"Królewska Krew" jest komentarzem do stylu życia współczesnych władców, to projekt przywracający materialność współczesnym bogom masowej wyobraźni, a także zwiastujący nowy rodzaj fotografii, na nowe czasy
Koncepcja projektu wydaje się być genialnie prosta: portrety modelek przypominające swoim wyglądem "koronowane" osobistości i tragiczny koniec jako element łączący. Spotykamy więc Marię Antoninę z odciętą głową, Sissi, austriacką cesarzową zamordowaną przez anarchistę w 1889 roku w Genewie, Jackie Kennedy, będącą świadkiem najgłośniejszego zabójstwa prezydenta USA, a także Ludwika XVI, króla Francji pozbawionego głowy w 1792 roku.
Krwawe fakty w rządzących dynastiach w historii oznaczały zawsze więcej, niż tylko przykre zdarzenia rodzinne. Wyznaczały kres pewnych epok, zwiastowały początek nowych czasów. "Królewska Krew" jest komentarzem do stylu życia współczesnych władców, to projekt przywracający materialność współczesnym bogom masowej wyobraźni, a także zwiastujący nowy rodzaj fotografii, na nowe czasy.
Prawdopodobnie skandal, jaki obiegł media na całym świecie przy okazji prezentacji efektu pracy Erwina Olafa, nie byłby tak silny, gdyby artysta zrezygnował z umieszczenia w serii zdjęć modelki podobnej do Księżnej Diany. Księżna Walii zginęła w tragicznym wypadku, który miał miejsce 31 sierpnia 1997 roku w Paryżu. Mercedes S280 uderzył w 13 filar tunelu Alma. Księżna zmarła o 4 rano, obrażenia okazały się zbyt rozległe. Następnego dnia 1 września miała świętować 36 urodziny. Cały świat zapadł się. Księżna Diana, nazywana "Królową Ludzkich Serc", stała się nietykalną męczennicą.
Erwin Olaf musiał zdawać sobie sprawę, jakie medialne tsunami wywoła to zdjęcie, ponieważ minęło zaledwie 3 lata od wypadku, a postanowił wykorzystać obecny, opisany symbol, jakim była Lady Di, do komentowania kondycji współczesnej klasy rządzącej.
Cały projekt holenderskiego fotografa czerpie z estetyki i konwencji fotografii reklamowej. Portret Księżnej Diany oświetlony jest nadinformacyjnie, przypomina bardziej szczegółową fotografię produktu, nie jest portretem szukającym indywidualnej osobowości. Modelka weszła w rolę księżnej, jest do niej podobna, choć tylko fizycznie. Z propozycji Erwina Olafa raczej spogląda na nas silna i zimna kobieta, pewna swojej atrakcyjności wizualnej. To nie jest "Królowa Ludzkich Serc", jaką pamiętamy. Dlatego to zdjęcie nie jest portretem i komentarzem do tragicznie zmarłej Walijki, jest raczej symbolem władzy, który możemy zrozumieć przez skojarzenie. Władcy świata są w naszych oczach doskonali, dbają o to byśmy tak myśleli. Własny wizerunek potrafią kontrolować, wytwarzając tym samym nieskazitelny obraz. Olaf atakuje to medialne przestępstwo. Posługując się techniką high-key, wprowadza odbiorcę w higieniczny, bezdefektowy świat.
Nasza podróbka Lady Di jest doskonała, ma idealną platynową fryzurę, gładką skórę, bezcenny diadem i wzorową biel sukni. To porcelanowy obraz porcelanowej księżniczki. Krople krwi na włosach lub odzieży to rodzaj pęknięcia na porcelanie. Czerwień odcina się od jasnej sceny tak sugestywnie, jakby miała nie występować w tym świecie, jakby uległa zapomnieniu. Wyeksponowana rana na ramieniu, wynikająca z wbicia pod skórę "znaczka" Mercedesa, przypomina o fizyczności i śmiertelności boga, jest znamieniem luksusu, który przypomina o cenie, jaką można zapłacić.
Wiele galerii oraz magazynów kolorowych nie zgodziło się na publikację tej fotografii. Była zbyt bezczelna. Od autora domagano się przeprosin dla cierpiącej rodziny królewskiej oraz posypania głowy popiołem. Erwin Olaf był zadowolony z takiego obrotu własnych spraw, zależało mu jedynie na rozgłosie.
Od publikacji "Królewskiej Krwi" upłynęła ponad dekada, fotografie z tej serii ciągle budzą skrajne reakcje, od zachwytu po nienawiść. Niewątpliwie zdjęcia te wyznaczyły nową jakość w fotografii reklamowej, a także pozwoliły Erwinowi Olafowi, za sprawą inteligentnego projektu, dostać się na salony sztuki współczesnej.