Sesja zrealizowana przez Benjamina Von Wonga udowadnia, że nawet smartfonem da się wykonać wyjątkowo trudne technicznie zdjęcie
Nie uwierzysz, jakie właśnie dostaliśmy zlecenie", powiedziała Von Wongowi jego agentka po zakończeniu rozmowy z Huawei. Chiński producent telefonów postanowił zatrudnić fotografa do stworzenia "najbardziej szalonego zdjęcia ich nowym smartfonem", parafrazowała współpracowniczka artysty, dodając: i trzeba wykorzystać ogień".
A przecież ogień, nawet w najbardziej sprzyjających warunkach, jest trudny do opanowania. Tego typu praca jest ryzykowna, pełna wyzwań i skomplikowana w realizacji również od strony technicznej. "Długa ekspozycja rozmaże cały obraz, a wysoka jasność zagwarantuje zbyt duży kontrast pomiędzy płomieniami i głównym tematem", mówił zakłopotany Von Wong. "Do tego potrzebny jest aparat o szerokim zakresie tonalnym, jak moja Mamiya Leaf Credo 80. Ten sprzęt kosztuje ponad 30 tys. dolarów - a tutaj miałem tego typu zdjęcia zrobić zwykłym telefonem".
Benjamin otrzymał trzy główne zasady, którymi musiał kierować się podczas sesji - ma skorzystać z dedykowanej funkcji do malowania światłem w nowym Ascendzie P8. Po drugie, modelka ma być całkowicie otoczona przez ogień. Po trzecie wreszcie, i chyba najtrudniejsze, Von Wong otrzymał całkowity zakaz wspomagania się Photoshopem.
"Zanim zająłem się faktycznym zleceniem, musiałem sprawdzić, czy wybuchy ognia w ogóle da się zarejestrować telefonem", wspomina artysta. "Poprosiliśmy o pomoc specjalistów zajmujących się kreatywnym wykorzystaniem płomieni. Po godzinie zdałem sobie sprawę z tego, że faktycznie może się taka fotografa udać; w międzyczasie wspomagałem się jeszcze filtrami szarymi".
Von Wong wiedział, że małe matryce nie będą w stanie korzystać z trybu długiego naświetlania bez jednoczesnego generowania ogromnych ilości szumu - im sensor dłużej naświetlany, tym intensywniejsze "cyfrowe ziarno" otrzymujemy w efekcie. Producenci urządzeń mobilnych - smartfonów zwłaszcza - od dłuższego czasu starają się ten problem obejść, czy to przez zwiększanie matryc, czy rozmaite sztuczki programowe. Ta ostatnia występuje właśnie w opisywanym przez nas przypadku; Huawei Ascend P8 rejestruje kilka, kilkanaście klatek w krótkich odstępach czasu, analizuje ich zawartość i składa w jeden, finalny kadr. Wystarczy odpowiednio urządzenie unieruchomić.
"Znaleźliśmy w Szanghaju całkiem ciekawą, nieco europejską lokalizację. Delikatnie oświetliliśmy kolumny w tle, tak, by były widoczne, ale nie odwracały uwagi od modelki. Samą dziewczynę również trzeba było ziluminować - tym razem wykorzystaliśmy jednak studyjnego flesza, by uniknąć poruszenia sylwetki", opowiada autor. "Następny krok, czyli wygenerowanie płomieni, wymagał rozlicznych prób - chodziło w końcu o uzyskanie idealnego kształtu skrzydeł".
Poniżej zobaczycie kilkanaście fotografii zza kulis, pokazujących przygotowania do sesji.