Czy można sfotografować pejzaż ze snu? Zdjęcia Lisy Wood są chyba najbliższe temu wyzwaniu...
Lisa Wood do fotografii dotarła nietypową drogą, bo przez literaturę. W klasycznym scenariuszu fotograf przechodzi stadia pośrednie w innych sztukach wizualnych - malarstwie czy grafice, niektórzy uprawiają jeszcze całkiem inne zawody. Nasza bohaterka ukończyła filologię angielską, jednak przyznaje: "dopiero, gdy zajęłam się sztukami wizualnymi, moje studia nad literaturą nabrały znaczenia".
Za aparat chwyciła pewnego lata pod koniec lat 80., kiedy spędzała wakacje w Niemczech. "To było tuż przed zjednoczeniem Niemiec. Te dwa kraje były pełne kontrastów, prawdziwy raj dla fotografa", wspomina Lisa Wood w rozmowie z DCP. Po powrocie do USA, zwróciła się w stronę fotografii przyrody i krajobrazu rodzinnych okolic (Lisa pochodzi ze stanu Idaho, przyp. red.).
Jej mistrzami zostali amerykańscy pisarze, którzy w swojej twórczości głosili potrzebę wolności i życia blisko natury - Ralph Waldo Emerson i Henry David Thoreau. "Najszczęśliwszy jest ten, kogo przyroda nauczy podziwu", pisał pierwszy z nich. Lisa Wood - nie przejmując się tym, że może to brzmieć nieco staromodnie - zachęca do podobnego myślenia.
"Dziś żyjemy w cyfrowym świecie, od technologii trudno jest uciec nawet na chwilę. Dla wielu ludzi krajobraz jest mniej interesujący, niż plik wideo odtwarzany z komórki. Moje wiejskie pejzaże powstają przy pomocy fotografii i mojej własnej wyobraźni. Tworzę je w hołdzie czasom, kiedy natura była wszechobecna, zanim dosięgła nas cyfrowa technologia. Mam nadzieję, że sprawią, że ktoś zatrzyma się na chwilę, zdziwi, coś poczuje", mówi.
We współczesnym świecie nie tylko dziewiczy krajobraz staje się coraz bardziej deficytowy - cisza, czas i spokój również. To dlatego Lisa zdecydowała, że jej krajobrazy będą przestronne, prawie puste."Informacje zalewają nas ze wszystkich stron. Dlatego czujemy się ciągle ponaglani, dopada nas niepokój. W pustych, swobodnych przestrzeniach nie ma miejsca na pośpiech", mówi.
W torbie fotografa |
Mój podstawowy korpus to Nikon D800, a jeśli chodzi o obiektywy, wybieram głównie Nikkora 18-105 mm f/3,5-5,6 VR ED, 70-300 mm f/4,5-5,6G IF-ED VR i 14-24 mm f/2,8G ED. Oprócz tego zawsze używam statywu z głowicą Manfrotto, i pilota zdalnego wyzwalania migawki. Edycja: PS CC, Nik Software Suite i Perfect Photo Suite |
Prace Lisy Wood są bardzo amerykańskie, zainspirowane krajobrazami Północnego Zachodu, gdzie mieszka ich autorka. Otwarta, wolna przestrzeń wciąż należy do nieśmiertelnego amerykańskiego mitu. Autorka dodaje, że częściowo inspirowała się tzw. American Scene Painting - kierunkiem w malarstwie z I połowy XX wieku, w którym ulubionymi tematami była wieś i szlachetna prostota życia na prowincji.
Chociaż fotograficzne pejzaże Lisy Wood wyglądają na oszczędne w formie i przesiąknięte duchem minimalizmu, są skomplikowane - złożone z wielu ujęć, a na dodatek stoi za nimi pracochłonna machina postprodukcyjna. "Fotografuję najczęściej na południu Idaho i we wschodniej części stanu Waszyngton. Każdy mój obraz jest kompozycją, składającą się z 30, a czasem więcej, klatek. To, co dzieje się na pierwszym planie i niebo rejestruję osobno. Czasem dodaję jakiś zaskakujący element, na przykład ślady pozostawione przez człowieka, które mają symbolizować naturalne przemijanie. Bardzo ważny jest dla mnie paw, który jest znakiem nieśmiertelności i z pewnością będzie pojawiać się na moich zdjęciach również w przyszłości", mówi Lisa.
Zastanawiam się, do jakiego stopnia prace te przedstawiają prawdziwe krajobrazy, a w jakiej części są wykreowane, jak sceny ze snu. "Zaczynam od dobrego materiału wyjściowego, a potem zmieniam go w scenę z mojej wyobraźni - przy pomocy Photoshopa i Camera Raw". Efekt końcowy to połączenie wielokrotnych ekspozycji i fotografii poklatkowej. "Ustawiam interwał w aparacie na mniej więcej 20-30 minut. Łączę później klatki w pojedynczy obraz w trybie Lighten Blend w Photoshopie. Poza tym, cały proces nie jest aż tak skomplikowany.
Największe wyzwanie to praca z ciężkimi plikami, ale dzięki temu, że w Photoshopie moje pliki przekraczają czasem 2 GB, mam 3-metrowe negatywy cyfrowe w jakości 300 dpi. Robię zdjęcia ogromnych przestrzeni, więc one same też muszą być duże".
Prace fotografów takich, jak Lisa Wood, ale również innych autorów parających się tzw. fotografią kreatywną, prowokują pytania o to, do jakiego stopnia aparat jest narzędziem do rejestrowania rzeczywistości, a do jakiego - jednym z wielu urządzeń pomocnych w budowaniu fikcyjnych światów. "Zgadzam się, że wciąż panuje przekonanie, że fotografia powinna być dokumentem rzeczywistości. Szczególnie, gdy mówi się o pejzażach. Moje prace są paradoksalne - używam oprogramowania komputerowego, żeby opowiadać o świecie bez komputerów", śmieje się moja rozmówczyni.
"Fotografia w połączeniu z postprodukcją pozwala stworzyć każdą scenę, którą sobie wymyślimy, i przedstawić ją w doskonale wiarygodny sposób. Dzięki temu możemy zajrzeć na chwilę w myśli autora. Mam też nadzieję, że udaje mi się obudzić ciekawość widza", mówi Lisa.