Najnowsza lustrzanka Canon EOS 80D jest pełna nowych funkcji. Sprawdźcie, jakie aparat zrobił na nas wrażenie przy pierwszym kontakcie
Na spotkaniu prasowym zorganizowanym przez Canon Polska mieliśmy okazję przyjrzeć się najnowszej lustrzance EOS 80D. Był to jednak egzemplarz przedprodukcyjny, nie mogliśmy nim wykonywać zdjęć, ale przyjrzeliśmy się ergonomii i najnowszym rozwiązaniom.
Wygląd zewnętrzny EOS-a 80D przeszedł tylko minimalne zmiany w porównaniu do poprzednika. To praktycznie ten sam korpus wykonany ze stopów magnezowych i uszczelniony przed kurzem i wilgocią na takim samym poziomie jak 70D. Niezmieniony uchwyt jest nadal wygodny i dobrze dopasowuje się do dłoni. Przeprojektowano jedynie na okrągłe przyciski Q, podglądu zdjęć i usuwania, oraz przełącznik Live View i filmowania. Na kole trybów pojawiło się też dodatkowe ustawienie własne.
Największą zmianą w wyglądzie wydaje się jednak odmieniony układ gniazd na bocznej ściance. Ułożono je logicznie w trzech grupach: pod jedną klapką złącze mikrofonu i nowe gniazdo odsłuchu, pod drugą wyjście na wężyk spustowy, a pod trzecią gniazda HDMI i USB. Ukłonem w stronę filmujących są także szerzej rozmieszczone otwory wbudowanego mikrofonu, oraz głośnik - nie z boku jak w poprzedniej wersji, a centralnie nad wizjerem.
Ruchomy wyświetlacz charakteryzuje się tymi samymi parametrami co w poprzedniej wersji, ale zauważyliśmy na nim nowe powłoki. Nie mogliśmy tego sprawdzić, ale mamy nadzieję, że poprawi się komfort oglądania zdjęć w pełnym słońcu.
Znakomicie działają funkcje dotykowe. Sterowanie aparatem jest dzięki temu bardzo przyjemne, a w trybie LV lub przy filmowaniu niezwykle wygodne dzięki dużej ilości aktywnych ikonek. Szczególnie docenimy łatwy wybór punktu ostrości, wyzwalanie migawki dotykiem, czy przeostrzanie planów podczas filmowania.
Oczywiście duża w tym zasługa nowego systemu ustawiania ostrości w trybie Live View i podczas filmowania. Działa on ekspresowo, a w trybie ciągłym zrobił na nas szczególnie pozytywne wrażenie. Tryb AI Servo zwalnia nieco podczas nagrywania filmów, ale przeostrzanie jest za to bardziej płynne, bez irytujących skoków. W dodatku 80D oferuje sporo opcji w menu funkcyjnym (C.Fn), dzięki którym możemy m.in. wyregulować szybkość i czułość autofokusa w zależności od rodzaju sceny jaką filmujemy bądź fotografujemy.
Niestety czujemy lekki niedosyt z powodu trybu filmowego i nie chodzi tu o brak nagrywania w rozdzielczości 4K. Zabrakło sterowania krzywą gamma, nie ma funkcji focus peaking oraz zebry, a wyjście HDMI nie pozwala na przesłanie czystego sygnału na zewnętrzny rekorder. Dla entuzjastów filmowania nie będą to kluczowe funkcje, ale profesjonalistom, to co oferuje 80D, może nie wystarczyć.
Na pocieszenie dostajemy kreatywne filtry przy filmowaniu, funkcję do automatycznego tworzenia filmu poklatkowego oraz nowy tryb filmów HDR z szybkością 30 kl./s - aparat filmuje w standardzie 60p, ale w co drugiej klatce ekspozycja ustawiana jest na światła.
Oprócz znakomicie zapowiadającego się autofokusa przy podglądzie na żywo, EOS 80D ma także nowy klasyczny system ustawiania ostrości. Teraz bazuje on na 45 punktach w dodatku wszystkich krzyżowych (f/5,6). Centralny jest czuły już od -3 EV, pozostałe od -0,5 EV, ale 27 spośród nich współpracuje przy przysłonie f/8. Dla fotografów przyrody i sportu to bardzo istotne, ze względu na szersze wykorzystanie teleobiektywów z konwerterami. Pojawiły się przy tym nowe funkcje autofokusa z detekcją i śledzeniem koloru. Z ostateczną opinią na jego temat musimy zaczekać do pełnych testów, ale nasze pierwsze wrażenia na temat szybkości i skuteczności nowego układu AF są bardzo pozytywne – aparat łapie ostrość natychmiast nawet w bardzo słabym oświetleniu.
Oczywiście to nie wszystkie nowości w tej lustrzance. Z najważniejszych warto wymienić tryb cichej migawki również przy wykonywaniu zdjęć seryjnych z szybkością 3 kl./s. W stosunku do normalnej pracy jest ciszej, ale generalnie 80D i tak fotografuje wyjątkowo cicho. Być może to zasługa nowego systemu amortyzacji lustra.
Jest też funkcja antyfilcker zapewniająca równomierny pomiar ekspozycji i balansu bieli przy oświetleniu jarzeniowym, tryb balansu bieli z priorytetem bieli, dodatkowy styl obrazu Fine detail, a także rozbudowana funkcja korekty wad obiektywów znana z modelu EOS-1D X Mark II. Nie zabrakło łączności Wi-Fi i NFC, ale nie wbudowano modułu GPS - dostępny jest opcjonalny odbiornik, lub tagowanie za pośrednictwem smartfona. Jest też nowy wizjer ze 100-procentowym polem widzenia oraz bardziej zaawansowany system pomiaru światła.
Poza tym w trybie edycji zdjęć można w końcu kadrować fotografie, ikony na ekranie podglądu na żywo można ustawiać pod siebie, a tryby automatyczne (SCN) zgrupowane zostały w czytelny sposób w jednym miejscu.
Niestety o jakości zdjęć nie możemy na razie nic powiedzieć. Z opinią trzeba zaczekać na finalne egzemplarze. Z niecierpliwością jednak będziemy czekać na porównanie z poprzednikiem nowej matrycy z 80D zbudowanej na bazie mniejszych pikseli.
Canon EOS 80D wejdzie do polskich sklepów pod koniec marca w cenie 5459 zł za korpus. Nowy obiektyw EF-S 18-135 mm f/3,5-5,6 IS USM pojawi się na rynku również w tym samym momencie z ceną 2449 zł.