To wytrzymały i ergonomiczny bezlusterkowiec zaprojektowany z myślą o naprawdę wymagających fotografach. Czy spełni ich oczekiwania? Zobaczcie jakie wyciągnęliśmy wnioski po pierwszych testach tego aparatu!
Mówiąc najprościej, Fujifilm X-T1 to najlepsze cechy znakomitego X-E2 w nowym, bardziej ergonomicznym i wytrzymałym korpusie. Lekki szybki i wygodny, ma stanowić alternatywę dla znacznie większych i cięższych, profesjonalnych lustrzanek, oraz konkurencyjnych bezlusterkowców, takich jak Olympus E-M1, czy Sony A7/A7R. Zwłaszcza, że wyceniony na 5000 zł korpus, jest od nich tańszy co najmniej o 1500 zł. Jak nowy model wypada na tle rywali pokażą dopiero pełne testy, ale już teraz zapraszamy do lektury naszych pierwszych wrażeń. Szczegółowo aparat opisaliśmy w dniu premiery, dlatego skupimy się na praktycznych aspektach pracy z X-T1.
To co rzuca się w oczy jako pierwsze, to odmienna względem poprzedników charakterystyka samej bryły aparatu. Bo o ile do tej pory mieliśmy do czynienia raczej z monolitycznymi korpusami wzorowanymi na tradycyjnych dalmierzach, tym razem designerzy czerpali raczej z klasycznych lustrzanek Fujica, dodając wyraźniej zaznaczony grip oraz wysoką kopułkę w której umieszczono wyjątkowo duży cyfrowy wizjer. Naszym zdaniem korpus jest dość surowy i mało finezyjny, ale może się podobać. Kwestia gustu.
Aparat jest mniejszy i przede wszystkim znacznie lżejszy niż mogłoby się wydawać oglądając zdjęcia promocyjne. Dzięki temu nawet z cięższymi szkłami stanowi nadal kompaktowy i lekki zestaw. Do jakości wykonania trudno mieć jakiekolwiek zastrzeżenia, szkielet z lekkich stopów jest sztywny i solidny, nareszcie pojawiły się też uszczelnienia, których brak często wytykano modelowi X-Pro1.
Aparat testowaliśmy w trudnych zimowych warunkach w Biebrzańskim Parku Narodowym. Producent deklaruje odporność nie tylko na kurz i wodę, ale również mróz do -10 °C . Możemy potwierdzić, że nawet przy do -20 °C aparat działa niezawodnie. Warto jednak od razu zaopatrzyć się w dodatkowy akumulator - niskie temperatury jeszcze obniżają wydajność baterii, która i tak pozwala wykonać niewiele ponad 300 zdjęć.
W X-T1 znacznie rozwinięto systematykę obsługi, co ma ułatwiać szybki dostęp do kluczowych parametrów. Nie wszystkie rozwiązania okazują się jednak wygodne. Na górnej ściance pojawiło się pokrętło czułości oraz sprzężona z nim dźwignia trybu pracy. Niestety w praktyce dość często zmieniając ISO obracaliśmy jednocześnie oba pierścienie przypadkowo włączając bracketing, tryb seryjny czy Advance. Podobne powiązano pokrętło czasu z trybem pomiaru światła, ale z niego na szczęście nie korzystamy już tak często. Ponadto nie jesteśmy wielkimi fanami stosowanych teraz wszędzie blokad. Rozumiemy ideę, ale po pewnym czasie ich ciągłe wciskanie staje się naprawdę irytujące. Dobrze rozwiązał to Olympus w modelu E-M1, gdzie przycisk ma dwa tryby i albo blokada jest włączona, albo po prostu wyłączona. Dziwić może również umiejscowienie przycisku funkcyjnego Fn/wi-fi, który "wciśnięto" między pokrętła, oraz brak oznaczeń funkcji przypisanych kierunkowym guzikom nawigatora. Przyciski generalnie są dość płaskie i miękkie, co stanowiło pewien problem podczas fotografowania w rękawiczkach, kilkukrotnie włączyliśmy też przypadkiem tryb filmowy, sięgając do spustu.
Ponarzekaliśmy a teraz trochę pochwalimy. Pokryty miękka gumą grip sprawia że aparat pewnie i przyjemnie leży w ręce. Nie jest może zbyt masywny, ale dobrze wyprofilowany. Przyda się podczas pracy z zapowiedzianymi na ten rok długimi i jasnymi szkłami XF. Nowy wizjer jest naprawdę imponujący, równie duży jak w zaawansowanych lustrzankach i wystarczająco precyzyjny by ostrzyć manualnie. Możemy włączyć wszystko - histogram, poziomnicę, linie pomocnicze, a kadrowanie nadal będzie przyjemne. Co ciekawe, tryb wyświetlania zmienia się wraz ze zmianą orientacji na poziomą - aż dziw, że nikt nie wpadł na to wcześniej. Chętnie korzystaliśmy też z odchylanego ekranu LCD, szkoda tylko, że nadal nie jest dotykowy.
Aparat imponuje też szybkością pracy. Względem pierwszych X-ów to naprawdę milowy skok. Aparat startuje bardzo szybko i co ważne, nareszcie szybko reaguje też na spust migawki. Słyszeliśmy niejednokrotnie narzekania X-userów na ten właśnie aspekt fotografowania. W aparacie zastosowano też ten sam co w X-E2 system ustawiania ostrości - nareszcie konkurencyjny względem lustrzanek i systemu Fast AF. Jak już pisaliśmy w teście X-E2, pochwalić trzeba przede wszystkim za dobrą pracę w słabym świetle.
Jakość zdjęć wydaje się być przynajmniej tak dobra jak w modelu X-E2, choć tu z ostatecznym werdyktem poczekamy do pełnego testu. Już teraz możecie sami ocenić jakość obrazu zarówno w dobrych warunkach dobrego dziennego oświetlenia, w znacznie bardziej wymagającym sztucznym świetle, oraz w warunkach słabego oświetlenia. Szczególnie polecamy również galerię zdjęć testowych wykonanych z nowym superjasnym obiektywem Fujinon XF 56 mm f/1,2!