Nowość dla elity czy kolejna, niewiele wnosząca kopia? Hasselblad HV został oparty o korpus Sony A99, a różnice między tymi dwoma produktami można ująć w trzech podpunktach
Od strony możliwości generowania obrazu Hasselblad HV zupełnie nie różni się od japońskiego SLT. To wciąż 24,3-megapikselowa matryca Exmor CMOS wspomagana przez procesor BIONZ, technologia półprzepuszczalnego lustra i autofocus w systemie Dual AF ze 102-polowym czujnikiem. Aparat cechuje się też całkiem rozbudowanym trybem filmowym, zintegrowanym wizjerem OLED Tru-Finder o rozdzielczości XGA i dużym monitorem LCD.
Czym zatem Hasselblad chce przyciągnąć spojrzenia i portfele potencjalnych klientów? Jak zwykle w przypadku "remake’ów" - wyglądem. Poza ekskluzywną konstrukcją bazującą na wysokiej klasy aluminiowym panelu, który - według producenta - ma oferować wytrzymałość większą niż stop magnezu, mamy gwarancję wytrzymałości procesu PVD (osadzanie powłoki z fazy gazowej). Pod względem twardości ustępuje on, rzekomo, tylko diamentom. Plusem jest też możliwość pracy w ekstremalnych warunkach; sprzęt zniesie temperatury od -40 do 80 stopni Celsjusza.
Hasselblad HV ma kosztować ok. 8500 euro w zestawie dedykowaną walizką, dwiema bateriami i obiektywem Vario-Sonnar T* 24-70 mm f/2,8 ZA.