Andy Warhol uważał, że fotografie Arbus wyprzedzały czasy, w których powstały. Jej prace wciąż inspirują zarówno początkujących artystów, jak i wytrawnych krytyków
Diane Arbus to jedna z najbardziej rozpoznawalnych i szanowanych artystek XX w. posługujących się fotografią. Po samobójczej śmierci, powstało o jej życiu wiele filmów dokumentalnych, artykułów prasowych, książek, a nawet jedna kinowa superprodukcja.
Urodzona w zamożnej rodzinie w 1923 r., miała komfortowe warunki w domu, w którym dorastała. W 1941 r. poślubiła Allana Arbus, a kilka lat później wspólnie z mężem założyła studio fotograficzne, w którym pomagała przy sesjach modowych dla Esquire, Vogue, Harper's Bazaar czy New York Times. Czasami - oprócz funkcji fotografa - pełniła rolę modelki.
Studio funkcjonowało przez 10 lat do roku 1957. W tym czasie zdążyła zniechęcić się do środowiska magazynów modowych, towarzystwa modelek i modeli. Zmęczona fałszem, kłamstwem fotograficznym, którym karmione było grono odbiorców, postanawia zmienić swoje życie. Chcąc być bliżej prawdziwego życia, przyglądać się twarzom rzeczywistych ludzi i ich historiom, wybrała fotografię dokumentalną, uliczną.
Od 1955 r. zaczęła studia pod okiem Lisette Model. W 1967 r. w Museum of Modern Art w Nowym Jorku otwarto bardzo ważną dla historii fotografii wystawę "New Documents". Oprócz Diane Arbus - wzięli w niej udział giganci fotografii ulicznej Garry Winogrand i Lee Friedlander.
Kategoria niesamowitości, którą wprowadził niemiecki psychiatra Ernst Jentsch, to czynnik wywołujący uczucie niepokoju i strachu w przestrzeni zjawisk dobrze znanych. Strach wynikający z niesamowitego to efekt dysonansu poznawczego. Niesamowitością fascynował się i Zygmunt Freud, i Eegar Allan Poe, wydając swoje mroczne historie. Patrząc na spuściznę fotograficzną Arbus, można jej też tę fascynację przypisać.
Często jej prace odbierane są jako brzydkie, brudne, chore, a tak naprawdę jest to głęboka wrażliwość na świat. Otwarcie się fotografki na kategorię niesamowitości to pominięcie tego, co ludzie darzą sympatią i zaufaniem - czyli wszystkiego, co tradycyjne, znajome lub dziedziczone. Czy zatem portretuje ona dziwaków, potwory, odmieńców?
Przyjmując szablonową percepcję rzeczywistości, odpowiedź będzie twierdząca, jednak ujmując szerzej, będzie to raczej konfrontacja ze światem poprzez kategorię niesamowitości. Raz otwarte drzwi niesamowitości nie pozwalają już patrzeć na własne otoczenie wciąż w ten sam sposób.
Portret z 1962 r. "Child with toy hand grenade in Central Park" przedstawia chłopca w parku (to Colin Wood - syn tenisisty). Stoi prawie centralnie w kadrze, z wykrzywioną miną i zabawkowym granatem w dłoni. Wygląda jak szaleniec, obłąkany dzieciak. Kompozycja zbudowana jest asymetrycznie, mimo zachowania złudzenia podobieństwa. Lewa część ciała chłopca nie powiela prawej strony. Prawa dłoń zaciśnięta na granacie, lewa tylko imitująca ten gest, szelki od wysoko podciągniętych spodni z jednej strony opadają - z drugiej nie. Chłopak za sprawą swojej rachityczności i asymetrii wydaje się być spokrewniony z parą drzew w drugim planie. Przy bliższym przypatrzeniu się, odkryciem stają się małe rycerskie tarcze. Zadrukowują całą koszulkę aż po kołnierz.
Arbus miała wielki talent, ale oprócz wyłapywania tak charakterystycznych dla fotografii ulicznej kontrastów i symboliki przedmiotów, dostrzegała przede wszystkim poszerzoną o niesamowitość rzeczywistość. Dostrzegała złożoność świata, nie godząc się na optymalizację definiowania rzeczywistości. Niepokój, który towarzyszy tym obrazom, podszyty jest zrozumieniem oglądanego świata, rozpoznanego - bo rozpoznawalnego, lecz uzupełnionego o niesamowitość. Czesław Miłosz w "Ziemi Urlo“ pisał "(...) rzeczywistość nienazwana olbrzymieje", fotografią Diane Arbus nazywa rzeczywistość.