National Geographic opublikowało film o inżynierze, którego głównym zadaniem jest modyfikowanie sprzętu dla fotografów redakcji
Blat jego biurka przysłonięty jest przez różne obiektywy, luźno porozrzucane matryce, migawki, kable, motorki napędowe i palniki do lamp błyskowych. Niczym osławiony Q z filmów o Jamesie Bondzie, Kenji Yamaguchi nie jest przeciętnym inżynierem trudzącym się składaniem aparatów w całość; to specjalista podejmujący się wyzwań, które mało kto jest w stanie zrealizować.
"Kiedy fotograf potrzebuje przywiązać lustrzankę do 10-metrowego kija, żeby sfotografować ptaka w gnieździe, zadzwoni do Kenji'ego. To facet, który jest w stanie skonstruować szerokokątne szkło makro, zdolne do uchwycenia pyłków na polnych kwiatach i - jednocześnie - gór na drugim planie", czytamy na stronach National Geographic.
"Ja żadnym fotografem nie jestem", zaznacza Kenji, tłumacząc: "To oni robią zdjęcia. Ja, natomiast, mam im dostarczyć sprzęt, który pozwoli na fotografowanie w każdej sytuacji".
Aparatami, zwłaszcza od strony technicznej, Kenji interesował się już w liceum. Pasja zaprowadziła go do Nikona, gdzie podjął pierwszą, poważną pracę inżynierską. Z czasem został wysłany do redakcji National Geographic, gdzie miał szkolić tamtejszych specjalistów w zakresie napraw lustrzanek japońskiego producenta. "Sam nie wiem, jak to się stało, ale zostałem w wydawnictwie na stałe. Właśnie mija 32 rok".
Cała działalność Yamaguchi'ego sprowadza się do jednego - chce pomóc w utrwaleniu kadru, jakiego jeszcze wcześniej nie było. Przykładem może być fotografia wykonana w zatoce Suruga na wyspie Honsiu; Kenji jest autorem nietypowego konceptu wykorzystania podwójnej ekspozycji, gdzie część podwodna powstała na kilka dni przed zarejestrowaniem pozostałej części obrazka.
Pomysłowość inżyniera pozwoliła też na skonstruowanie "samofotografujących" zestawów z lampą błyskową. Flesz i migawka wyzwalane były każdorazowo, gdy pumy z Grand Teton National Park pojawiały się w podczerwonym promieniu. To, z kolei, umożliwiło Steve’owi Winterowi - jednemu z reporterów National Geographic - na uchwycenie jednych z najważniejszych zdjęć w jego dotychczasowej działalności. Dowód widzicie powyżej - portrety tygrysów robią niebanalne wrażenie. Jak zaznacza autor, "najważniejszym jest ustawienie takiego aparatu-pułapki na poziomie oczu fotografowanego zwierzęcia".
Listę patentów Kenji'ego znajdziecie w tym miejscu.
Opublikowany przez National Geographic krótki dokument opowiada o przeszłości i teraźniejszej działalności Kenji'ego.