Plecy nie muszą być nudnym tematem do fotografowania. Malin Bergman udowadnia, że odrobina stylizacji wystarczy, by przełamać nudę w autoportretach
Na początku jest dezorientacja: gdzie tu jest twarz, a gdzie plecy? Na pomysłowych autoportretach Malin Bergman wygląda jak damska wersja Kuzyna To z "Rodziny Addamsów", albo jak rudowłosa pani Yeti. Zdjęcia powstały minimalnym nakładem środków: składa się na nie autorka w różnych uczesaniach i strojach, zwyczajna ściana w tle, czasami rekwizyt - napój ze słomką albo "okulary" zrobione z pomarańczy.
Skąd wziął się pomysł Bergman? Ze znudzenia jednostajnością autoportretów, na których każdy stara się wyglądać jednakowo ślicznie, szczerząc się do obiektywu. Rude włosy naturalnie przyciagają zainteresowanie, dlaczego więc nie zrobić z nich głównych bohaterów zdjęcia?
Zdjęcia Malin Bergman można zobaczyć na jej profilu na Instagramie (dla ciekawych - autorka odsłania tam też swoją twarz) - to kolejny dowód na to, że serwis ten przestał być banalną, gadżeciarską rozrywką dla ludzi chcących się pochwalić pianką na kawie, a zmienił się w ciekawą platformę dla nowych pomysłów. To tu dzisiaj warto szukać młodych fotografów - takich jak ci, którzy dziesięć lat temu masowo odkrywaliby lomografię, a dzisiaj bawią się filtrami w popularnej aplikacji, często z bardzo dobrym skutkiem.