Zdjęcia Penttiego Sammallahti od zawsze były spokojne, stateczne, ale jednocześnie przepełnione uczuciem i wyjątkowo subtelnym humorem
Urodzony w 1950 roku, fiński fotograf Pentti Sammallaht od początku swojej aktywności artystycznej specjalizuje się w fotografii czarno-białej. Jest samoukiem, który za największe inspiracje wskazuje Hildura Larssona, Kristoffera Albrechta, Paula Stranda, Adnre Kertesza i Josefa Koudelkę. Jego recepta na artystyczny sukces? "Kup dobry album fotograficzny i przez tydzień, każdego dnia, oglądaj każde zdjęcie. Jeden dzień poświęcaj studiowaniu jednego składnika kadru - tematu, kompozycji, zakresu tonalnego. Chwili, w której ten obraz zarejestrowano. To najprostszy sposób", zaznacza.
Podstawy techniczne zawdzięcza natomiast swojej babci - Hildur Larsson - która na początku XX wieku pracowała jako fotoreporterka dla helsińskiego dziennika. Fotografią Sammallahti zajmuje się od 11 roku życia. Pierwszą, poważną wystawę zorganizował jako 20-latek.
Jego zdjęcia od zawsze były spokojne, stateczne, ale jednocześnie przepełnione uczuciem i swoistym, absurdalnym, wyjątkowo subtelnym humorem. Nie ogranicza się przy tym do jednego rodzaju fotografii; jest w stanie dokumentować zarówno rozległe krajobrazy, jak i scenerie typowo miejskie. Obrazki żywcem wyjęte z kina, ale i martwą naturę. To twórca o szerokich horyzontach i jeszcze szerszych możliwościach, który jednak w całej działalności pamięta o stylistycznej konsekwencji.
"Pewnego razu przez całą noc piłem wódkę ze znajomym filmowcem. Podkreślam - całą noc. Wtem, gdy rano zobaczyłem ten widok, musiałem tylko nacisnąć spust migawki", mówi Pentti o swoim najlepszym zdjęciu. "Teraz czuję się tak, jakbym to zdjęcie dostał, a nie zrobił. Wykonać mógł je każdy - okoliczności były wręcz idealne. Wtedy, zaraz po wschodzie Słońca o dziewiątej rano, światło nad wyspami Sołowieckimi było wprost przepiękne". I faktycznie - doskonale rozproszone promienie słoneczne pozwoliły na uzyskanie nietypowej atmosfery, stanowiącej kwintesencję stylu Penttiego.
Ale, poza artystycznymi uniesieniami, Sammallahti jest znany również jako mistrz wydruku. Samodzielnie projektował i powołał do życia wiele małych albumów fotograficznych - każdy z nich jest przykładem oryginalnych umiejętności. Co więcej, Pentti ma też zupełnie zdroworozsądkowe podejście do dystrybucji swoich dzieł. Fin chce, by do jego zdjęć dostęp miało jak najwięcej odbiorców - nie winduje cen książek fotograficznych, sporadycznie wydaje limitowane edycje. Fotografowie jego kalibru zazwyczaj przyjmują zupełnie odmienną politykę.
Idealną kroniką twórczości Sammallahtiego jest "Here far away" - album retrospektywny, wydany po przeszło 40 latach pracy zawodowej. W całym przekroju działalności Penttiego widać pewien dualizm - pozornej prostoty, która po chwili zastanowienia ujawnia przed widzem drugie dno. "Zawsze niesie ze sobą jakiś przekaz. Niekiedy, nawet mimowolnie, Sammallahti zastanawia się nad wielkimi tajemnicami życia - miłości, duchowości, ludzkiej natury. To człowiek refleksyjny, który woli swoje przemyślenia pokazywać, zamiast o nich opowiadać", czytamy w przedmowie serwowanej przez jednego z przyjaciół artysty.
Na kartach "Here far away" znajdziemy wizualne zapiski z podróży Penttiego. Twórca zabiera nad na podróż przez Skandynawię, do Wielkiej Brytanii, wschodniej Europy, odwiedzimy też Afrykę, Chiny i Indie. Album najprościej zdobyć za pośrednictwem Amazonu; warto również odwiedzić strony galerii Photo Eye, na której znajdziecie więcej zdjęć Penttiego.