W ślad za stylowym modelem GX7, Panasonic wprowadza na rynek Lumiksa GM1 - to kolejny, tym razem rekordowo mały bezlusterkowiec Mikro 4/3!
Pierwszy kontakt z tym aparatem to ogromne zaskoczenie - jest tak mały, że aż trudno uwierzyć, że mamy do czynienia z pełnoprawnym bezlusterkowcem systemu Mikro 4/3. Nowy Panasonic Lumix GM1 bardziej przypomina zaawansowane, nieduże kompakty z serii LX niż dotychczasowe modele Panasonika z wymienną optyką. Nie ma jednak wyraźnie zaznaczonego uchwytu, monolityczna bryła korpusu jest dosyć prosta. Stylistyką przypomina model GX7, można powiedzieć wręcz że to jego mniejszy brat.
Mimo braku uchwytu, aparat trzymamy całkiem wygodnie. W ofercie znajdzie się też opcjonalny uchwyt (w cenie 99 euro), który poprawia nieco ergonomię. Podpięcie go ogranicza nam dostęp do gwintu statywowego, ale trzeba przyznać, ż korpus prezentuje się jeszcze ciekawiej.
Lumix GM1 jest lekki (waży 205 g), ale solidnie wykonany. Obudowa to głównie stop magnezowy, nic się nie ugina, ani nie trzeszczy przy naciskaniu. Starannie wykonano także przyciski i pokrętła na górze aparatu (koło trybów, włącznik i przełącznik AF z przyciskiem funkcyjnym pośrodku), które, oprócz tego, że działają płynnie, dopełniają estetyczne wykonanie aparatu.
Na tylnej ściance znalazło się miejsce na standardowy zestaw przycisków, typowy dla aparatów kompaktowych. Mamy więc do dyspozycji przyciski kierunkowe, za pomocą których w trybie fotografowania możemy zmienić kompensację ekspozycji, balans bieli, punkt AF i tryb migawki. Wokół nich znajduje się pierścień sterujący, służący np. do zmiany parametrów ekspozycji. Można też wyświetlić szybkie menu (przycisk Q.MENU) z najważniejszymi ustawieniami aparatu, przyciskiem DISP zmienić wygląd elementów na wyświetlaczu, a dzięki REC w dowolnej chwili rozpocząć nagrywanie filmu.
Choć specyfikacja nowego Lumiksa praktycznie nie różni się od większego GX7, z powodu miniaturyzacji z pewnych rozwiązań trzeba było zrezygnować. Ale po kolei...
W środku tego maleństwa znajdziemy, analogiczną do tej w GX7, matrycę formatu Micro 4/3 o rozdzielczości 16 Mp, oraz ten sam autofokus, który działa bardzo szybko zarówno w trybie pojedynczym jak i ciągłym. Znakomicie współpracuje on z dotykowym ekranem LCD, za pomocą którego możemy wskazywać na całym obszarze kadru punkt ostrości i automatycznie wyzwalać migawkę, po potwierdzeniu AF. Ekran LCD nie jest jednak odchylany, jak u większego GX7, nie ma także wbudowanego elektronicznego wizjera i gorącej stopki. W małym body zmieszczono jednak wewnętrzną lampę błyskową. W przeciwieństwie do GX7, nowy GM1 nie ma także modułu NFC, ale szybko uspokajamy, łączność Wi-Fi jest!
Okazuje się, że poza dosyć oczywistymi cięciami konstrukcyjnymi (wizjer, ruchomy LCD) wynikającymi z chęci zmniejszenia rozmiarów aparatu do minimum, zmienić musiała się też migawka. Nowy moduł jest wyraźnie mniejszy niż migawka GX7, i przede wszystkim zamiast tradycyjnej szczelinowej migawki, złożonej z dwóch kurtyn, GM1 ma migawkę tylko z jedną kurtyną. To prowadzi niestety do ograniczeń w zakresie dostępnych czasów, bo jedna kurtyna nie jest w stanie poradzić sobie z ekstremalnie krótkimi czasami. W rezultacie w nowym GM1 mamy do czynienia zarówno z migawką mechaniczną, jak i elektroniczną - w zakresie czasów dłuższych od 1/500 s działa migawka mechaniczna, zaś w przedziale 1/500 - 1/16000 s, elektroniczna.
Mały GM1 to także funkcje filmowe. Możemy nagrywać filmy Full HD, a przy ostrzeniu ręcznym mamy do dyspozycji funkcję peaking, która zaznacza nam ostre w danej chwili elementy kadru. W aparacie dostępne są także 22 filtry cyfrowe do kreatywnej zabawy oraz liczne tryby automatyczne (sceny) do łatwego fotografowania.
Razem z Panasonikiem GM1 zaprezentowano specjalnie do niego zaprojektowany obiektyw 12-32 mm f/3,5-5,6. To niewielkie szkło idealnie dopasowane pod względem wizualnym do nowego korpusu, jest oczywiście kompatybilne z innymi aparatami Mikro 4/3. Nowy obiektyw, choć z bagnetem 4/3, ma jednak wyraźnie mniejszą średnice tubusu od obecnie dostępnych szkieł, a co za tym idzie, dotychczasowe korpusy nie pasują wizualnie do nowego małego obiektywu 12-32 mm.
Oprócz samego aparatu, dobre wrażenie zrobiła nas jego cena, ustalona na poziomie 750 dolarów (w zestawie z 12-32 mm).