Unowocześniony i rozszerzony regulamin World Press Photo okazał się w tym roku nad wyraz skuteczny. W fazie finałowej jurorzy odrzucili ok. 8 procent zgłoszeń za niewłaściwą edycję zdjęć
Poprzednim edycjom World Press Photo - najbardziej prestiżowego konkursu fotografii prasowej na świecie - towarzyszyły pewne incydenty. Ubiegłorocznego zwycięzcę akurat niesłusznie podejrzewano o nadmierną postprodukcję; zdarzało się jednak, że za obróbkę bezceremonialnie dyskwalifikowano już nagrodzonych autorów. Zresztą - nie jest to jedyny konkurs, którego organizatorzy zmagają się z tego rodzaju problemami.
World Press Photo 2014 to pierwsza edycja wymagająca od uczestników przestrzegania zasad nowego regulaminu. Restrykcyjnego regulaminu, w którym ostatnią, kluczową zmianę wprowadzono w 2010 roku. Wtedy dopiero wymagano od reporterów nadsyłania plików RAW w razie jakichkolwiek wątpliwości. Teraz, natomiast, dodatkowo zaostrzono reguły.
"(...) Spora część modyfikacji była w ogóle niepotrzebna. Jedno zdjęcie w reportażu mogło być powodem dyskwalifikacji całej historii (...) To głupota" - tłumaczy Gary Knight, szef jury. Zaznacza jednocześnie, że udało się wszystkie te fotografie znaleźć i wykluczyć z dalszego udziału w wyścigu po laury. Tytułowe 8% przekłada się na 10 zdjęć w rundzie przedfinałowej - zdjęć, których nie można było włączyć do faktycznego finału. Decyzja została podjęta ze względu na zabiegi przeprowadzane na fotografiach, takie jak fotomontaż, klonowanie czy nadmierne tonowanie.
"Szczerze powiedziawszy byłem nieco zaskoczony. Ba, nawet zawiedziony, jeśli chodzi o ilość zdjęć, które musieliśmy odrzucić ze względu na poddanie ich manipulacjom, których nie mogliśmy uznać za zgodnych z zasadami i standardami World Press Photo", dodaje na łamach British Journal of Photography David Guttenfelder, jeden z jurorów.
Zdjęcia Garyego Knighta, założyciela agencji VII, wykonała Sophie Knight