Wybraliśmy dla was najciekawsze naszym zdaniem wystawy tegorocznego Fotofestiwalu w Łodzi, który potrwa do 7 czerwca
Centrum festiwalowe już po raz drugi zostało zlokalizowane w Art Inkubatorze. Wyremontowane, pofabryczne przestrzenie stanowiły znakomite tło dla aż osiemnastu wystaw, z których dziesięć stanowiły prezentacje finalistów Grand Prix. W tym bloku naszą uwagę zwrócił projekt Tito Mouraza. Na cykl „Dom siedmiu kobiet” złożyły się czarno-białe zdjęcia będące połączeniem niepokojących krajobrazów i mocnych, wyrazistych portretów. Znakomicie wyprodukowana wystawa pokazała jak duże znaczenie ma prezentacja prac. Myślę, że odbiór prac Mouraza byłby znacznie słabszy gdyby nie głębokie czernie, bogactwo półtonów i delikatnie połyskująca powierzchnia odbitek o zróżnicowanych formatach, które były oprawione w eleganckie drewniane ramy.
Podobną głębię miały w sobie kolorowe prace Delphine Schacher. W cyklu „Zaćmienie” szwajcarska fotografka pokazała nam życie rumuńskiej prowincji. Skupiła się na młodych mieszkankach Transylwanii, aby snuć opowieść o tęsknocie za idylliczną krainą dzieciństwa. Jej praca zaowocowała przepełnionym melancholią, delikatnym i subtelnym zestawem zdjęć. Urzekły nas także fotografie Anny Grzelewskiej. Seria „Chcę być jak Julia” poświęcona jest jej córce, której towarzyszyła w burzliwym okresie dojrzewania.
Okazją do zapoznania się z dokonaniami młodych, polskich twórców była zbiorowa wystawa studentów i absolwentów Katedry Fotografii Szkoły Filmowej w Łodzi. Prezentacja „Flow” okazała się zaskakująco spójna, mimo wielu nazwisk, które można było na niej znaleźć. Ekspresyjne czarno-białe zdjęcia utrzymane w duchu dokonań Michaela Ackermana i Andersa Petersena złożyły się na cykle Piotra Zbierskiego i Igora Pisuka. Zainteresowanie archiwami uwidoczniło się w pracach Katarzyny M. Sosnowskiej i Martyny Strzelczyk, które zajęły się analizą znaczenia historii rodzinnej w kształtowaniu własnej tożsamości. Grę z konwencją fotografii modowej można było za to dostrzec w pracach Sonii Szóstak i Karoliny Jabcoń.
Ważną częścią Fotofestiwalu była prezentacja prac, które znalazły się w finale konkursu na Fotograficzną Publikację Roku. Tegoroczny wybór jury pokazał zróżnicowanie rynku, na którym granica między self-publishing, a książkami ukazującymi się dzięki wydawnictwom powoli się zaciera. Od skromnych, wydanych na gazetowym papierze publikacji Martyny Wyrzykowskiej („Points of Reference”) i Pawła Starca („Góra”), po wydane z dbałością o każdy detal książki Jana Brykczyńskego („BOIKO”) czy Rafała Milacha („The Winners”). Między nimi znalazło się oczywiście wiele innych, wartościowych tytułów, m.in. „Invisible Maps” Andrzeja Kramarza, „Salix Polaris” Anki Sielskiej czy „Woman With a Monkey – Caucasus in Short Notes and Photographs” Justyny Mielnikiewicz (która zdobyła główną nagrodę). Propozycje takie jak zbiorowa publikacja „No 2″ czy „Film obyczajowy produkcji polskiej” Kuby Dąbrowskiego pokazują, że może czas pomyśleć o osobnej kategorii dla katalogów.
Stałym elementem łódzkiego święta fotografii staje się powoli aukcja Fotografii Kolekcjonerskiej i towarzysząca jej wystawa, których motywem przewodnim był w tym roku pejzaż. Prezentacja „Widoki. Krajobraz w polskiej fotografii” w pomysłowy sposób zestawiała ze sobą prace klasyków polskiej fotografii z dokonaniami młodszych twórców. Najskromniejszą wystawą w Art Inkubatorze była prawdopodobnie prezentacja Vytautasa V. Stanionisa „Fotografie do dokumentów”. Czterdzieści podwójnych portretów połączyło ze sobą ludzi, którzy nie znali się, zanim nie stanęli przed obiektywem fotografa.
Opuszczając Art Inkubator warto zerknąć na prace laureatów konkursu Leica Oskar Barnack Prize 2014. Cykl Martina Kollara „Field Trip” porusza temat niejednoznacznego charakteru terytorium Izraela. Seria surrealistycznych fotografii pokazuje świat, który przypomina momentami filmową dekorację. Absurd i ironia to cechy charakterystyczne twórczości Słowaka. W przypadku tej wystawy zostały one zabarwione goryczą.
Drugim centrum życia festiwalowego stała się Off Piotrowska, w przestrzeniach której można było zobaczyć imponującą rozmiarem i wielkością prac wystawę Dougie Wallace'a „Wild Life”. Tytułową dzikość fotograf odkrywa na ulicach wschodniego Londynu i Blackpool. Zdjęcia uderzają nas kontrastowymi, jaskrawymi kolorami i bliskimi planami, które sprawiają, że stajemy twarzą w twarz z jego bohaterami.
Dużo emocji budziła pokazywana w Atlasie Sztuki wystawa Carla De Keyzera „Moments Before the Flood”. Autor takich cykli jak „East of Eden” czy „Zona” odwiedzał europejskie kraje, aby pokazać, jak przygotowane są na zagrożenie związane z podwyższającym się poziomem mórz. Perfekcyjnym kadrom, które są owocem tych podróży trudno cokolwiek zarzucić, ale mieliśmy wrażenie, że odbiegają one jednak siłą wyrazu od najlepszych dokonań fotografa.
W program festiwalu włączył się tradycyjnie Łódzki Dom Kultury. W Galerii FF mogliśmy oglądać wystawę Krzysztofa Raconia „Rura” (swoją premierę miała również książka pod tym samym tytułem). Zanurzone w legendarnej śląskiej szarości zdjęcia pozwalają poczuć oniryczną atmosferę miasteczka, którego mieszkańcy żyją w cieniu taśmociągu Huty Katowice. Galeria Imaginarium pokazała z kolei głośny cykl Karoliny Jonderko „Zaginieni”. W typologicznej serii zdjęć fotografka ukazała wnętrza, które pozostawiły po sobie zaginione osoby.
Festiwal potrwa do niedzieli, 7 czerwca 2015.