Inspiracje / Wywiad

Steve McCurry - "Chwile nieuwagi"

Wywiad | Olga Drenda | 2015-08-03

"Portret afgańskiej dziewczynki" to dowód na siłę fotografii i wyznacznik stylu Steve'a McCurry'ego. Skondensowane emocje i obrazy, które na zawsze pozostają w pamięci - reporter Magnum przedstawia świat i jego problemy z perspektywy człowieka i poprzez pryzmat ludzkich doświadczeń

PROfil

fotograf Steve McCurry

Steve McCurry

  • Karierę rozpoczął jako reporter lokalnej gazety w Pensylwanii; od lat 70. pracuje jako fotograf freelancer.
  • Współpracownik National Geographic, członek Magnum Photos.
  • Autor fotoreportaży wojennych, m.in. z Afganistanu, Libanu, Kambodży, Zatoki Perskiej.
  • Wielokrotny laureat nagrody World Press Photo i Medalu im. Roberta Capy.
  • Autor zdjęć do kalendarza Pirelli 2013.
  • W 2010 r. firma Eastman Kodak powierzyła mu ostatnią rolkę filmu Kodachrome. McCurry wykorzystał ją m.in. na portrety mieszkańców Indii oraz Roberta De Niro.

Karierę rozpoczął, przekraczając potajemnie pakistańsko-afgańską granicę u progu wojny z ZSRR. Rolki filmu z wyprawy zaszył w ubraniu. Fotografie przyniosły mu Złoty Medal im. Roberta Capy. W kolejnych latach wiele razy odwiedzał Indie, Afganistan, Kubę, Nepal, opowiadając w prostych, malarskich i poruszających kadrach o losie zwykłego człowieka w obliczu ubóstwa i wojny, lecz też o zwykłych radościach życia.

Wystawa w warszawskiej Leica Gallery nosi tytuł "Unguarded Moments" (chwile nieuwagi). Chciałabym zapytać o tę nieuwagę: czy uważasz, że dobre zdjęcie to szczęśliwy traf?

To nie tak. W fotografii chodzi o obserwowanie życia na bieżąco, fotografowanie ludzi takimi, jakimi są. Staram się robić zdjęcia płynącego życia, chwil, w których ludzie nie pozują, zachowują się swobodnie. To są właśnie te chwile nieuwagi. Najlepiej uwieczniać kogoś, gdy jest zrelaksowany, nie zastanawia się nad tym, że właśnie robię mu zdjęcie.

Wiem, że świadomość obecności aparatu sprawia często, że ludzie stają się skrępowani, zaczynają coś odgrywać, tracą swobodę. Jestem zafascynowany ludźmi i ich zachowaniami, lecz myślę, że to ludzka sprawa - wszyscy jesteśmy zainteresowani innymi. Nieupozowane, "prawdziwe" zdjęcie to sposób wyrażenia tego zainteresowania.

To niełatwe - trzeba nie tylko sprawić, aby inni czuli się swobodnie w naszej obecności, trzeba również chyba "zapomnieć", że jest się fotografem.

To kwestia doświadczenia i czasu, ale też ciekawości i cierpliwości. To mieszanka zawodowej wprawy i odrobiny psychologii. Uczymy się wychwytywać "chwile nieuwagi" w miarę zdobywania doświadczenia.

Rybacy w zatoce Weligama, Sri lanka 1995 r., fot Steve McCurry
Rybacy w zatoce Weligama, Sri lanka 1995 r., fot Steve McCurry
Rybacy w zatoce Weligama, Sri lanka 1995 r., fot Steve McCurry

Jesteś znany jako fotograf, który poznawał i przedstawiał światu ludzi z różnych zakątków świata - mediator pomiędzy widzem a światami różnych kultur. Nie jesteś dyplomatą ani antropologiem - jak udawało Ci się nawiązać dialog?

Uczyłem się rozumieć różnice kulturowe, po prostu podróżując i pracując. Znów muszę podkreślić znaczenie cierpliwości, doświadczenia i praktyki. Do tego jeszcze proste zasady traktowania każdego z szacunkiem, umiejętności szybkiego rozwiązywania nieporozumień i przyznawania się do błędów. Właściwie chyba mógłbym sprowadzić wszystko do empatii, umiejętności postawienia się na czyimś miejscu, i okazywania szacunku. Być czujnym, świadomym i wrażliwym na świat. Ten zestaw powinien zagwarantować bezproblemową pracę.

Pracowałem w Afganistanie, który od lat jest areną wojny, ludzie są szczególnie nieufni i często stronią od kontaktu z przybyszami. Byli chętni do rozmowy i pomocni, kiedy uznawali, że świat powinien poznać ich historię. Dla mnie zdobycie zaufania tych ludzi, podejrzliwych wobec obcokrajowca z aparatem, stanowiło prawdziwe wyzwanie, nie mówiąc o samym fotografowaniu, szczególnie w przypadku kobiet. Czasem było to zupełnie niemożliwe.

Geisza w metrze, 2007 r., fot Steve McCurry
Geisza w metrze, 2007 r., fot Steve McCurry
Geisza w metrze, 2007 r., fot Steve McCurry

Wiele spośród Twoich najbardziej znanych zdjęć to portrety dzieci. Czy łatwiej się z nimi dogadać, a może ich twarze i zachowania mówią więcej o świecie?

Dzieci są ciekawe świata i otwarcie wyrażają swoje emocje - są prostolinijne i ufne. Nie niosą ze sobą takiego bagażu doświadczeń i opinii o świecie, jak dorośli - ich przekonań, lęków, preferencji. Śmieją się i płaczą, kiedy chcą, bez udawania. To rodzaj prawdziwej wolności.

Staram się robić zdjęcia płynącego życia, chwil, w których ludzie nie pozują, zachowują się swobodnie. To są właśnie te »chwile nieuwagi«.

Często fotografuję je z prostego powodu - przedstawiają sobą coś innego niż dorośli, i zachowują się inaczej. Mniej pozują przed obiektywem, mniej przejmują się tym, jak będą wyglądać. Jednocześnie każde z nich należy do swojej grupy, rodziny, społeczności, i są częścią jej historii. Myślę, że opowiadają swoje własne historie, albo swoje wersje - to miniaturowi dorośli, ale o wiele bardziej nieprzewidywalni i zaskakujący. Dzieci mają w sobie o wiele więcej emocji i mniej zahamowań, żeby je wyrażać.

Lubisz powracać do miejsc, w których już kiedyś byłeś. Dlaczego? Czy chcesz coś zweryfikować, odświeżyć, może szukasz zaskoczenia, albo czegoś, co Ci wcześniej umknęło?

Kiedy wracam w to samo miejsce, szukam i znanych rzeczy, i nowych. Lubię wracać do miejsc, które polubiłem, i do przyjaciół. Zdarza się, że natrafiam na zmiany, i bywam nimi niemile zaskoczony, jednak nauczyłem się akceptować to, że świat się wciąż zmienia i nie mogę go zatrzymać, nawet pomimo rozczarowania faktem, że zobaczyłem coś innego, niż się spodziewałem, coś innego, niż podpowiadało mi moje najlepsze wspomnienie. Lecz niezależnie od potencjalnych rozczarowań, zawsze warto sprawdzać, jak zmienia się świat.

A gdzie lubisz wracać najbardziej?

Do Indii, też do Birmy, na Kubę. Poza tym wiele razy byłem w Afganistanie. Kuba fascynuje mnie, ponieważ to nadal wehikuł czasu do lat 50. XX w. Indie są niesamowicie bogatym krajem, w którym ludzie bytują w skrajnie prymitywnych warunkach albo prawie w przyszłości - obok siebie. To świat pełen mniejszych światów: hinduiści, buddyści, chrześcijanie, muzułmanie, sikhowie, bardzo bogaci albo bardzo biedni, żyjący w dżungli albo na pustyni.

Matka z dzieckiem za szybą taksówki, Bombaj, Indie, 1993 r., fot Steve McCurry
Matka z dzieckiem za szybą taksówki, Bombaj, Indie, 1993 r., fot Steve McCurry
Matka z dzieckiem za szybą taksówki, Bombaj, Indie, 1993 r., fot Steve McCurry

Co lata pracy w drodze zmieniły w Tobie samym?

Stałem się bardziej tolerancyjnym i wyrozumiałym człowiekiem. Rozumiem i akceptuję różne typy ludzkie. Myślę, że pojąłem, że wspólną cechą nas wszystkich jest bycie człowiekiem, że to wspólny mianownik dla wszystkich niezależnie od warstwy języka i kultury. Człowieczeństwo jest tym samym w dowolnym miejscu na świecie. Wszyscy na pewnym poziomie jesteśmy tacy sami.

A Twój stosunek do fotografii? Jak zmienił się przez te lata?

Chyba szczególnie się nie zmienił. Po prostu, wędruję sobie i obserwuję, tak samo, jakbym chodził z notesem, gdybym był pisarzem. Obserwuję, podglądam, cieszę się swoim krótkim żywotem na tej planecie. Życie to dla mnie przygoda, i bardzo doceniam fakt, że miałem szansę zobaczyć to, co świat ma do zaoferowania. Wielu ludzi marzy o tym, żeby odwiedzić Chiny czy Afrykę. Jestem świadomy tego, jaki to przywilej.

India, zdjęcie Steve McCurry
fot Steve McCurry
fot Steve McCurry

Wiele Twoich zdjęć zdobyło wielką sławę, należy do najbardziej rozpoznawalnych kadrów w historii. Co jest, Twoim zdaniem, kluczem do dobrego zdjęcia?

Dobre zdjęcie to takie, które trudno zapomnieć, i takie, które wzbudza emocjonalną reakcję. To może być miłość albo przeciwnie, nienawiść, ale chodzi o to, żeby spoglądając na obraz, dowiedzieć się czegoś, odkryć coś, doznać olśnienia. Poznać coś nowego lub zmienić perspektywę na znane sprawy. Wiele rzeczy może wywołać taką reakcję, to może być wyjątkowy rytm, harmonia, uchwycenie piękna, czegoś poetyckiego - to wszystko środki, które mają coś poruszyć w widzu.

A czyje zdjęcia zrobiły takie wrażenie na Tobie?

Kilku fotografów ukształtowało sposób, w jaki patrzę na świat - to Henri Cartier-Bresson, André Kertész, Elliott Erwitt, Walker Evans, Dorothea Lange. Fotografie fascynowały mnie, odkąd pamiętam. Kiedy byłem mały, lubiłem rysować i malować, na pewno byłem ukierunkowany wizualnie. Kochałem też kino i przez długi czas chciałem zostać filmowcem, lecz w czasie studiów odkryłem, że fotografia odpowiada mi bardziej - jest konkretniejsza i bardziej spontaniczna.

Chłopiec z plemienia Suri, 2012 r, fot Steve McCurry
Chłopiec z plemienia Suri, 2012 r, fot Steve McCurry
Chłopiec z plemienia Suri, 2012 r, fot Steve McCurry

Czy wśród Twoich zdjęć są takie, do których jesteś wyjątkowo przywiązany, czy z których jesteś dumny?

Bardzo dużo (śmiech). Nie tylko te najbardziej znane. W 1993 r. w Indiach zrobiłem zdjęcie matce z dzieckiem, która przyglądała mi się przez okno, gdy jechałem taksówką. To kadr, który zapamiętałem, i który moim zdaniem ma dużą moc.

Dobre zdjęcie to takie, które trudno zapomnieć, i takie, które wzbudza emocjonalną reakcję. To może być miłość albo przeciwnie, nienawiść.

Jak sądzisz, czy fotografia może sprzyjać zmianom na świecie, wpływać na mentalność ludzi? Tak, myślę, że fotografia może wpływać na poszczególnych ludzi i na opinię publiczną. Co prawda, w niewielkim zakresie, ale zawsze to coś. Fotografia to narzędzie dokumentowania historii i pojedynczych zdarzeń w naszym życiu, więc wpływa też na kształtowanie naszej pamięci.

Czy czujesz się jak ktoś, kto dołożył swoją cegiełkę do historii świata?

Tak, myślę, że moje zdjęcia mówią coś o tym, jak żyli ludzie w czasach, gdy ja żyłem i pracowałem.

Od kiedy zacząłeś pracować jako fotograf, świat się zmienił - podróżowanie jest łatwiejsze, fotografia zaś bardziej dostępnym dla każdego zajęciem. Czy myślisz, że dzisiaj jest łatwiej, a może, paradoksalnie, wszystkie te ułatwienia komplikują drogę fotografom?

Myślę, że świat fotografii nie zmienił się aż tak bardzo. Zrobienie dobrego zdjęcia to nadal kwestia dobrego oka, wyobraźni i wyczucia fotografa, nie sprzętu.

Co doradziłbyś osobie, która dopiero chce zacząć przygodę z fotografią?

Przede wszystkim trzeba nastawić się na ciężką pracę. Jestem zdania, że ludzie powinni zajmować się tematami, które ich interesują i dają im spełnienie, ale bez dyscypliny, czasu i wysiłku nie da się osiągnąć niczego. Trzeba zainwestować swój czas i siły. Poza tym - nie tracić ciekawości i starać się opowiadać ciekawe historie.

Dziękuję za rozmowę.

Udostępnij: Facebook Google Wykop Twitter Pinterest
Olga Drenda

Pisze i tłumaczy (Unsound festival, Coilhouse, Przekrój, Lampa, znak, Digital Camera Polska, Glissando, Polityka). Jej główne zainteresowania to futurologia (zwłaszcza mylne przewidywania), nowe technologie, transhumanizm, historia XX wieku, bezpretensjonalna muzyka awangardowa i królik. W DCP opisuje ciekawe zjawiska fotograficzne oraz odpytuje fotografów z kraju i ze świata.

Powiązane artykuły

Wydawca: AVT Korporacja Sp. z o.o. www.avt.pl