Takashi Kitajima wyniósł kwestię rozmycia tła na wyżyny. W sobie tylko znany sposób, fotograf jest w stanie wykonać miejskie krajobrazy z bokehem tak intensywnym, że aż ocierającym się o granice abstrakcji
Zdjęcia robi bezlusterkowcami, w tym Sony NEX-5N i Olympusem E-P5. Wykorzystuje stałoogniskową optykę (często lustrzankową) i adapter domowej roboty, składający się przede wszystkim z… gumowej rękawicy. Kitajima nie ujawnił szczegółów konstrukcji. Można jednak domniemywać, że polega to głównie na tzw. freelensingu - manewrowaniu szkłem odłączonym od aparatu, gdzie zadaniem wspomnianego adaptera jest niwelowanie niechcianego światła, padającego bezpośrednio na matrycę. Na blogu fotografa znajdziemy kilka wpisów traktujących o "przekrzywionym" obiektywie, co dodaje tezie prawdopodobieństwa.
Oddalony obiekt majaczący na horyzoncie jest tak samo istotny, jak pozostałe elementy kompozycji. Poza głębią ostrości zauważymy bowiem feerię barw, którą Takashi Kitajima osiągnął kreatywną, autorską - i dość tajemniczą - techniką. Dlaczego bezlusterkowiec, a nie lustrzanka? To proste - jest mniejszy i bardziej komfortowy przy tego typu eksperymentach.
Najważniejsze są jednak rezultaty. Takashi pokazuje na kadrach m.in. Tokio i Nowy Jork, miasta, które same w sobie są atrakcyjne wizualnie, ale z pomocą artysty zmieniają się w coś zgoła innego.
Zajrzyj na stronę Takashi Kitajima i obejrzyj więcej inspirujących zdjęć.