Chcesz nadać swoim portretom oraz zdjęciom krajobrazowym świeży i bardziej oryginalny wygląd? Islandzka fotograf podzieliła się z nami swoimi pomysłami
PROfil |
Rebekka Guðleifsdóttir Jest fotografką i autorką książek, która w 2006 r. nazwana została przez The Wall Street Journal "Najlepszym fotografem publikującym zdjęcia w Internecie". Jej prace są trudne do sklasyfikowania, ale specjalizuje się w wykonywaniu tajemniczych portretów i autoportretów, jak również bardziej konwencjonalnych zdjęć pejzażowych. Najnowsza książka Rebekki, zatytułowana Moodscapes, poświęcona jest twórczej fotografii krajobrazowej. www.rebekkagudleifs.com |
Wiele się zmieniło od czasu gdy 2006 r. magazyn The Wall Street Journal nazwał Rebekkę Guðleifsdóttir "najlepszym fotografem publikującym zdjęcia w Internecie", zwłaszcza jeśli weźmie się pod uwagę jej nową książkę, zatytułowaną Moodscapes. Cofnijmy się odrobinę w przeszłość. "Jako dziecko niemal zawsze rysowałam i spędzałam mnóstwo czasu, przeglądając książki o sztuce, w szczególności te, w których publikowane były reprodukcje obrazów surrealistów i hiperrealistów" - wyjaśnia. "Salvador Dali był zawsze jednym z moich ulubionych".
Rebekka ukończył Islandzką Akademię Sztuki w 2009 r., postanowiła jednak porzucić malarstwo i poświęcić się rysunkowi, a przede wszystkim fotografii. "Właśnie zaczęłam korzystać z serwisu Flickr. Poza opublikowaniem kilku moich rysunków, wrzuciłam też do sieci parę zdjęć, które zrobiłam kompaktem Canona. Były to głównie ujęcia makro roślin i kilka moich delikatnych aktów, które udostępniłam - do czego muszę się szczerze przyznać - ponieważ zależało mi na komentarzach".
Rebekka Guðleifsdóttir uczyła się podstaw fotografii, używając lustrzanki swojego taty - manualnego Canona z lat 70. ubiegłego wieku. "Poszłam na kurs tradycyjnej fotografii czarno-białej i dowiedziałem się, czym jest czas otwarcia migawki, czułość filmu, przysłona, a także nauczyłam się podstaw pracy w ciemni.
Podczas moich studiów w Akademii Sztuk Pięknych, skoncentrowałam się jednak bardziej na pracy cyfrowej, choć korzystałam także z dostępnej w szkole ciemni. Po ukończeniu studiów nadal czułam jednak niedosyt wiedzy, więc w 2012 r. zrobiłam roczny kurs z bardziej technicznych aspektów fotografii, dzięki któremu dowiedziałam się w końcu, na przykład, jak używać studyjnych lamp błyskowych".
Przeglądając prace Rebekki, można zauważyć wiele autoportretów. Dlaczego tak często pozuje ona sobie samej? "Zaczęłam robić sobie zdjęcia by przezwyciężyć własną nieśmiałość. Miałam problemy z zaakceptowaniem własnego ciała i pewnością siebie jeszcze od czasu, gdy byłam nastolatką; fotografowanie samej siebie bardzo zmieniło moje podejście do tych kwestii.
Powód, dla którego wciąż wykorzystuję siebie jako modela, ma również związek z faktem, że jest to o wiele prostsze, niż wynajęcie kogoś i dopasowanie terminu sesji do harmonogramu innej osoby. W ten sposób mam też nad wszystkim 100-procentową kontrolę".
Rebekka Guðleifsdóttir bardzo dobrze posługuje się Photoshopem, ale uważa, że własnoręczne aranżowanie rzeczywistych elementów sceny jest dużo bardziej przyjemne, niż siedzenie przed komputerem. "Tworzenie rzeczy - lub wyszukiwanie przedmiotów - w celu ich sfotografowania jest dla mnie o wiele ciekawsze i bardziej satysfakcjonujące. Dobrym przykładem są moje prace z serii "Nadmiar", na potrzeby której przygotowałam pięć różnych rodzajów żywności w formie wyolbrzymionych porcji, używając ponadgabarytowych sztućców, które mój brat wykonał ze stali, oraz wazy z Ikei jako szklanki.
Bardzo się napracowałam, aby wszystko wyglądało przekonująco, i uważam za swój wielki sukces to, że ludzie myślą, że po prostu powiększyłam w Photoshopie fotografie zwykłych potraw. Wydaje mi się to zarówno zabawne, jak i frustrujące, biorąc pod uwagę, ile godzin poświęciłam na podejmowanie kolejnych prób upieczenia gigantycznej bułki do hamburgera, stosując składniki w odpowiednich proporcjach!".
Pomimo tego, Rebekka Guðleifsdóttir przetwarza w pewnym stopniu wszystkie swoje zdjęcia - zwykle sprowadza się to do zbalansowania kolorów i wyregulowania kontrastu, a czasami użycia filtrów w celu nadania niebu bardziej spektakularnego wyglądu.
"Oczywiście, cyfrowa manipulacja jest niezbędnym elementem tworzenia obrazów, które z jakiegoś powodu są »niemożliwe« do uzyskania poprzez wykonanie po prostu jednego zdjęcia" - mówi. "Niemniej jednak, zawsze staram się, by jak największa część pracy powstała od razu podczas fotografowania, zamiast przygotować wszystko niemal od zera na etapie postprodukcji".
Nowa książka Rebekki, zatytułowana "Moodscapes", poświęcona jest teorii i praktyce wykonywania artystycznych zdjęć pejzaży. W jaki sposób nasza bohaterka przeszła od fotografowania ludzi - w tym siebie samej - do uwieczniania scen krajobrazowych?
"Istnieje ogromna różnica pomiędzy tymi dwoma gatunkami fotografii, ale tak naprawdę, ich uprawianie nie wymaga odmiennych umiejętności" - mówi. "Rzecz raczej w nieco innym sposobie myślenia. Uważam przebywanie gdzieś w plenerze w pojedynkę i fotografowanie krajobrazu za coś bardzo relaksującego, a nawet za pewien rodzaj medytacji. Jest to przeciwieństwo tego, jak postrzegam, na przykład, fotografię ślubną, w której cały czas czujesz presję, że wszystko musi być doskonałe.
I choć wykonywanie autoportretów różni się znacznie od fotografowania klientów za pieniądze, to tu, na Islandii, największym dyskomfortem jest dla mnie realizowanie sesji plenerowych w skąpym ubraniu. Czasami podczas fotografowania jest mi tak zimno, że wywołuje to aż ból - co oczywiście nie jest zbytnio relaksujące i może powodować błędy techniczne. Uważam, że najlepiej jest cały czas się doskonalić i znać rozmaite techniki, tak by można było sprostać każdemu twórczemu wyzwaniu, jakie pojawi się na Twojej drodze".
W książce Moodscapes przedstawiony został szeroki zakres tematów, począwszy od czystych krajobrazów, po zdjęcia pejzażowe z wkomponowanymi w nie innymi obiektami. "Chciałam, by publikacja ta była zarówno źródłem wiedzy, jak i inspiracji, ale starałam się także, by dobrze się ją czytało. Tworzenie tej książki zajęło prawie rok. Dowiedziałam się, między innymi, że stać mnie na więcej, niż dotąd sądziłam".
Wśród wielu emocji, jakie można dostrzec w obrazach Rebekki Guðleifsdóttir, niektórzy doświadczają niemal namacalnego poczucia niepokoju - skąd ono pochodzi? "Nie jestem całkiem pewna, że jest to celowe, przynajmniej nie było takim na początku" - mówi. "Myślę, że może to wynikać z faktu, że niektóre z moich prac powstawały w okresach depresji lub zawirowań w moim życiu. Prawdopodobnie jedne z moich najlepszych prac wykonałam, kiedy po prostu czułam się okropnie.
W miarę upływu czasu, uświadomiłam sobie, że wykreowałam własny styl i kontynuowałam tworzenie nastrojowych, czasem przytłaczających autoportretów tylko dlatego, że on do mnie przemawia. Poza tym, lubię czytać thrillery i horrory. A może jestem też zwyczajnie nieco pokręcona!".
Chociaż Rebekka Guðleifsdóttir planuje kolejne książki, wciąż najbardziej liczą się dla niej jej zdjęcia. "Jestem mocno zainteresowana kontynuowaniem tego, od czego wszystko się zaczęło, czyli kreowaniem obrazów, które wymagają ode mnie zaangażowania. W ciągu kilku ostatnich lat dopadła mnie proza »prawdziwego życia«. Chcę więc ponownie zająć się bardziej twórczą fotografią".