Inspiracje / Sylwetki mistrzów

David Burnett - "Prawdę widać przez ułamek sekundy"

Sylwetki mistrzów | Olga Drenda | 2015-10-31

Współzałożyciel Contact Press, legenda fotoreportażu i fotografii sportowej. David Burnett opowiedział nam, jak powstają zdjęcia, które tworzą historię

PROfil

David Burnett - legenda fotoreportażu i fotografii sportowej

David Burnett

  • Rocznik 1946, pochodzi z USA, z Salt Lake City.
  • Współzałożyciel agencji fotograficznej Contact Press.
  • Autor dwóch albumów: Soul Rebel: An Intimate Portrait of Bob Marley I 44 Days: Iran and the Remaking of the World poświęconego rewolucji ajatollahów w Iranie Laureat Złotego Medalu im. Roberta Capy i (kilkakrotnie) nagrody World Press Photo.
  • Juror w konkursie World Press Photo i wykładowca podczas warsztatów Joop Swart Masterclass.

Dave'a Burnetta udało mi się złapać chwilę po jego powrocie z Igrzysk Olimpijskich w Soczi. Słynny fotoreporter, który w zawodzie pracuje już niemal pół wieku, wciąż podróżuje, nadal emanuje siłą spokoju i sprawia wrażenie, jakby na wszystko miał czas. Choć w zasadzie dopiero co opuścił samolot, znalazł chwilę na rozmowę.

"Wcześniej byłem tylko w Salt Lake City. Unikałem wyjazdów na Zimowe Igrzyska latami. Fotografowanie jest wystarczająco trudne, gdy nie jest zimno", mówi ze śmiechem David. Przyznaje, że mimo wielu wątpliwości, warunki i pogoda okazały się bardzo sprzyjające, a w wiosce olimpijskiej, mimo sławnych niedoróbek krążących w sieci, dało się pracować.

"Przyzwyczajenie się do komunikacji i nadgorliwej ochrony zajęło mi chwilę, ale w końcu wszystko zaczęło działać jak należy. Na miejscu było aż siedmiuset fotografów - przy takiej liczbie reporterów, koordynatorzy prasowi (bo w każdym obiekcie był przynajmniej jeden), byli bardzo pomocni. Poza tym górskie okolice okazały się bardzo fotogeniczne, zwłaszcza lodowiska w Adler - jak zaprojektowane dla fotografów", wspomina.

Dziadek z Grafleksem

Dotychczas David uwieczniał przede wszystkim Letnie Igrzyska. I to właśnie olimpijskie zdjęcia zapewniły mu miejsce w historii fotografii sportowej. Wystarczy wspomnieć dramatyczny kadr z Los Angeles (1984), przedstawiający zrozpaczoną biegaczkę Mary Decker, która przewróciła się na torze i spogląda w stronę oddalającej się konkurentki.

Młodsze pokolenie kojarzy zapewne jego postać z Londynu 2012 - w Internecie furorę zrobiły ujęcia uśmiechniętego pana w okularach, który w tłumie fotoreporterów ustawił się z siedemdziesięcioletnim, wielkoformatowym aparatem Graflex Speed Graphic. Czyżby celowo komplikował sobie życie? Technologia idzie przecież wszystkim na rękę.


Barack i Michelle Obama cieszę się z wyborczego zwycięstwa, fot David Burnett
Barack i Michelle Obama cieszę się z wyborczego zwycięstwa, fot David Burnett

W torbie fotografa

"Oprócz Grafleksa i Holgi, w mojej torbie można znaleźć cyfrowe lustrzanki Canona EOS 5D oraz EOS 7D (a także obiektywy: 17–35 mm, 20 mm, 28 mm, 45 mm Tilt-Shift, 90 mm Tilt-Shift, i zoom 70-200 mm). Używam też Leiki M9, która moim zdaniem jest rewelacyjna. Dalmierz pozwala patrze zupełnie inaczej!".

"Dzisiaj świat fotografii jest o wiele bardziej zdemokratyzowany. Każdy może fotografować iPhonem albo niedrogą cyfrówką. Konkurencja jest niesamowita i trzeba się naprawdę postarać, by zauważono nasze zdjęcie w zalewie tysięcy fotografii" - stwierdza i przyznaje, że jedno nadal się nie zmieniło. "To chęć uchwycenia czegoś wyjątkowego. Perspektywa, pozycja, cierpliwość, refleks. To narzędzia fotografa sportu. Nie zastąpi ich nawet najszybszy reporterski potwór. Najważniejsze jest, by fotograf wiedział, co chce osiągnąć i miał wystarczająco dużo cierpliwości, aby - spoglądając w wizjer - czekać na właściwy moment".

Imponujący, zabytkowy Graflex to jeden z jego dwóch ulubionych aparatów. Drugi wybór jest nie mniej zaskakujący - to analogowa plastikowa Holga na średnioformatowy film 120.

Upadek Mary Decker - igrzyska w Los Angeles 1984 r., fot David Burnett
Upadek Mary Decker - igrzyska w Los Angeles 1984 r., fot David Burnett
Upadek Mary Decker - igrzyska w Los Angeles 1984 r., fot David Burnett

"Każdy z aparatów ma swoje miejsce w mojej torbie. Lubię mieć wybór - czasem chcę zachować efekt retro, czasem potrzebuję doskonałości nowoczesnej matrycy. Każdy z moich aparatów »patrzy« nieco inaczej. Nawet ze standardowym obiektywem, wielkoformatowy aparat zapewnia niesamowity bokeh, który byłby niemożliwy do uzyskania typową lustrzanką".

David Burnett nie jest zaprzysięgłym konserwatystą. Chętnie korzysta z technicznych nowinek i nie stroni nawet od Instagramu, Twittera, a szczególną słabość ma do Facebooka.

Rozmowy na szczycie - Reagan i Gorbaczow, fot David Burnett
Rozmowy na szczycie - Reagan i Gorbaczow, fot David Burnett
Rozmowy na szczycie - Reagan i Gorbaczow, fot David Burnett

Ludzie władzy

Przez niemal pół wieku pracy, David Burnett sportretował wielu amerykańskich prezydentów. Jeszcze jako młody amator fotografował przebywającego w Salt Lake City Johna F. Kennedy'ego. "To był mój pierwszy prezydent", wspomina. Potem były portrety Richarda Nixona, Ronalda Reagana i Baracka Obamy.

Perspektywa, pozycja, cierpliwość, refleks. To narzędzia fotografa sportu. Nie zastąpi ich nawet najszybszy reporterski potwór. Najważniejsze jest, by fotograf miał wystarczająco dużo cierpliwości, aby spoglądając w wizjer czekać na właściwy moment.

"Praca z prezydentem to największa rzecz, jaką można osiągnąć w fotografii politycznej. To również bardzo specyficzna nisza. Obowiązują tam bardzo ścisłe zasady postępowania i nigdy nie ma pewności, że uda nam się dostać zgodę na zdjęcia. Dziś fotoreporterom jest trudniej niż kiedykolwiek wcześniej, bo Biały Dom stawia na własnych fotografów".

Dave Burnett podkreśla jednak, że nawet przy takich obostrzeniach mamy szansę na ciekawe zdjęcie. "Kilka najlepszych zdjęć prezydentów udało mi się zrobić podczas straszliwie nudnych spotkań - zawsze, nawet wtedy, pojawia się moment, w którym choć na ułamek sekundy stają się sobą i objawia się prawda".

Teheran. Ranni demonstranci niesieni do karetki, fot David Burnett
Teheran. Ranni demonstranci niesieni do karetki, fot David Burnett
Teheran. Ranni demonstranci niesieni do karetki, fot David Burnett

Miejsce w historii

David Burnett ma na koncie wiele ujęć, które stały się ikonami. "Niektóre zdjęcia to po prostu zbieg okoliczności - właściwego czasu, miejsca, kompozycji i emocji. Takich zdjęć w całej karierze udaje się zrobić zazwyczaj tylko kilka. O ile w ogóle", mówi fotoreporter, który może się dziś pochwalić takimi nagrodami, jak Złoty Medal im. Roberta Capy czy World Press Photo. Dziś fotografuje głównie sport, co daje mu wytchnienie po latach pracy reportera społecznego i wojennego.

Zamierzam pracować tak długo, jak długo będę w stanie utrzymać aparat w ręku. Mam nadzieję, że jeszcze wiele lat przede mną.

Jako freelancer pracujący w Wietnamie dla Time'a i Life’a był świadkiem m.in. ucieczki poparzonych napalmem dzieci - ta scena zarejestrowana na kliszy Nicka Uta, stała się później jednym z najbardziej poruszających dokumentów tego konfliktu.

"To, czy zdjęcie okaże się świetne czy nie, zależy często od jednej setnej sekundy. Tak dzieje się bardzo często. Ale to, czy będzie tworzyć historię, zależy od tego, czy podsumowuje w lot - często w dramatyczny sposób - zdarzenia, które przedstawia. Dzisiaj, w czasach fotografii cyfrowej, możemy pozwolić sobie na robienie nawet tysięcy zdjęć dziennie, lecz żeby obraz stał się naprawdę znaczący, potrzeba czegoś więcej, niż łutu szczęścia", mówi Burnett. Pytam więc, które ze zdjęć jest najważniejsze dla niego samego.

Rewolucja ajatollahów w Iranie. Student został zastrzelony przez strażników szacha, fot David Burnett
Rewolucja ajatollahów w Iranie. Student został zastrzelony przez strażników szacha, fot David Burnett
Rewolucja ajatollahów w Iranie. Student został zastrzelony przez strażników szacha, fot David Burnett

"Jeśli muszę wybierać, a nie jest to łatwe, to myślę, że byłoby to również zdjęcie z Wietnamu. Przedstawia młodego amerykańskiego żołnierza, czytającego list od rodziny. To było moje pierwsze »prawdziwe« zdjęcie, czyli coś więcej, niż zwykły dokument ukazujący to, co widziałem tamtego dnia. W spojrzeniu tego żołnierza było coś ponadczasowego, coś, co miałem nadzieję uchwycić jeszcze w przyszłości".

Po powrocie z Wietnamu i przygodzie z agencją Gamma, Burnett założył - wspólnie z dziennikarzem Robertem Pledge - agencję fotograficzną Contact Press, przez której szeregi przewinęły się takie sławy, jak Annie Leibovitz czy Sebastiao Salgado.

Londyn 2012 - złoty medal dla Sereny Williams, fot David Burnett
Londyn 2012 - złoty medal dla Sereny Williams, fot David Burnett
Londyn 2012 - złoty medal dla Sereny Williams, fot David Burnett
To, czy zdjęcie okaże się świetne czy nie, zależy często od jednej setnej sekundy. Tak dzieje się bardzo często.  Ale to, czy będzie tworzyć historię, zależy od tego, czy podsumowuje w lot - często w dramatyczny sposób - zdarzenia, które przedstawia.

Świadek historii

Zastanawiam się, czy David Burnett czuje się częścią historii. Ma ku temu wszelkie powody - był w niemal wszystkich miejscach, które definiowały historię drugiej połowy minionego wieku. Fotografował wojnę w Wietnamie, rewolucję ajatollahów w Iranie, start Apollo 11, jako jedyny portretował Michaiła Gorbaczowa na potrzeby przełomowego wywiadu dla Time’a w roku 1990, kilka lat temu wydał także książkę z portretami Boba Marleya.

"To wielka satysfakcja móc spojrzeć wstecz i przyjrzeć się swojej pracy. Miałem w życiu sporo szczęścia - udało mi się zrobić kilka ważnych zdjęć i fotoreportaży. Czasami nie mogę uwierzyć, że wszystkie te zdjęcia zrobił jeden fotograf, a kiedy uświadamiam sobie, że byłem nim ja, czuję się szczęśliwy. Zamierzam pracować tak długo, jak długo będę w stanie utrzymać aparat w ręku. Mam nadzieję, że jeszcze wiele świetnych zdjęć przede mną".

fot David Burnett
fot David Burnett
Al Gore przemawia podczas wiecu wyborczego, fot David Burnett
Amerykański żołnierz w Lang Vei, Wietnam, fot David Burnett
fot David Burnett
fot David Burnett
Kwalifikacje przed konkurencją skoków do wody, fot David Burnett
Skok o tyczce na zawodach Penn Relays w Filadelfii, fot David Burnett
Zwycięstwo jamajskiej sztafety z Usainem Boltem na czele. Londyn 2012 r., fot David Burnett
fot David Burnett
fot David Burnett
fot David Burnett
fot David Burnett
Udostępnij: Facebook Google Wykop Twitter Pinterest
Olga Drenda

Pisze i tłumaczy (Unsound festival, Coilhouse, Przekrój, Lampa, znak, Digital Camera Polska, Glissando, Polityka). Jej główne zainteresowania to futurologia (zwłaszcza mylne przewidywania), nowe technologie, transhumanizm, historia XX wieku, bezpretensjonalna muzyka awangardowa i królik. W DCP opisuje ciekawe zjawiska fotograficzne oraz odpytuje fotografów z kraju i ze świata.

Powiązane artykuły

Wydawca: AVT Korporacja Sp. z o.o. www.avt.pl