chociaż, jeżeli dziecko któregoś z moich przyjaciół poprosiłoby mnie o sesję, zgodziłabym się z radością!
Większość dzieci reaguje na obecność aparatu zupełnie naturalnie, co jest bardzo urocze. Oczywiście, każde z nich ma inną osobowość, niektóre wymagają więcej czasu, żeby poczuć się swobodnie, niektóre trzeba zachęcać, inne z kolei uspokajać. Na szczęście podczas sesji zawsze mam pod ręką zespół pomocników, którzy wiedzą wszystko o dzieciach.
Trzeba zorganizować coś, co przyciągnie uwagę dzieci. Dużo zależy od grupy wiekowej. Na małe dzieci niezawodnie działa, kiedy na planie cały czas fruwają pluszaki. Muzyka też potrafi czynić cuda... no i rodzice, przecież to oni sami wiedzą najlepiej, jak uspokoić albo rozbawić malca.
To jedno z największych wyzwań. Dlatego właśnie nie każdy jest fotografem dziecięcym! Żeby dobrze uchwycić ruch bez poruszeń, trzeba zrobić zdjęcie z fleszem. Jeśli mamy lampę błyskową z gorącą stopką, warto zmiękczyć światło za pomocą małego softboksu albo nawet papieru śniadaniowego. Nie ustawiajmy lampy na pełną moc błysku. Można też spróbować bez flesza i potraktować rozmycie ruchu jako zamierzone efekty specjalne.
Zdecydowanie tak. Pamiętam przypadek, kiedy mama zabrała chłopcu lizaka. Czułam się winna przez cały dzień, bo oczywiście się rozpłakał - chociaż już kilka chwil później znów się śmiał, bo dostał lizaka z powrotem (śmiech). To prawda, że w reklamie, komercyjnej fotografii i w albumach rodzinnych zazwyczaj widzimy uśmiechnięte dzieci. Można odnieść wrażenie, że dzieciństwo to kompletnie beztroski stan. Rozgniewane, smutne, zdziwione dziecięce buzie to najwyraźniej temat tabu. Takie uczucia jednak również są częścią dzieciństwa.
Dzieci okazują emocje w intensywny sposób, znaczniej bardziej otwarcie i ekspresyjnie niż czynią to dorośli. Potrafią nas poruszyć, bo okazują uczucia, które dotyczą nas wszystkich, ale w miarę dorastania uczymy się je dobrze maskować. Można powiedzieć, że to konfrontacja z naszą własną wrażliwością.
Foto
|
Alexandra Klever radzi
|
Trzeba uzbroić się w cierpliwość. Dobrze, gdy w pobliżu jest ktoś, kto może być przy dziecku i wszystko mu objaśnić. W moim przypadku, to zazwyczaj rodzic, ktoś z asystentów, stylistów... Udane zdjęcie to kombinacja różnych czynników. Kiedy pracuję nad sesją dla klienta, zawsze mam w zapasie zmiennika na wypadek, gdyby dziecko, z którym pracowałam na początku akurat miało nie najlepszy dzień. Cierpliwość i chęć zabawy potrafią czynić cuda, ale czasami warto przygotować sobie alternatywny plan.
Jestem zdania, że lepiej zainwestować w trening oka i cierpliwości. To o wiele przydatniejsze niż drogi aparat. Aparat powinien być przede wszystkim wygodny. Po co inwestować w lustrzankę z całym zestawem obiektywów, jeśli może się okazać, że będzie za ciężka albo będziemy się stale bać, że nam ją ukradną?
Bardzo trudno jest nawiązać kontakt wzrokowy z dzieckiem, gdy stoi się za aparatem. Dlatego koniecznie trzeba mieć pod ręką kogoś do pomocy, kto zajmie dziecko czymś ciekawym. My możemy wtedy spokojnie ustawić wszystkie parametry. Pomocnik musi stać za nami, tak żeby dziecko patrzyło w naszym kierunku. Aby maluch poczuł się na luzie, warto go rozbawić, np. wydawać śmieszne dźwięki. Lepiej nie dawać dziecku przytulanki, bo się nią zasłoni i nie będzie chciało jej puścić.
To prawda, szukam tego samego u dzieci i u dorosłych. Staram się pracować z niezupełnie profesjonalnymi modelami. Czasami wymaga to więcej pracy, ale mam nadzieję, że rezultat jest bardziej interesujący i prawdziwszy.