Jej zdjęcia wyróżnia niepowtarzalna atmosfera i niemal malarskie operowanie światłem. Jak nikt potrafi odczytywać dziecięce emocje. O to, jak fotografować najmłodszych modeli zapytaliśmy prawdziwą mistrzynię, fotografującą mamę Magdalenę Berny
PROfil |
Magdalena Berny
|
Fotografia towarzyszyła mi od najmłodszych lat bo jako dziecko sama byłam tematem fotografii. Znajoma mojej mamy była fotografem i dzięki niej mam wiele pięknych zdjęć z dzieciństwa. Sama odnalazłam przyjemność w fotografowaniu i faktycznie łyknęłam tego bakcyla, dopiero kiedy pojawiły się moje własne dzieci. Pierwszą cyfrówkę kupiłam, gdy na świat przyszła moja córka. Oczywiście na początku zachłysnęłam się możliwościami, jakie daje aparat cyfrowy i fotografowałam dosłownie wszystko. Dopiero z czasem przyszło ukierunkowanie na fotografowanie dzieci i portret.
Początkowo była to właśnie dokumentacja. Fotografując małe dzieci, trzeba być przede wszystkim ich obserwatorem, jakakolwiek kreacja mija się z celem. Jedynymi czynnikami, na jakie możemy mieć wpływ, jest miejsce, gdzie wykonujemy fotografie oraz pora dnia. Wiele zdjęć z okresu wczesnego dzieciństwa moich dzieci powstało podczas wspólnych spacerów. Dziecko i jego kontakt z przyrodą to częsty temat moich fotografii. Zawsze starałam się uwrażliwiać dzieci na piękno otaczającego je świata. Myślę, że w wielu kadrach udało mi się pokazać ich zachwyt zwykłymi na pozór rzeczami.
Tak, z czasem gdy dzieci dorosły, moja fotografia ewoluowała w kierunku portretu kreowanego, fotografii o charakterze ilustracyjnym. Pracując ze starszymi dziećmi, mam większą szansę realizacji swoich własnych pomysłów, a zdjęcia, które powstają są już chyba bardziej opowieścią o moich emocjach niż o emocjach fotografowanych dzieci. Zawsze jednak staram się, żeby ujęcia były naturalne i by dzieci dobrze czuły się przed moim obiektywem.
Decydujący moment zwolnienia migawki jest zawsze najważniejszy. Pozowany, "ustawiony" portret jest o tyle trudniejszy, że nie zawsze udaje się go dobrze wykonać, zwłaszcza, że dzieci są przede wszystkim dziećmi, a nie dorosłymi modelami. Wiele moich pomysłów na zdjęcia musi swoje odczekać, zanim zostaną zrealizowane. Wiele czynników musi zaskoczyć, dopasować się w wykreowanej przeze mnie sytuacji, zanim zadzieje się ta magia.
Poprawka. Tylko dwoje dzieci na tych zdjęciach to moje rodzone dzieci. Mam syna i córkę, pozostałe nazywam moimi dziećmi przysposobionymi fotograficznie. Czy chętnie pozują? Lubią, kiedy je fotografuję, ale muszą mieć na to ochotę. Często dostaję od nich określony limit czasu na zdjęcia. Często mają swoje własne pomysły. Fotografuję już dosyć długo, przez ten czas moje dzieci i ich znajomi zdążyli się przyzwyczaić do tego, że lubię robić zdjęcia, ba, twierdzą nawet, że robię zdjęcia wyjątkowe. Przyznam, że to niesamowicie miłe uczucie czuć zza pleców wzrok dziecka, które fotografowałam podglądającego mnie, gdy zrzucam zdjęcia z karty na komputer.
Obycie dziecka z obiektywem jest niesamowicie ważne, choć znam też dzieci, które od samego początku, od pierwszego kontaktu z aparatem po prostu to czują. Potrafią, mimo nienaturalności sytuacji, czyli "gdy obca Pani idzie ze mną na spacer i celuje we mnie aparatem", zachowywać się naturalnie, nie spinać. Często wśród koleżanek i kolegów moich dzieci znajduję dziecko, które chcę sfotografować. Jeśli przy pierwszym kontakcie z obiektywem jest lekkie spięcie, to najczęściej przy drugim i kolejnym spotkaniu wszystko ustępuje. Ważne, by dać sobie i dziecku czas. Nie naciskać, nie wywierać presji. Warto też dziecku opowiedzieć trochę o swoim pomyśle na zdjęcie, przede wszystkim zapytać, czy mu się podoba.
Myślę, że najważniejsze jest to, że fotografowanie dzieci pozwala nam zaobserwować, jak one zmieniają się na przestrzeni lat. Oczywiście wszyscy się zmieniamy, lecz u dzieci, zwłaszcza u tych mniejszych, te zmiany następują dość intensywnie w stosunkowo krótkim okresie. Poza tym dzieci mają w sobie dużą dozę szczerości, do pewnego wieku nie wstydzą się swoich emocji. Poza tym dzieci są na wyciągnięcie ręki, a przynajmniej mi zawsze towarzyszą. W tej sytuacji, nie wyobrażam sobie, by nie robić im zdjęć.
Ależ one rosną cały czas i mój sposób ich fotografowania również się zmienia. To dla mnie proces całkowicie naturalny. Cieszy mnie to, że widzę u moich dzieci zrozumienie i zainteresowanie moją pasją, cieszą je moje drobne sukcesy. Dla mnie fotografia, realizowanie swoich pomysłów to możliwość znalezienia równowagi i spokoju w świecie, który wciąż pędzi naprzód. Fotografia z czasem stała się nieodłączną częścią mojego życia i mam nadzieję, że będzie mi jeszcze długo towarzyszyć, dając przynajmniej tyleż samo satysfakcji, co teraz.
W torbie fotografa |
"Obecnie moim podstawowym korpusem jest pełnoklatkowy Nikon D800, ale nadal mam też Nikona D300. Wykonuję głównie portrety, dlatego najchętniej używam stałek Nikkor: 50 mm f/1,4; 35 mm f/1,8 i 85 mm f/1,8". |
Malarstwo portretowe z różnych epok nieustannie mnie inspiruje. Jednak nie oznacza to dla mnie wiernego odwzorowywania w fotografii tego co ktoś już kiedyś namalował. Chodzi raczej o paletę kolorów, rozkład światła, kompozycję. Poza tym natchnienia szukam wszędzie, w szeroko pojętej sztuce: w muzyce, filmie, literaturze, malarstwie i oczywiście fotografii.
Często inspiracją jest dla mnie miejsce, które czymś mnie zachwyciło. Staje się zalążkiem pomysłu, a później scenerią zdjęcia. Kiedyś stwierdziłam, że wiele z moich fotografii mogłoby być ilustracją baśni już napisanych bądź tych, których jeszcze nikt nie napisał. Trzeba też chyba mieć w sobie odrobinę dziecka, które nigdy nie dorosło, i trochę naiwności w patrzeniu na świat.
Moje fotografie charakteryzuje właśnie miękkie i delikatne światło. Takie światło lubię w plenerze i w studio. Fotografując w plenerze, przeważnie staram się polować na światło ciepłe, niskie i miękkie. Unikam fotografowania w ostrym świetle, ma to znaczenie również w tworzeniu nastroju, jaki chcę osiągnąć w fotografiach. Dominują u mnie baśniowe klimaty, myślę, że właśnie miękkie plastyczne światło podkreśla i buduje taki nastrój. Wiele moich zdjęć w plenerze powstało "pod światło". Lubię, kiedy kreśli kontury postaci, odbija się od powierzchni liści, gałązek, gdy ślizga się po piaszczystych ścieżkach. Portretując, najbardziej lubię światło dzienne, zastane.
Bardzo długo tylko takie wykorzystywałam w portretach, lecz wiązało się to z pewnymi ograniczeniami - ograniczały mnie i czas, i pogoda. Od niedawna oswajam się z potencjałem lamp w studio, jednak dbam o to, by światło nadal było miękkie i delikatnie modelowało rysy twarzy moich modeli. Zawsze staram się umieszczać główne źródło światła nieco z boku w stosunku do dziecka, boczne oświetlenie buduje plastyczność portretu, pięknie kreśli rysy twarzy. Przynajmniej ja tak uważam. Jednak nie będę ukrywać, że studia nie lubię, plener jest moim żywiołem i najlepszym fotograficznym studiem.
Oczywiście RAW daje większe możliwości podczas edycji zdjęć. W postprodukcji głównie staram się uzyskać zamierzoną kolorystykę i tonację. Kolor jest dla mnie istotnym elementem fotografii i środkiem wyrazu. Oczywiście o tonację i kolorystykę zdjęcia należy zadbać jeszcze na etapie wykonywania ujęcia. Moja obróbka ma na celu jedynie podkreślenie pewnych rzeczy, poprzez wzmocnienie lub osłabienie niektórych barw. Nie stosuję żadnych programowych filtrów zmiękczających. Wszelkiego typu rozmycia na moich zdjęciach są wynikiem zabawy głębią ostrości i posłużenia się odpowiednią optyką. Zamglenia udaje mi się uzyskać, fotografując przez coś lub zza czegoś, nie jest to nic nowatorskiego - takie zabiegi są powszechnie znane i stosowane.
Przede wszystkim, starajmy się dzieci traktować jak ludzi, takich samych jak my, tylko trochę mniejszych. Starajmy się dostosować styl fotografowania do wieku i możliwości dziecka, nie oczekujmy od dwulatka, że świetnie odnajdzie się w jakiejś narzuconej przez nas stylizacji czy wręcz roli. Jak już wspomniałam, w przypadku mniejszych dzieci niech nasza ingerencja ogranicza się do wyboru miejsca, gdzie będziemy je uwieczniać. Zdajmy się bardziej na obserwację niż kreację. Bądźmy trochę z boku, niech dzieci nawet zapomną o tym, że są fotografowane.
Unikajmy komend: "uśmiechnij się! Robię zdjęcie!". Takie polecenie najczęściej owocuje totalnym spięciem się dziecka, brakiem naturalności. Poza tym nie tylko uśmiech wart jest uchwycenia w kadrze. Kolejna sprawa - starajmy się fotografować z wysokości ich oczu, patrzenie na dzieci z góry rzadko kiedy wygląda dobrze i narzuca odbiorcy wrażenie dominacji nad modelem. Oczywiście są odstępstwa od tej reguły, jak od każdej zresztą. Sprawmy, by zdjęcia, "sesje fotograficzne" kojarzyły się dzieciom z dobrą zabawą.
Kiedy widzimy, że nasz pomysł na zdjęcie niekoniecznie podoba się dziecku, podążajmy za jego pomysłem. Dzieci mają nieskończoną wyobraźnię i ich pomysły często okazują się znacznie ciekawsze. Zadbajmy o intrygujące rekwizyty, często właśnie rekwizyt, coś, czym dziecko może się choćby przez chwilę zająć, na czym może skupić uwagę, "załatwia" nam dobre ujęcie.
Najważniejsza w fotografowaniu dzieci jest cierpliwość i baczna obserwacja, nie ma znaczenia, czy nasze podejście do uwieczniania dzieci jest czysto reporterskie, czy nasza fotografia zawiera elementy kreacji. Wbrew pozorom, łapanie chwil to nie tylko domena fotografii reporterskiej, łapać je można również w studio podczas zaplanowanej sesji, kiedy w jednym jedynym momencie na twarzy modela namaluje się interesująca nas emocja, emocja, którą chcemy pokazać.
O wyjątkowości zdjęć często stanowić może to, jak patrzymy na świat, co ma wpływ na nasze postrzeganie. To, jak widzimy barwy, jak potrafimy wychwycić niuanse kolorystyczne, kompozycyjne, czy potrafi nas zachwycać światło o różnych porach dnia - czyli wrażliwość na kolor, światło, kształt, na to, jak mogą się te czynniki ułożyć w zgrabną i miłą oku całość.
Jeśli w ujęciach uda nam się przemycić swoje indywidualne podejście, to już stworzyliśmy coś wyjątkowego. Inna sprawa, czy wyjątkowe znaczy takie, które podoba się innym. Tu z kolei rodzi się pytanie, czy chcemy tworzyć fotografie "ładne". Jednego, czego jestem pewna, jeśli chodzi o moje zdjęcia dzieci, to tego, że są ładne. Lubię piękno i harmonię, i to chyba widać na moich zdjęciach.
Szukając własnego stylu, nie kopiujmy i nie odtwarzajmy tego, co zrobił ktoś inny. Inspiracja dla mnie to bodziec, który uruchamia jakiś proces w głowie, powoduje, że jakaś szuflada się otwiera i można z niej wyciągnąć dowolną liczbę pomysłów do zrealizowania. Jak powiedział Herman Melville: "Lepiej ponieść porażkę, będąc oryginalnym, niż osiągnąć sukces dzięki imitacji".