To być może ostatni wywiad jakiego udzieliła. W rozmowie z Digital Camera Mary Ellen Mark opowiada o swojej karierze i niezwykłych ludziach, których na przestrzeni lat miała okazję fotografować. 25 maja zmarła w wieku 75 lat.
PROfil |
Mary Ellen Mark
|
Jej rygorystyczny i czysty styl charakteryzuje ciasna, teatralna kompozycja i wyrazista narracja. Choć jest dobrze znana ze swoich projektów poświęconych outsiderom i ludziom z marginesu, Mary Ellen Mark zdobyła także sławę jako fotograf aktorów i reżyserów: z aparatem była na planie takich filmów jak Satyricon Felliniego, Czas apokalipsy czy Lot nad kukułczym gniazdem.
Mary Ellen urodziła się na przedmieściach Filadelfii. Studiowała sztuki piękne, fotografię i komunikację na Uniwersytecie w Pensylwanii. Po stypendium w Turcji, w ramach programu Fulbright w 1966 r., przeniosła się do Nowego Jorku.
W 1969 r. magazyn Look wysłał ją (miała wówczas 29 lat) na plan filmu Satyricon z zadaniem udokumentowania pracy nad tym kontrowersyjnym dziełem Federico Felliniego. "Fellini był reżyserem, który wyjątkowo mocno mnie zainspirował; bardzo podobało mi się jego poczucie magii obrazu" - mówi. Mary Ellen spędziła trzy miesiące na planie i wykonała ponad 4000 zdjęć starając się uchwycić geniusz mistrza kina. "Byłam bardzo młoda i wszystko mnie onieśmielało. Ale też i obecnie nie jestem zbyt odważna. Musiałam się nauczyć, jak sobie z tym radzić i z tym żyć".
Po zakończeniu projektu związanego z Fellinim, przyjechała do Wielkiej Brytanii, by pracować nad projektem o ludziach uzależnionych od heroiny, a następnie do Indii - kraju, który od zawsze był bogatym źródłem inspiracji. "Zakochałem się w indyjskiej sztuce cyrkowej podczas mojej pierwszej podróży do Indii w 1969 r.".
Jak wyjaśnia w przedmowie do swojego albumu Indian Circus, uderzyło ją piękno i niewinność pokazów. "Pamiętam wyraźnie ogromnego hipopotama w różowej spódniczce baletnicy wytresowanego tak, by chodził wokół areny z otwartą paszczą. Na koniec swojego występu został nagrodzony ogromnym kłębkiem waty cukrowej".
Mary Ellen była również zafascynowana relacją pomiędzy cyrkowcami i ich zwierzętami, a także więzią, jaka łączyła artystów znajdujących się w ciągłej podróży.
Innym z jej słynnych indyjskich projektów był cykl Falkland Road, w ramach którego zlecono jej fotografowanie prostytutek pracujących na ulicy o tej samej nazwie znajdującej się w Bombaju (to jedno z miejsc, gdzie tego typu usługi są najtańsze). Projekt Falkland Road był niezwykły ponieważ został zarejestrowany w kolorze, co, jak przyznaje Mary Ellen, było dla niej dużym wyzwaniem. "Jako fotograf, postrzegam świat w czerni i bieli. Kolor stanowi dodatkowy element. Myślę, że inaczej widzi się eliminując barwy, a bohaterowie, którymi byłam najbardziej zainteresowana, także lepiej prezentowali się w odcieniach szarości".
Było to dla mnie trudne również i z innych powodów. Jako zagraniczna kobieta-fotograf w cieszącej się złą sławą dzielnicy czerwonych latarni, Mary Ellen zaczepiana była przez tłumy podejrzanych mężczyzn, zaś same prostytutki obsypywały ją obelgami i śmieciami. Raz dostała nawet pięścią w twarz od jednego z pijanych klientów, ale nie poddała się. Wracała dopóki nie udało się jej zdobyć zaufania dziewcząt i kobiet oraz zrobić zdjęć, na których jej zależało.
Chociaż w przypadku niektórych prac z cyklu Falkland Road bohaterowie zdjęć nawiązują kontakt wzrokowy z fotografką, w większości są to ujęcia niepozowane, a Mary Ellen zawsze mówi o sobie jako o fotografie ulicznym. "Uwielbiam robić niepozowane zdjęcia - chyba znacznie bardziej niż formalne portrety, które również czasem wykonuję. Jest to bardzo trudne, ponieważ trzeba rejestrować wiele ujęć i być dyskretnym".
Wiele spośród swoich najlepszych zdjęć Mary Elen zrobiła w Indiach, ale znana jest również z dokumentalnych kadrów z okresu pracy w USA określanego przez nią czasem dojrzewania. Na zlecenie magazynu Life wraz z reporterką Cheryl McCall udała się w 1980 r. do Seattle, gdzie fotografowała dzieci żyjące na ulicy. Podczas realizacji tego projektu Mary Ellen zarejestrowała jedno z jej najbardziej znanych zdjęć - Rat i Mike, chowających pistolet - a także poznała dziewczynkę o imieniu Tiny, późniejszą 13-letnią prostytutkę.
W torbie fotografa |
Mary Ellen Mark do końca pozostała wierna fotografii analogowej. Jej podstawowymi korpusami były Mamiya 7 i Leica M6 oraz modele Hasselblada i Canona. |
Tiny stała się dla Mary Ellen kimś w rodzaju muzy, a ich relacja fotograficzna trwała do śmierci artystki. "Nauczyłam się, że fotografując dzieci nie należy traktować ich jak dzieci, lecz jak dorosłych. Trzeba jednak kontrolować sytuację i nie pozwolić im, by zaczęły tobą sterować".
Wraz ze swoim mężem, filmowcem Martine Bellem, Mary Ellen pracowała z Tiny przez ponad 30 lat. "Powiedziałbym, że jest to najbardziej skomplikowany projekt, w jakim uczestniczyłam. Nie ma w nim nic egzotycznego; przedstawia on po prostu życie Tiny i jej dziesięciorga dzieci. Sprawienie, by zdjęcia były naprawdę wyraziste i mówiły same za siebie jest trudne". Mary Ellen i Martin za pośrednictwem serwisu Kickstarter zebrali fundusze, na przygotowanie aktualnej wersji filmu o Tiny.
Jej ostatni, wydany w 2012 r. album poświęcony jest studniówkom, a bohaterami zamieszczonych w nim zdjęć są maturzyści z dość zamożnych środowisk. Zależało jej na ukazaniu różnorodności balów maturalnych - "rytuału przejścia, który zawsze był jedną z najważniejszych ceremonii w życiu amerykańskiej młodzieży" - za pomocą aparatu Polaroid Land 20x24. "Najważniejszą rzeczą, jakiej dowiedziałam się o fotografii portretowej jest to, że musisz zachować kontrolę" - wyjaśnia. "Osoba musi Ci ufać, aby dać sobą pokierować, musi czuć, że wiesz, co robisz. Dyrygować - stań tu czy tam, patrz w określony sposób - możesz tylko wtedy, gdy model obdarzy cię dużą dozą zaufania".
Foto
|
Wskazówki Mary Ellen Mark, jak robić lepsze zdjęcia
|
Praca nad albumem Prom wymagała olbrzymiej wytrwałości i zmagania się z biurokracją, ale Mark Ellen nigdy nie była osobą, która łatwo się poddaje. W tę wewnętrzną siłę starała się wyposażyć swoich studentów, których uczyła fotografii. Mary Ellen do końca regularnie prowadziła warsztaty w Oaxaca w Meksyku, a także w Reykjaviku na Islandii.
Choć na co dzień miła i empatyczna, Mary Ellen była bardzo mocno przekonana, że "trzeba wycisnąć ze studentów jak najwięcej, chodzi o to, by każdy z nich wypracował swój własny styl". "Niektórzy z moich uczniów realizują projekty dokumentalne, a inni zaś bardzo abstrakcyjne. Ale niezależnie od tematu i techniki, każdy musi zrobić to na swój własny sposób" - podkreśla.
Mary Ellen zrobiła niesamowitą karierę - jak mówi, głównie dzięki niezwykle inspirującym zleceniom od wydawców. Z którego z projektów i opowiedzianych historii była najbardziej dumna i dlaczego? "Trudno powiedzieć, ponieważ są one tak różne. Dla mnie zawsze najbardziej ekscytujący jest ten, do którego realizacji mam za chwilę przystąpić. Nie jestem jeszcze pewna, co to będzie, ale już jestem pełna emocji...".